Logo Przewdonik Katolicki

Nowa wyrocznia

Natalia Budzyńska
fot. Tom MertonKOTO/Adobe Stock

Tak się zastanawiam, co podpytywani przez dziennikarzy celebryci myślą o swojej kompetencji, o znajomości praw rządzących polityką i o życiu zwyczajnych ludzi.

Czytam wiadomości na jednej z platform informacyjnych i za każdym razem, gdy w naszym kraju dzieje się coś kontrowersyjnego, dziennikarze wrzucają w newsach opinie… Nie – nie specjalistów, naukowców, prawników, etyków czy po prostu intelektualistów, lecz aktorek i aktorów, pisarek i pisarzy, piosenkarek i piosenkarzy. Dzisiaj widzę takie nagłówki: „Patrycja i Grzegorz Markowscy: ludzie wam tego nie wybaczą”, „Jakub Żulczyk: to bezpardonowa i otwarta wojna”, „Maria Sadowska: rząd się ośmiesza”, „Bovska: władza z wyrachowaniem traktuje obywateli, by przykrywać niewydolność systemu”. Przynajmniej w tym wypadku wiem, kto jest kim, ale dziennikarze wypytują i publikują opinie celebrytów o kompletnie nieznanych mi nazwiskach, ilustrując je fotografiami z jakichś gali czy premier, i te twarze nadal nic mi nie mówią. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to nie oznacza, że nikt ich nie zna – prawdopodobnie jest wręcz przeciwnie. Ci inni za to pewnie nie orientują się, kim jest, dajmy na to, Żulczyk.
Zastanawiam się, kogo to obchodzi? Czy na serio są ludzie, dla których opinia projektantki mody, aktorki serialowej albo uczestniczki reality show ma znaczenie? Oczywiście, ciekawe jest zdanie na jakikolwiek temat każdego człowieka, lecz czy tego oczekujemy na pierwszej stronie opiniotwórczych serwisów informacyjnych? Tak się zastanawiam, co podpytywani przez dziennikarzy celebryci myślą o swojej kompetencji, o znajomości praw rządzących polityką i o życiu zwyczajnych ludzi. Żeby było jasne: nie jest tematem tego felietonu sympatia czy też antypatia do aktualnie rządzących, ale syndrom opierania się na opiniach gwiazd i gwiazdeczek. Stały się wyroczniami, a czytający ich wypowiedzi zwykli ludzie cytują ich poglądy na różne tematy: począwszy od pandemii po poglądy na temat aborcji i prezydenta. Pokutuje tu znana od lat pewność, że skoro wydrukowane, to ważne i prawdziwe. No przecież głupiego by o zdanie nie pytali!
A może to wina dziennikarzy i szefów odpowiedzialnych za sprzedaż i reklamę? To nic nowego pod słońcem, że mediami rządzi PR. Definicji PR, skrótu popularnie nazywanego w Polsce „piar”, jest, jak podaje Wikipedia, jakieś dwa tysiące. Jedna z nich mówi tak: „Public relations to sztuka i nauka osiągania harmonii z otoczeniem poprzez wzajemne porozumienie oparte na prawdziwej i pełnej informacji”. Inna ujmuje to inaczej, bo jako „wymuszenie na organizacji dostosowania się do otoczenia”. Może to po prostu dosadniejsze określenie owej „harmonii z otoczeniem”? W ramach tej harmonii należy więc publikować opinie na ważne tematy młodych atrakcyjnych kobiet, które dotąd chwaliły się na Instagramie swoją nową kreacją i długością nóg, nowym mężem, płaskim brzuchem tydzień po porodzie, apartamentem w centrum Warszawy i wysokością obcasów? Takie czasy…

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki