Niespełna tydzień temu, 27 stycznia, opublikowano w Dzienniku Ustaw wyrok Trybunału Konstytucyjnego uznający za niezgodną z konstytucją dopuszczalność aborcji ze względu na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Wyrok wydano 22 października ubiegłego roku, publikacja nastąpiła więc po upływie ponad trzech miesięcy. Tymczasem konstytucja stanowi, że wyroki Trybunału „podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu”. Po 22 października Trybunał wydał osiem wyroków, trzy z nich ukazały się w Dzienniku Ustaw przed upływem tygodnia od wydania, najdłuższy czas oczekiwania na publikację to niecałe trzy tygodnie.
Wyrok z 22 października 2020 r. został przekazany do publikacji 27 października i miał się ukazać 2 listopada. Tak się jednak nie stało. 1 grudnia 2020 r. Rada Ministrów podjęła uchwałę, w której zapowiedziała ogłoszenie wyroku po sporządzeniu jego uzasadnienia – choć nie ma żadnych podstaw do tego, by stawiać taki warunek. Stwierdziła też, że „nie istnieje regulacja zobowiązująca Prezesa Rady Ministrów do publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w terminie oznaczonym konkretną liczbą dni lub datą”. Niewątpliwie słowo „niezwłocznie” nie jest datą ani liczbą dni…
Ponieważ wyrok Trybunału Konstytucyjnego wchodzi w życie z dniem ogłoszenia, przez ponad trzy miesiące nadal istniała możliwość aborcji ze względu na wady dziecka poczętego. Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka, opierając się na analizie danych statystycznych, wyliczyło, że w tym czasie dokonano 270 takich aborcji, w tym 105 ze względu na podejrzenie występowania zespołu Downa.
Te trzy miesiące nie zostały w żaden sposób wykorzystane. Już w chwili wydania wyroku liczne wypowiedzi przypomniały fatalną sytuację rodzin wychowujących niepełnosprawne dzieci
i praktyczny brak wsparcia ze strony państwa. Wskazywano, że przede wszystkim powinno się wspierać te rodziny, pokazywano rozwiązania funkcjonujące w innych krajach. Mimo to
w czasie odwlekania publikacji nie uchwalono żadnej ustawy, która zwiększałaby świadczenia dla rodzin wychowujących dzieci niepełnosprawne, nie wdrożono żadnego programu pomocowego.
O jakim konflikcie dóbr mówimy
Wobec licznych protestów, które wywołał wyrok Trybunału, można było oczekiwać, iż jego uzasadnienie będzie zawierało naprawdę solidną argumentację. Czy tak się stało?
Uzasadnienie dokonuje analizy sformułowań zaskarżonej ustawy, odwołuje się do wcześniejszych orzeczeń Trybunału, do literatury prawniczej, ustawodawstwa międzynarodowego, sięga do dyskusji toczących się przed uchwaleniem konstytucji nad kształtem art. 38 nakładającym na państwo obowiązek zapewnienia prawnej ochrony życia.
Bardzo trafnie przywołane jest zdanie z uzasadnienia wyroku Trybunału
z 2008 r.: „Zdecydowanie nieakceptowane w demokratycznym państwie prawnym, realizującym zasady sprawiedliwości społecznej i chroniącym życie oraz niezbywalną godność człowieka, byłoby ograniczenie prawnej ochrony życia człowieka w celu ochrony dóbr lokujących się niżej w hierarchii konstytucyjnej”. Trybunał wyprowadza stąd logiczny wniosek: „Ocena dopuszczalności przerwania ciąży, w przypadku gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, a więc możliwości poświęcania dobra leżącego po stronie dziecka, wymaga wskazania analogicznego dobra po stronie innych osób”. Ponieważ zaskarżony przepis nie wskazywał na takie dobro, Trybunał uznał go za sprzeczny z konstytucją. „Nawet pozbawione wątpliwości stwierdzenie ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu nie oznacza, że dotknięty nimi człowiek nie będzie mógł korzystać w pełni z praw i wolności gwarantowanych konstytucyjnie w postnatalnej fazie życia” – stwierdził Trybunał, podkreślając, że przepis nawet nie wymagał pewności wystąpienia tych okoliczności, a jedynie prawdopodobieństwa.
Trybunał wskazał też, iż nie można automatycznie przyjmować, iż ciężka choroba poczętego dziecka narusza w istotny sposób dobro jego matki, a w przepisie „zabrakło odniesienia do mierzalnych kryteriów naruszenia dobra matki uzasadniających przerwanie ciąży, czyli takiej sytuacji, w której nie można byłoby od niej prawnie wymagać poświęcenia danego dobra prawnego”.
Zdania odrębne bardziej pogłębione niż uzasadnienie
Gdy jednak spojrzymy na całość wydania „Orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego” – oficjalnego zbioru, w którym wyrok z uzasadnieniem się ukazał – zobaczymy zastanawiającą rzecz. Publikacja liczy łącznie 154 strony. Z tego wyjaśnienie motywów wyroku zajmuje niecałe 23 strony. Co zajmuje pozostałe? Oczywiście sama treść wyroku i przedstawienie stanowisk zajmowanych w postępowaniu przed Trybunałem, przede wszystkim jednak pięć zdań odrębnych. Zdania odrębne do wyroku złożyli sędziowie Leon Kieres i Piotr Pszczółkowski, natomiast zdania odrębne do uzasadnienia złożyli sędziowie Zbigniew Jędrzejewski, Mariusz Muszyński i Jarosław Wyrembak (cały skład orzekający liczył 13 osób). Zdanie odrębne sędziego Kieresa liczy 32 strony, zdanie odrębne sędziego Pszczółkowskiego 41 stron, zdanie odrębne Mariusza Muszyńskiego 23 strony. I niestety większa objętość zdań odrębnych odzwierciedla to, że dokonana w nich analiza jest zdecydowanie bardziej pogłębiona i solidna niż samo uzasadnienie.
Tytułem przykładu można wskazać na odwołanie się w uzasadnieniu do aktów prawa międzynarodowego. Jak wiadomo, w większości krajów raczej niestety poszerza się możliwość dokonywania aborcji, niż ją ogranicza. Czy więc rzeczywiście międzynarodowe ustawodawstwo może przemawiać za zwiększeniem zakazu? Oczywiście teoretycznie jest możliwe, że wszystkie kraje odchodzą od faktycznego sensu umów, które zawarły. Jeśli ktoś jednak chciałby postawić taką tezę, musiałby ją wykazać. Tymczasem uzasadnienie tego nie robi, przywołuje jedynie ogólnie brzmiące przepisy, jakby oczywiste było, że uzasadniają one ograniczenie dopuszczalności aborcji. Natomiast zdania odrębne przeprowadzają bardzo szczegółową analizę, wykazując, że na akty prawa międzynarodowego powoływać się tutaj nie można.
Szczególnie uderzająca jest zgodność tutaj sędziów Kieresa i Muszyńskiego. Są to bowiem, można powiedzieć, osoby z przeciwnych biegunów. Leon Kieres jest ostatnim sędzią Trybunału powołanym głosami poprzedniej koalicji rządzącej (w bieżącym roku kończy swą kadencję), natomiast Mariusz Muszyński został powołany na miejsce obsadzone (jest więc, potocznie mówiąc, „sędzią-dublerem”), obecny prezydent mianował go wiceprezesem Trybunału.
Ważne pytania bez odpowiedzi
W swoim zdaniu odrębnym sędzia Leon Kieres szczegółowo wskazuje, co Trybunał powinien był zrobić, by lepiej rozpoznać sprawę. Mówi m.in. o konieczności powołania biegłych, którzy pokazaliby, jak w praktyce interpretuje się zaskarżone przepisy. Jest to moim zdaniem bardzo istotna uwaga, jak się wydaje bowiem z biegiem lat obowiązywania ustawy bardzo rozszerzono zakres chorób, które uzasadniają dokonanie aborcji.
Bardzo trafnie wskazuje również, że jeśli posłowie uważają, iż jakaś ustawa jest sprzeczna z konstytucją, ich obowiązkiem jest w pierwszym rzędzie dokonanie jej zmiany, nie zaś skarżenie do Trybunału Konstytucyjnego. „Trybunał Konstytucyjny nie powinien być miejscem odsyłania spraw «niewygodnych» dla podmiotów wyposażonych w prawo inicjatywy ustawodawczej pod pozorem wniosków o kontrolę konstytucyjności przepisów”. Jak wiadomo, drugą już kadencję pozostaje nierozpoznany projekt społeczny. Być może nie znalazłaby się w Sejmie większość pozwalająca na jego uchwalenie. Posłowie nie mogą jednak uciekać od odpowiedzialności i od zajęcia jasnego stanowiska, zwłaszcza gdy będąc w opozycji ochoczo głosowali za rozmaitymi projektami, wiedząc, że nie mają one szans na uchwalenie.
Jarosław Wyrembak (również „sędzia-dubler”) stawia zarzuty dotyczące sposobu prowadzenia całego postępowania, w tym sposobu sporządzenia uzasadnienia. Postawił sześć pytań, na które jego zdaniem powinno się odpowiedzieć, m.in. czy o życiu bądź śmierci dziecka powinna rozstrzygać jego matka, czy wartość życia ludzkiego wolno mierzyć stanem jego zdrowia.
Do tego wszystkiego trzeba dodać zasadnicze wątpliwości dotyczące składu Trybunału. Po pierwsze, zasiadanie w nim „sędziów-dublerów” – elementarną zasadą jest, że jeśli skład sądu jest obsadzony niewłaściwie, wyrok jest nieważny. Po drugie, obecność w składzie Krystyny Pawłowicz, która jako poseł podpisała w poprzedniej kadencji wniosek do Trybunału. Sędzia nie może rozpoznawać wniosku, który sam złożył. Formalnie Trybunał rozpoznawał nowy wniosek, jednak był on przecież taki sam jak złożony w poprzedniej kadencji.
Z góry można było przewidzieć, że wyrok ograniczający dopuszczalność aborcji spotka się z protestami (choć pewnie nikt nie przewidział ich skali). Tym bardziej więc należało uniknąć wszystkiego, co mogłoby być podstawą kwestionowania wyroku, a uzasadnienie sporządzić w taki sposób, by nikt nie mógł wykazać jego powierzchowności i braku odniesienia się do istotnych kwestii.