Logo Przewdonik Katolicki

Razem damy radę

Karolina Sternal
Przygotowana w siedzibie Leszczyńskiego Banku Żywności świetlica dla ukraińskich dzieci, fot. Karolina Sternal

Każdy z nas robi to, co potrafi najlepiej. My w warsztacie przerabiamy busa na karetkę, inni starają się ją wyposażyć.

Pierwsze godziny po ataku na Ukrainę to czas, gdy w całym kraju rozpoczęły się zbiórki darów. Ludzie spontanicznie przynosili wszystko, co uznali za potrzebne. Jednocześnie na granicę zaczęli docierać uchodźcy. Zaczęło się szukanie miejsc, gdzie można ich zakwaterować. Koordynowaniem tej fali pomocy zajęły się nie tylko samorządy, ale także sami mieszkańcy.

Pierwsza pomoc
Już w drugim dniu wojny na Ukrainie w Lesznie zawiązała się społeczna grupa ,,Leszno dla Ukrainy”. – Chodziło o skoordynowanie działań, tego co ludzie zgłaszali i o co pytali – mówi Karolina Łączek. – Czyli: jak mogą pomóc, co mają przynieść i dokąd, czym się mogą zająć, że mają mieszkanie lub dom, w którym mogą przyjąć uchodźców, że udostępnią transport. Najpierw założyliśmy grupę na Facebooku, a następnie stronę internetową. Umieściliśmy odpowiednie formularze, aby ludzie w ten sposób mogli deklarować konkretną pomoc – wymienia.
Niebawem grupa połączyła swoje działania z samorządem Leszna, który już w pierwszym dniu wojny uruchomił infolinię dla szukających pomocy Ukraińców. – Dzwonią, to są telefony zarówno od moich rodaków, jaki i od mieszkańców Leszna i okolic, którzy deklarują pomoc – relacjonuje Ilona, Ukrainka mieszkająca od trzech lat w Lesznie. – Ostatnio pomogłam dotrzeć do Leszna rodzinie z pięciorgiem dzieci z Dniepropietrowska. Uciekając przed wojną najpierw dotarli do Lwowa, gdzie w szkole spędzili trzy dni. Następnie dostali się na granicę i po jej przejściu dotarli do Leszna. Są już bezpieczni – opowiada Ilona.
W Lesznie funkcjonują dwie duże strefy przemysłowe. Także w powiecie leszczyńskim jest sporo dużych firm zatrudniających od lat pracowników z Ukrainy. Spodziewając się, że będą oni chcieli sprowadzić do Polski swoich bliskich, samorząd miasta uruchomił specjalny punkt, w którym uchodźcy mogą zgłaszać swój pobyt i jednocześnie uzyskać pomoc: wydawane są bony na ciepłe posiłki, wskazywane są miejsca, gdzie można otrzymać paczki żywnościowe oraz odzież, uzyskać informację o możliwości skorzystania z pomocy medycznej, psychologicznej, czy znalezienia dachu nad głową.

Dach nad głową
Właśnie znalezienie spokojnego schronienia to chyba najistotniejsza potrzeba. Uciekający z Ukrainy ludzie mają za sobą często trwającą kilka dni podróż. Niektórzy dosłownie docierali na granicę na piechotę, pokonując kilkadziesiąt kilometrów drogi. Te pierwsze dni w Polsce to czas na wytchnienie, ochłonięcie i zastanowienie, co dalej. W takiej sytuacji bezpieczny dach nad głową to ogromna pomoc. Oferują ją zarówno prywatne osoby, jak i samorządy.
W Kościanie dom, który niegdyś był klasztorem szarytek, ma stać się miejscem azylu dla uchodźców. Zanim jednak w nim zamieszkają, budynek musiał przejść remont. Na apel samorządu powiatowego zgłosiło się wiele firm, rzemieślników oraz mieszkańców i pracowników samorządowych chętnych do pomocy. Dzięki temu udało się przygotować pokoje oraz całe zaplecze kuchenne i sanitarne. Także meble i inne niezbędne sprzęty to dar wielu mieszkańców i firm z powiatu kościańskiego.
Z Kościana na granicę wysłano także autokar, którym już przyjechała grupa kobiet z dziećmi. Wyczerpane, zmęczone dotarły do Kościana w nocy. Najpierw był ciepły posiłek i chwile odpoczynku w sali straży pożarnej, następnie osoby, które już wcześniej zadeklarowały chęć przyjęcia uchodźców pod swój dach, zabrały kobiety z dziećmi. – Jesteśmy z Mikołajowa, to na południu Ukrainy. Tam teraz jest wojna. Mąż, brat i ojciec walczą. Ja z bratową, koleżanką i dziećmi uciekłyśmy najpierw do Lwowa, a później do Polski – opowiadała jedna z nich.
– Kilka matek z dziećmi umieściliśmy w Bonifraterskim Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Piaskach – mówi Joanna Jakubiak ze Starostwa Powiatowego w Gostyniu. – W pomoc zaangażowało się wielu przedsiębiorców z naszego regionu, jeden z nich oddał cały dom. Zamieszkała w nim grupa Ukraińców, która uciekła przed wojną. W Poniecu to właśnie przedsiębiorcy wraz z gminą wzięli na siebie główny ciężar wspierania Ukraińców – wymienia Joanna Jakubiak.
Nie tylko w powiecie gostyńskim, ale w całym regionie firmy, które już od lat zatrudniają u siebie pracowników zza wschodniej granicy, teraz wspierają ich rodziny i bliskich. Pomagają w transporcie, dają dom, pomagają materialnie i finansowo. Jednocześnie dochodzi do sytuacji, że część pracowników rezygnuje z pracy i jedzie na Ukrainę walczyć lub zadbać o bezpieczeństwo swoich rodzin. Taką decyzję podjęli Ukraińcy pracujący przy rewitalizacji rynku w Kościanie. Dosłownie z dnia na dzień prace budowlane stanęły. Wykonawca zadania, który prowadzi w Polsce wiele budów, poinformował samorząd miasta, że na wszystkich ma problemy, gdyż Ukraińcy wracają do swojego kraju.

Potrzebna karetka
W Lasocicach w powiecie leszczyńskim w warsztacie samochodowym zajęli się przygotowaniem karetki. Jego właściciel, który chce pozostać anonimowy, ma bliskiego znajomego na Ukrainie, który zadzwonił z prośbą o pomoc, gdyż w rejonie działań wojennych brakuje właśnie karetek. Przedsiębiorca z Lasocic wspólnie ze znajomymi zdecydowali, że pomogą. Zaczęli od przeglądania ofert sprzedaży aut i w Niemczech znaleźli lekko uszkodzonego, ale będącego w bardzo dobrym stanie mercedesa sprintera. Postanowili po niego pojechać. Już na miejscu, gdy sprzedawca dowiedział się, że Polacy chcą auto przerobić na karetkę i wysłać na Ukrainę, obniżył cenę. Równolegle trwała zbiórka wyposażenia pojazdu, zaangażowało się w nią Leszczyńskie Stowarzyszenie Rehabilitacyjne ,,Amazonka”. – Każdy z nas robi to, co potrafi najlepiej. My w warsztacie przerabiamy busa na karetkę, inni starają się ją wyposażyć. Razem damy radę – zapewniał przedsiębiorca.
W pomoc Ukraińcom postanowił się także zaangażować Roman Pawełka z Gostynia. Z zapasem żywności oraz kuchnią polową wyruszył na granicę polsko-ukraińską, aby bezpośrednio tam wydawać ciepłe posiłki. – Przygotujemy grochówkę, pomidorową, herbatę – zapowiadał przed wyjazdem. – Ludzie często wiele dni są drodze, ciepły posiłek to w takiej sytuacji ważna rzecz.
Oprócz żywności, gostyniacy zabierali ze sobą śpiwory, koce, środki medyczne.

Laurka na front
Transporty z pomocą medyczną to teraz coraz ważniejsza forma wspierania Ukrainy. Z Gorzowa Wlkp. do Iwano-Frankiwska już trafiła tego typu pomoc. Leki, opatrunki, sprzęt medyczny są także zbierane w innych miejscowościach. Wieczesław Zajcew z Charkowa od siedmiu lat mieszka i prowadzi swoją firmę w Lesznie. Wspólnie z innymi rodakami zakupił leki oraz inne niezbędne środki medyczne, aby pomóc tym, którzy walczą na Ukrainie. – Mamy kontakt ze szpitalem wojskowym w Kijowie. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że pomoc medyczna nie dochodzi na czas lub jest niepełna, a dosłownie minuty ratują czyjeś życie – mówi Wieczesław. – Trudno mi o tym mówić, ale wielu ludzi nie wróci już do normalności, nie wróci do tego, co było przed. Ktoś traci bliskich: syna, brata, ojca. O takich rzeczach czytaliśmy w książkach, opowiadali nam o tym nasi dziadkowie, teraz to się dzieje w moim kraju. Musimy bronić swojej wolności, demokracji, życia naszych rodzin. Dlatego chcę dostarczyć pomoc bezpośrednio do szpitali – opowiada.
Pierwszy transport ma dotrzeć do Kijowa. Wieczesław wspólnie z rodakami umówił się na odbiór darów z wojskowym konwojem oraz towarzyszącymi mu duchownymi na granicy. – Mamy także kontakt ze szpitalami w innych miejscowościach, np. w Połtawie także jest wielu rannych, w tym dzieci. Na porodówce w miejscowości Kropywnicki potrzebnych jest szereg rzeczy dla dzieci i matek – dodaje ukraiński przedsiębiorca z Leszna.
– Mam jeszcze prośbę do dzieci tu w Polsce. To nic wielkiego, chodzi o narysowanie obrazka, zrobienie laurki. Przekażemy je naszym żołnierzom, będą czuli, że jesteście z nami.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki