Patrzę na minione czasy jak na obrazki – wspominał pod koniec życia Wojciech Brzega, góral, rzeźbiarz, projektant, artysta. I opisał wiele z nich, ale jeden potraktował jako założycielski. „Zima śnieżna, łagodna, wieczór, śnieg sypie – jak idę na dół, jestem koło starego kościółka, od Krupówek sanki jadą, jeden koń duży, drugi mały, jakiś darowany spizok dzwoni u chomąta konia. Jedzie trzech brodatych dziadów, poznałem Witkiewicza, kłaniam się, sanki stają i Witkiewicz mię przedstawia Chełmońskiemu. Brata Alberta, który teraz powoził, przedtem u państwa Witkiewiczów miałem szczęście poznać. Nie wiedziałem, co się odezwać, więc milczałem przejęty uwielbieniem dla Chełmońskiego i jego towarzyszy.Kiedy tu nie mają szkoły – mówi Chełmoński – by się mógł dalej kształcić – Witkiewicz na to nic nie odpowiedział, tylko zwracając się do mnie rzekł: Razem trzech takich dziadów zebranych dość trudno by w Polsce spotkać. Oszołomiony zostałem, a oni pojechali, zda się, do Koliby”.
Młody Wojtek Brzega, po zakopiańskiej szkole snycerskiej, wzbudził zainteresowanie Witkiewicza, który opowiedział o jego talencie Chełmońskiemu. Wydawałoby się, że los młodego górala z ubogiej rodziny jest przesądzony: będzie miał szczęście, jeśli będzie mógł zarabiać na życie realizacją cudzych projektów. Tymczasem Wojtek Brzega, dzięki pomocy i wstawiennictwu wielu zamożniejszych osób, studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, we Lwowie, w Monachium, a nawet w Paryżu. A potem wrócił pod Tatry.
„Chłopiec od Brzegów”
Urodził się 150 lat temu jako jedno z kilkorga dzieci góralki Teresy Gąsienica Brzegi. Jego ojciec, przybyły do Zakopanego ślusarz, Ryszard Duźniak, zmarł, gdy chłopiec był małym dzieckiem. Nawet go nie pamiętał. „Chłopiec od Brzegów”, jak na niego wszyscy wołali, rósł bez ojca, za to bardzo związany z rodziną matki, tak że później będzie się podpisywał Brzega zamiast Duźniak. Żył w ciekawych dla Zakopanego czasach. Dorastał, gdy miejsce to odkrył dla świata Tytus Chałubiński. Obserwował, jak mała wioska rozrasta się i przeobraża w kurort, do którego zjeżdżają się najpierw turyści, potem chorzy, a wśród nich wielu intelektualistów i artystów.
Uczył się w zakopiańskiej Szkole Ludowej, a potem w szkole snycerskiej, która od 1891 r. przyjęła nazwę Szkoły Zawodowej Przemysłu Drzewnego. Szkołę prowadził Czech, Franciszek Neużil. Wychodzili z niej świetni fachowcy, wysoki poziom zawodowej edukacji związany był z propagowanym przez kierownictwo stylem. Uczono budować w stylu tyrolskim i tego typu budownictwo było w Zakopanem lansowane. I wyglądałoby dzisiaj zupełnie inaczej, mniej więcej tak jak słowacki Stary Smokowec, gdyby nie choroba płuc Stanisława Witkiewicza, malarza, literata i krytyka sztuki. To z powodu gruźlicy znalazł się pod Tatrami i odkrył piękno architektury góralskiej, czyniąc z niej styl narodowy. Tworząc całą mitologię góralskiej sztuki podniósł ją do tak wysokiej rangi, że stała się popularna w całym kraju, niezależnie od zaboru. Pierwszą realizacją wymyślonej przez niego teorii o prapolskim charakterze ornamentyki i architektury zakopiańskiej była willa Koliba, którą według projektu Witkiewicza stawiali miejscowi górale. A wśród nich Wojtuś Brzega, jak się okazało, świetny rzeźbiarz.
Udzielił mu się zapał Witkiewicza, żeby przemienić całe Zakopane, żeby przebudować cały kraj, przywracając mu pradawny charakter. Kiedy więc kształtował się charakter artystyczny Brzegi, otaczała go atmosfera witkiewiczowska. Rozumiał jego krytykę szkoły, która nie doceniała rodzimej sztuki, powielając obce, bo niemieckie, wzory. Rozumiał jego idee, które sprawiły, że czuł się jako góral doceniony, bo ten wielki artysta wywindował lud ponad wierzchołki Tatr. Fascynował Witkiewicza i jego przyjaciół z nizin każdy przedmiot codziennego użytku, każdy haft, każdy ornament. „To on stworzył patriotyzm regionalny” – wspominał Witkiewicza Brzega i pisał, że jest mu ogromnie za wszystko wdzięczny, a szczególnie za książkę Na przełęczy, która dla niego była tym, czym dla każdego Polaka Pan Tadeusz. Więc kiedy spotkał na Krupówkach trzech brodatych dziadów, Witkiewicz mówił Chełmońskiemu, jak dobrze by było temu utalentowanemu i inteligentnemu chłopakowi umożliwić rozwój.

Głowa dziewczyny, rzeźba Wojciecha Brzegi, fot. Polona
Artysta i gazda
I udało się: Wojciech Brzega był pierwszym pochodzącym z góralskiego ludu wykształconym artystą. Uczył się w Krakowie, wyjechał na uczelnię monachijską, potem trafił na studia do Paryża. Rzeźbił. Wierny idei stylu zakopiańskiego nie tracił kontaktu z Witkiewiczem. Z Monachium wysyłał Pawlikowskiemu projekty mebli do jadalni budującego się „Domu pod Jedlami”, który jego twórca, Witkiewicz, nazywał „pałacem w stylu zakopiańskim”. W 1901 r. Brzega wrócił do Zakopanego, kilka lat potem jego mentor wyjechał leczyć się nad Adriatyk i już nigdy stamtąd nie wrócił. Brzega więc założył Towarzystwo „Sztuka Podhalańska”, które miało troszczyć się o czystość stylu zakopiańskiego.
Został w Zakopanem, mimo że w Paryżu jego rzeźby zyskiwały pozytywne opinie i zbierały dobre recenzje. Był tam ceniony. Ale to na Skibówkach widział swoją przyszłość. Za pożyczone pieniądze budował dom i wymarzoną pracownię rzeźbiarską, długi psuły mu życie. Chciał być i dobrze gospodarzącym gazdą, i artystą, a to najczęściej nie idzie w parze. Artystyczne dusze zwykle nie potrafią liczyć pieniędzy i trudno im jednocześnie myśleć o gospodarstwie. Dogadywał się i z prostymi góralami, i z nieprzeciętnymi twórcami, którzy pod Giewontem znaleźli swoje miejsce do życia. Dobrze znał Żeromskiego, Tetmajera, Kasprowicza, Orkana. Z Paryża wrócił obyty z wielkim światem, znał najnowsze światowe trendy artystyczne, a jednocześnie wysoko cenił podhalański lud i swoją kulturę. Był świadomy przemijania świata, w jakim się urodził. Widział, jak wiejskość agresywnie wypycha w niebyt dawne zwyczaje i wartości, potrafił myśleć jak etnolog pozbawiony jednak chłodnego naukowego podejścia. Był góralem całym sercem, jego twórczość była autentyczna. Zdawał sobie sprawę z tego, że tradycję należy zachować, ale nie zatrzymywać się na niej. Z biegiem lat potrafił spojrzeć krytycznie nawet na Witkiewicza, wytykając mu dyletanctwo w meblarstwie i zastosowaniach ornamentyki oraz podstawowe błędy w projektach domów.
Typ nowoczesny
Miejsce, w którym trwa wystawa – willa „Oksza” – to projekt Stanisława Witkiewicza. Wtedy, w 1895 r., dom nazywał się „Korwinówka”. Od 2006 r. w willi znajduje się filia Muzeum Tatrzańskiego i prezentuje sztukę XX wieku związaną z Tatrami. Aż do października gości w niej Wojciech Brzega, a raczej jego rzeźby oraz meble i projekty w stylu zakopiańskim. Jego autorstwa są dekoracje w drewnie ołtarzy Matki Boskiej Różańcowej i św. Jana Chrzciciela w kościele przy Krupówkach, ołtarze w kościele w Zębie i kaplicy w Koniuszy. Projektował Pomnik Grunwaldzki w Zakopanem, odsłonięty w 1911 r. Lubił, gdy pozowali mu znajomi górale, wyrzeźbił popiersia, m.in. Sabały, Macieja Sieczki, anonimowego dudziarza, czy swojej matki. Lubił też ich uważnie słuchać i gawędy te spisywał gwarą. W 1913 r. wydał książkę Posiady. Opowiadania z Podhala. Od 1922 r. uczył rzeźby w Szkole Przemysłu Drzewnego, a cztery lata później został jej dyrektorem. Pisał wspomnienia, które zostały wydane pod tytułem Żywot górala poczciwego – tak mówił o nim Michał Pawlikowski. I jeszcze dodawał: „skromny, a czynny, pogodny i życzliwy ludziom. Entuzjasta każdej dobrej sprawy, nieodmiennie ciekawy starego góralskiego świata (…), wolny od wszelkiego egotyzmu, zharmonizowany, jednolity, ze wszystkich rozbieżności przyswajając sobie tylko to, co wartościowe. Nieodżałowany Wojtuś Brzega”.
On sam lubił nazywać siebie „typem nowoczesnym na tle Podhala”.