Logo Przewdonik Katolicki

Ukrainki idą do pracy

Karolina Sternal
Kuchnia hotelu w Jerzmanowicach. Uciekające przed wojną Ukrainki często znajdują zatrudnienie w gastronomii fot. Omar Marques/Getty Images

Szukają i znajdują pracę, jednak nie wszystkie. Znaczna część Ukrainek to matki z małymi dziećmi. Barierą jest także brak znajomości języka polskiego. Takiego problemu nie mają te kobiety, które zatrudniają się w rolnictwie. Pod górkę mają za to nauczycielki.

Po przyjęciu przez polski parlament tzw. specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, nasi sąsiedzi ze wschodu mają swobodny dostęp do polskiego rynku pracy. W praktyce oznacza to, że do podjęcia pracy nie potrzebują już żadnych zezwoleń. Konieczne jest za to formalne zgłoszenie faktu zatrudnienia obywatela Ukrainy przez pracodawcę, który ma na to czternaście dni. – Uprościliśmy procedury, dzięki którym obywatele Ukrainy mogą pracować w Polsce. Na chwilę obecną od 24 lutego pracę na terenie Polski, na mocy specustawy, podjęło już ponad 105 tys. obywateli Ukrainy – powiedziała 5 maja Marlena Maląg, szefowa Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Ustawa umożliwia także nadanie numeru PESEL obywatelom Ukrainy, którzy uciekli przed wojną. Pozwala to na rejestrację w powiatowym urzędzie pracy oraz korzystanie z pośrednictwa pracy, poradnictwa zawodowego oraz szkoleń na takich samych zasadach jak Polacy.
Z danych podawanych przez urzędy pracy, ofert zatrudnienia nadal jest sporo. – Pracodawcy nadal szukają pracowników, natomiast większy wybór mają mężczyźni: w budownictwie, transporcie, na produkcji – przyznaje Anna Szyszka, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Lesznie. – Kobietom trudniej jest znaleźć pracę i to z różnych powodów. Nie oznacza to jednak, że nie ma dla nich pracy.

W szklarni i na polu
W rejonie Włoszakowic, Wschowy i Przemętu w Wielkopolsce w każdym gospodarstwie, gdzie uprawiane są szparagi, pieczarki, pomidory i ogórki od kilku już tygodni pracują Ukrainki. – Bez nich trudno byłoby zbierać szparagi – przyznaje Dominik Krawczyński, który w powiatach wschowskim i leszczyńskim ma kilka plantacji tych sezonowych warzyw. Ich zbieranie, a właściwie ścinanie to czynność, którą należy wykonywać najlepiej wczesnym ranem, aby pędy nie zdążyły wyrosnąć i zrobić się fioletowe, co obniża walory kulinarne i ich cenę. – Aby mieć najwyższej jakości towar do sprzedaży, każdego dnia do pracy w polu i przy pęczkowaniu potrzebuję nawet do stu ludzi. W tym roku są to same kobiety – dodaje Krawczyński.
Podobna sytuacja jest przy zbiorach pieczarek, pomidorów i ogórków, uprawianych w tunelach foliowych i w szklarniach. Tutaj także obecnie słychać wyłącznie język ukraiński i rosyjski. Ukrainki znalazły także pracę na plantacjach truskawek. Wprawdzie sezon truskawkowy jeszcze przed nami, ale zanim nadejdzie czas zbierania owoców, należało przeprowadzić odpowiednie zabiegi pielęgnacyjne.
– Nasza krewna od kilku lat wraz z rodziną mieszka w okolicach Kościana. To ona pomogła nam znaleźć tę pracę – opowiada Irina Hryzak, która wraz z siostrą, kuzynką i szóstką dzieci uciekła przed wojną, a teraz pracuje przy truskawkach. – Pochodzimy ze wsi, więc taka praca to dla nas nic nowego. – Jak radzicie sobie z dziećmi, gdy idziecie do pracy? – pytam. – Mamy dyżury. Jedna zostaje w domu, dwie idą do pracy. Od chwili, gdy troje dzieci zaczęło chodzić do szkoły, jest łatwiej – dodaje.

Z ogłoszenia
Równie duże możliwości zatrudnienia Ukrainki znalazły w firmach zajmujących się usługami sprzątającymi, gastronomicznymi, ogrodniczymi oraz w dużych przedsiębiorstwach działających w strefach ekonomicznych. Tutaj, podobnie jak w rolnictwie, nie jest wymagana znajomość języka polskiego. Natomiast szczególnie w przypadku dużych firm produkcyjnych, ośmiogodzinny system pracy zmianowej eliminuje kobiety mające dzieci. Tym bardziej, że na Ukrainie nie ma żłobków, tym samym Ukrainki są przyzwyczajone do pozostawania z najmłodszymi dziećmi w domu.
Uruchomione przez społeczne grupy niosące pomoc uchodźcom profile na Facebooku stały się także tablicą ogłoszeń dla poszukujących pracy i oferujących zatrudnienie. Właśnie w taki sposób pracę znalazły Sofia Onoprienko (z zawodu ekonomistka) i jej kuzynka. – Przy dzieciach zostaje mama, a my w tym czasie pracujemy gdzie się da: sprzątamy, myjemy okna, gotujemy, także szyjemy, gdyż udało się nam zdobyć w Polsce maszynę, a kuzynka pracowała jako krawcowa – opowiada.
Ogłaszają się fryzjerki, kosmetyczki, stylistki paznokci, masażystki, trenerki fitness. Ogłaszają się także osoby poszukujące pracowników. Głównie chodzi o pracę w gastronomii, piekarniach, cukierniach, firmach spożywczych.
Polacy szukają także pomocy przy opiece nad bliskimi. W ten sposób pracę znalazła Wiktoria Mielnik, studentka z Kijowa. – Odpowiedziałam na ogłoszenie rodziny szukającej opiekunki do dzieci. Dobrze mówię po angielsku i to bardzo odpowiadało rodzicom, dlatego mnie przyjęli – mówi Wiktoria. Podobnie było z Olgą Riazanową, która do Polski dotarła z obwodu chersońskiego wraz z najbliższymi. – Córce i synowej trudno znaleźć pracę, bo jedna jest w ciąży, druga ma małe dziecko, ale znalazły pracę dla mnie. Nie znam polskiego, ale z ludźmi, u których pracuję, dogadujemy się – opowiada.
Sporo jest także ofert kulinarnych z pierogami i innymi ukraińskimi specjalnościami. Także w ten sposób Ukrainki próbują zarobić na życie.

Z językiem łatwiej
O wiele trudniej znaleźć zatrudnienie obywatelkom Ukrainy na rynku pracowników z wyższymi kwalifikacjami, szczególnie tam, gdzie niezbędnym jest nawiązanie kontaktu z ludźmi.
Na szybki etat mają szansę kobiety z wykształceniem medycznym. W szpitalach, przychodniach, gabinetach stomatologicznych i rehabilitacyjnych już zostały zatrudnione lekarki, pielęgniarki, laborantki czy rehabilitantki. Aby przyśpieszyć ten proces, Ministerstwo Zdrowia uruchamia kursy nauki języka polskiego, ukierunkowanego właśnie na słownictwo medyczne.
Dużo trudniej mają nauczycielki. Wprawdzie placówki oświatowe przyjmują dzieci z Ukrainy, ale w tym roku szkolnym zatrudnienie ukraińskich nauczycieli jest dość ograniczone. Niektóre placówki przyjęły Ukrainki głównie w roli tłumaczy, o ile mówią po polsku. – Szukam pracy w szkole, ale jak do tej pory nie udało mi się znaleźć – mówi Irina, która na Ukrainie uczyła matematyki. – Zgłaszam się nie tylko bezpośrednio do szkół, ale także sprawdzam na stronach internetowych. Na przykład wrocławskie kuratorium ma specjalną zakładkę ,,Ukraińscy nauczyciele”, ale poznańskie już takiej nie ma.
Jeśli Ukrainki znają język polski lub angielski, jest im znacznie łatwiej znaleźć pracę. Z chwilą pojawienia się pierwszych uchodźców takich osób zaczęły poszukiwać urzędy, instytucje i organizacje udzielające pomocy.
Uciekająca przed wojną grupa psychologów i psychoterapeutów, dzięki nawiązanej wcześniej zawodowej znajomości z lekarką psychiatrii, powołała w Lesznie ,,Dom Ukraiński”, miejsce finansowane przez samorząd, w którym Ukraińcy mogą skorzystać z pomocy psychologicznej i terapii. Psycholożki Linda Papiczenko i Olena Sawczuk są przekonane, że takie wsparcie jest bardzo ważne, aby ich rodacy mogli poradzić sobie z tym, co ich spotkało po 24 lutego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki