Logo Przewdonik Katolicki

Hotel dla uchodźców

Karolina Sternal
Ukraińców, którzy znaleźli schronienie w hotelu w Lipnie, kilka tygodni temu odwiedził biskup diecezji kijowsko-żytomierskiej Witalij Krywicki fot. Karolina Sternal

Po pięciu miesiącach w hotelu w Lipnie mieszkają zaledwie dwie ukraińskie rodziny, które trafiły tu w marcu. Ale miejsce tych, którzy wyjechali, zajmują ciągle nowi Ukraińcy.

Ten czas był ważny dla wszystkich. Dla uciekających przed wojną, bo znaleźli nie tylko bezpieczny dach nad głową, ale też zrozumienie i wsparcie. Dla tych, którzy tej pomocy udzielili, było to doświadczenie niezwykłej wspólnoty, naznaczonej otwartością i chęcią poznania siebie nawzajem.
Po czterech miesiącach emocji jest mniej, za to więcej świadomości tego, że czas kryzysu to dopiero początek znacznie trwalszych relacji.

Hotel
Wózki – to pierwsze, co rzuca się w oczy zaraz po wejściu do przeszklonego holu. – Ostatnio jeszcze ich przybyło. Wprowadziły się rodziny z małymi dziećmi, więc mamy przy wejściu parking – śmieje się Katarzyna Prałat, która wraz z mężem Michałem, jest właścicielką hotelu w Lipnie pod Lesznem, będącym miejscem zbiorowego zakwaterowania uchodźców z Ukrainy. Przez ten czas budynek, stojący tuż obok drogi 309, stał się schronieniem dla wielu Ukraińców, szczególnie kobiet i dzieci. Dlatego w holu „parkują” nie tylko wózki, ale i małe rowerki.
– Właściwie to już byliśmy zdecydowani, aby sprzedać hotel, ale jak to bywa w takich sytuacjach, sprawa przeciągała się i wtedy wybuchła wojna w Ukrainie – opowiada Michał Prałat. – Zadzwonił do mnie starosta leszczyński z pytaniem, czy nie zdecydowalibyśmy się na oddanie hotelu na potrzeby uchodźców. Trochę nas ten pomysł zaskoczył, ale zgodziliśmy się.
Decydując się na przyjęcie ludzi uciekających ze swojego kraju przed wojną, Prałatowie nie wiedzieli, jak dalej potoczą się sprawy. Ale zrobili to, co wielu Polaków, otwierających dla uchodźców drzwi swoich domów. Z tą różnicą, że w hotelu miejsc było nawet na sto osób. – Budynek od dłuższego czasu stał pusty, w takim stanie go kupiliśmy. A ponieważ nasze plany się zmieniły, nie inwestowaliśmy w jego uruchomienie. Decyzja o zakwaterowaniu uchodźców z dziećmi wiązała się z koniecznością szybkiego uzupełnienia braków – dodają małżonkowie.

Pomaganie
Ostatecznie 7 marca hotel przyjął pierwszych gości. Szybko okazało się, że nocleg to tylko jedna z bardzo wielu rzeczy, których uchodźcy potrzebują. Prałatowie przeszli wręcz błyskawiczny kurs nie tylko prowadzenia hotelu, ale przede wszystkim radzenia sobie z sytuacją kryzysową.
– Na początku nie wiedzieliśmy kto, skąd i z jakimi doświadczeniami do nas przybywa. Z czasem poznawaliśmy różne historie, szczególnie gdy zaczęły do nas docierać kobiety z małymi dziećmi, które uciekały z bombardowanych miast – opowiada Katarzyna Prałat. – Sama jestem matką i dlatego robiłam wszystko, aby to miejsce stało się dla nich, w tych trudnych chwilach, namiastką domu.
Każdego dnia do załatwienia było mnóstwo zwykłych, życiowych spraw: kogoś trzeba było zawieźć do lekarza, innego do dentysty, była kobieta w ciąży, którą należało otoczyć odpowiednią opieką, a po porodzie zająć się nią i jej dzieckiem. Uchodźcy nie znali języka, polskich procedur administracyjnych, miejsc, gdzie należy się zgłosić po PESEL czy zasiłek, jak zapisać dziecko do przedszkola czy szkoły. Trzeba było się tym wszystkim zająć, zorganizować transport do Leszna, gdzie można było załatwić większość spraw, być na bieżąco z uruchamianą przez rząd pomocą i przepisami dotyczącymi przyjmowanych uchodźców z Ukrainy. Każdego dnia zapewnić pełne wyżywienie, ale także zadbać, aby dzieci i ich matki miały się czym zająć, by odciągnąć ich myśli od wojny.
– One nadal miały rodziny w Ukrainie. To było widać, jak ciągle śledzą wiadomości w telefonie, jak czekają na wieści od bliskich. Starsze dzieci też były świadome, że może stać się coś złego – dodaje Katarzyna Prałat. – Zorganizowaliśmy taką małą salę kinową, miejsce zabaw dla dzieci i spotkań dla dorosłych. Oni także starali się nam pomóc w organizowaniu życia w hotelu. To wszystko mocno nas do siebie zbliżyło, szczególnie gdy w kwietniu przyszedł czas najpierw naszych, a po tygodniu ich świąt wielkanocnych. Zorganizowali je sami w hotelu, a my byliśmy ich gośćmi.

Pożegnania
Wprawdzie od samego początku były przypadki, że trafiający do hotelu w Lipnie uchodźcy zmieniali miejsce pobytu, ale większość osób spędziła tutaj dłuższy czas. Sytuacja zmieniła się w połowie maja, gdy na powrót do ojczyzny zaczęło się decydować więcej Ukraińców. I tak z tygodnia na tydzień ubywało tych, którzy przybyli tu w pierwszym okresie funkcjonowania hotelu jako miejsca zbiorowego zakwaterowania uchodźców.
– Szczególnie dużo było emocji, gdy wyjeżdżały osoby, z którymi się zaprzyjaźniliśmy, jak na przykład Olena z Charkowa czy Rusłan z Melitopolu. Takich osób, które zapadły nam w pamięć, było jeszcze więcej – mówi Michał Prałat. – Dzięki nim Ukraina stała się nam bliższa, bardziej zrozumiała. To jest kraj, w którym jest sporo różnic, wiele jest do zrobienia, do naprawienia, a wojna sprawia, że ludzie zostali zatrzymani w tym procesie. Niszczona jest nie tylko infrastruktura publiczna, ale wielu Ukraińców straciło to, czego dorobili się w ostatnich latach. Giną ludzie, wiele rodzin będzie cierpiało przez lata. Decyzje tych, którzy wracają, są podyktowane różnymi sprawami. Przede wszystkim tęsknią, chcą być u siebie, ale często są to także trudne sytuacje rodzinne, choroba kogoś bliskiego, konieczność powrotu, nawet jeśli nie ma pewności bezpieczeństwa.
– Ci uchodźcy, którzy trafili do hotelu państwa Prałatów, dostali bardzo mądrą pomoc – mówi ks. Jarosław Foltyniewicz, proboszcz parafii w Lipnie i Mórkowie, który wcześniej przez dziesięć lat był duszpasterzem w Kazachstanie, gdzie także spotkał Ukraińców. Oni też, podobnie jak Polacy, często z przymusu trafiali przed laty do tej części Związku Radzieckiego. – Pomimo wszelkich różnic Ukraińcy mają w sobie niezwykłą zdolność aklimatyzowania się, nawiązywania kontaktów. Zauważyłem to, zarówno gdy byłem w Kazachstanie, jak i u tych osób, które zamieszkały w Lipnie – dodaje duchowny.

Nowi
Po pięciu miesiącach w hotelu mieszkają zaledwie dwie rodziny, które trafiły tu w marcu. Miejsce tych, którzy wyjechali, zajmują ciągle nowi uchodźcy. – Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Ukraińcy wiedzą już, jak wygląda ich życie w Polsce. Mają lepsze rozeznanie, potrafią sobie sami poradzić z formalnościami, dlatego nasza rola się zmieniła. Jesteśmy bardziej obok nich, co nie oznacza, że nie mogą na nas liczyć. Jednak widzę, że są znacznie bardziej samodzielni, znacznie krócej też u nas mieszkają. Często nawet nie zdążę ich poznać, a już wyjeżdżają. Prawdopodobnie w inne miejsce, gdzie szybciej znajdą pracę lub mają jakąś rodzinę lub znajomych. Taka rotacja nie sprzyja nawiązaniu więzi, takich jak na początku, gdy na jakiś czas zastąpiliśmy im tych członków rodzin, którzy pozostali w Ukrainie. Na przykład męża, który w normalnej sytuacji towarzyszyłby żonie w drodze do szpitala, gdzie urodziła dziecko, czy dziadków, którzy zajmowaliby się wnukami w czasie, gdy ich mama podjęła pracę w Polsce. Dla nas ten wspólny czas był bardzo ważny.
– Widzę to w mojej parafii, że sytuacja się znormalizowała. Ci Ukraińcy, którzy nadal tu są, potrafią już o siebie zadbać, często znaleźć pracę. Polacy nadal gotowi są pomagać, ale to już ma inny wymiar – dodaje ks. Jarosław Foltyniewicz.
Michał Prałat, który z wykształcenia jest socjologiem, ale od wielu lat przedsiębiorcą i działa w biznesie, tak ocenia obecną sytuację: – To wynik tej wojny zdecyduje o losie Ukraińców, także tych, którzy są w Polsce. Oni tęsknią do swojego kraju, ale może się okazać, że część z nich, z różnych powodów, zdecyduje się tu zostać. Zebrane teraz doświadczenia w nawiązywaniu relacji z nimi będą bardzo cenne, jeśli okaże się, że staną się częścią naszego kraju.
Olena, która wróciła do Charkowa, napisała swoim rodakom, z którymi mieszkała w Lipnie: ,,Nie wracajcie, tu jest źle". 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki