Opowieść o miłosiernym Samarytaninie jest przytoczona w rozmowie z uczonym w Prawie, który przychodzi poddać Jezusa próbie. „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” – pyta Izraelita. Doprowadzając do wyrecytowania fragmentu Szema Izrael, Jezus chce mu powiedzieć: „ty wszystko wiesz, nie potrzebujesz dodatkowych wykładów, a ja jestem nauczycielem, który przychodzi po to, by w pełni rozbrzmiała ta znana ci dobrze nauka”. Uczony w Prawie próbuje wtedy uratować sytuację i sproblematyzować posiadaną przez siebie wiedzę. Stawia pytanie: „Kto jest moim bliźnim?”.
W odpowiedzi na to pytanie Jezus opowiada swoją przypowieść. Najstraszliwszym słowem w niej jest antiparelthen, dosłownie „przeszedł bokiem”, w tłumaczeniu: „minął”. Jezus w taki sposób prowadzi narrację, iż uczony musi zająć miejsce człowieka, który wpadł w ręce zbójców, zaś w roli „obchodzących bokiem” rannego Jezus obsadza kolegów uczonego w Prawie – kapłana i lewitę. Droga prowadzi z Jerozolimy do Jerycha – miasta powierzonego pokoleniu Lewiego – trudno się dziwić, że spotyka się na niej ludzi związanych z kultem. Mają oni swoje słuszne powody, by ominąć zranionego. Zawsze przecież mamy swoje „słuszne” powody, gdy mijamy się ze sobą, choćby i przez całe życie. Dotknięcie człowieka zakrwawionego i, co za tym idzie, nieczystego uniemożliwiłoby posługę w świątyni.
Osobą, która dostrzeże potrzebę rannego, jest Samarytanin, człowiek pochodzący z pogardzanego przez Żydów, schizmatyckiego plemienia. Jezus przedstawia jego zaangażowanie niezwykle dosadnie: Samarytanin wzrusza się głęboko, opatruje rany, zalewając je oliwą i winem, daje dwa denary, wyjeżdżając. Niektórzy komentatorzy dostrzegą w jego zachowaniu spełnienie wobec zranionego przykazania miłości Boga zapisanego w Szema Izrael, którego przypomnienie rozpoczęło rozmowę: należy kochać z całego serca (głębokie wzruszenie), z całej duszy (dusza jest źródłem działania – opatrzenie oliwą i winem) i z całej mocy (denary pozostawione w gospodzie). Przykazanie miłości Boga ma więc najpierw zweryfikować się w miłości bliźniego. Chociaż uczony w Prawie wydawał się na początku rozmowy wiedzieć wszystko, takiej konkluzji pewnie jednak się nie spodziewał.