To może być historyczny dzień – mówią środowiska pro-life o zaplanowanym na 22 października posiedzeniu Trybunału Konstytucyjnego.
– Tego dnia Trybunał Konstytucyjny zajmie się wnioskiem posłów, którzy proszą o zbadanie, czy aborcja dzieci, u których podejrzewa się występowanie „ciężkich i nieodwracalnych upośledzeń” lub „poważnej choroby zagrażającej życiu”, jest zgodna z naszą konstytucją. Sprawa ta została złożona do Trybunału w 2019 r., a pod wnioskiem podpisało się 119 posłanek i posłów z różnych klubów i partii politycznych. Podobna inicjatywa polityczna grupy posłów z 2017 r. wygasła wraz z zakończeniem poprzedniej kadencji Sejmu. Istnieje szansa, że Trybunał Konstytucyjny wreszcie zabroni zabijania chorych, nienarodzonych dzieci. Jeśli stwierdzi, że aborcja eugeniczna jest niezgodna z konstytucją, to tematem tym nie będzie już musiał zajmować się ani Sejm, ani Senat. Nie będzie też potrzebny podpis prezydenta pod żadną ustawą.
Czy Trybunał będzie analizował także argumenty społeczne, moralne, religijne?
– Nie, poselski wniosek oparty jest wyłącznie na argumentach prawnych natury konstytucyjnej. W oświadczeniu wydanym przez Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka zwróciliśmy uwagę, że eugenika prenatalna jest sprzeczna przynajmniej z trzema przepisami konstytucji. Praktyka ta uderza w ochronę życia człowieka (art. 38), poszanowanie i ochronę godności osoby ludzkiej (art. 30) oraz ochronę przed dyskryminacją (art. 32). Tymczasem Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 7 stycznia 1993 r. legalizuje aborcję eugeniczną, czyli selekcję osób ze względu na stan ich zdrowia. Mamy więc sytuację, w której akt prawny niższego rzędu (ustawa) jest niezgodny z aktem wyższego rzędu (konstytucja). Ufam, że sędziowie Trybunału naprawią to wadliwe prawo. Oczywiście, przesłanki prawne to jedno, i ochrona dzieci w stadium prenatalnym jest tu wartością najwyższą. Jednak wyrok, na który liczymy, jest nam wszystkim potrzebny także z wielu innych powodów.
Jakich?
– Po pierwsze, chodzi o kształtowanie właściwych postaw społecznych wobec osób z różnymi postaciami niepełnosprawności. Jeśli uznamy, że można zabić chore dziecko, to dlaczego nie można – przepraszam za wyrażenie – pozbyć się także dorosłych niepełnosprawnych lub osób starych, niedołężnych? Spójrzmy na Belgię i Holandię, w których eugenika prenatalna otworzyła prawną furtkę do poszerzania zakresu dopuszczalności praktyk eugenicznych o kolejne czynniki selekcji, takie właśnie jak starość, uzależnienie od innych czy tzw. niska jakość życia. Po drugie, prenatalna selekcja eugeniczna prowadzi pośrednio do stygmatyzacji osób już narodzonych z zespołami genetycznymi i chorobami rozwojowymi, które prawo i medycyna uznają za wystarczające do eliminacji człowieka przed narodzeniem. Zastanówmy się, co może czuć dorosła dziewczyna z zespołem Turnera, która na każdym czarnym proteście słyszy, że jest potworem i nie ma dla niej miejsca w społeczeństwie? Co czuje chłopak z rozszczepem kręgosłupa, nastolatka z zespołem Downa? Osoby z jednostkami chorobowymi, które obecnie stanowią wskazanie do aborcji eugenicznej, często przeżywają kryzysy psychiczne i duchowe na skutek postulatów wysuwanych w debacie publicznej o utrzymanie lub poszerzenie przepisów zezwalających na aborcję takich osób jak one.
I po trzecie, „prawo” do aborcji bywa nadużywane, bywa źródłem presji, jakiej poddawani są rodzice nienarodzonego dziecka.
– Niestety. Ile kobiet słyszało: „Pospiesz się, masz mało czasu!”, „Ale o co pani chodzi? Za rok będzie pani miała następne dziecko”, „Po co się męczyć do końca życia, skoro ustawa pani pozwala?”. Wreszcie, jak wielu rodziców jadących do porodu z dzieckiem z zespołem Downa musiało znosić pełne litości: „Nie zdążyli państwo z aborcją?”. Takie komentarze padają ze strony personelu medycznego, który zdaje się zapominać, że Kodeks etyki lekarskiej nakazuje traktować nienarodzone dziecko jako pacjenta. Ale „dobrymi radami” częstują też nierzadko rodzina, znajomi, koledzy z pracy. Oczywiście, w imię dziwnie pojmowanego „dobra” tej kobiety, „dobra” tego małżeństwa… Tymczasem badania naukowe z całego świata pokazują, że matka w ciąży zwykle nie oczekuje propozycji zabicia jej dziecka, ale pomocy materialnej, psychologicznej, duchowej.
Orzeczenie niekonstytutyjności przesłanki eugenicznej przez Trybunał mogłoby więc nie tylko ochronić życie konkretnych osób, ale też zatrzymać pogłębiającą się w naszym społeczeństwie mentalność eugeniczną.
Czy Trybunał może orzec inaczej?
– Oczywiście, że może, jest niezawisły. Jednak mamy wielką nadzieję na powtórzenie sukcesu z 1997 r. Mało kto dziś pamięta, że po wyborach prezydenckich w 1995 r. (przegrana Lecha Wałęsy, wygrana Aleksandra Kwaśniewskiego) już 14 grudnia, jeszcze przed zaprzysiężeniem nowego prezydenta, grupa lewicowych parlamentarzystów (głównie z Unii Pracy) wystąpiła z inicjatywą ustawodawczą nowelizacji Ustawy o planowaniu rodziny z 7 stycznia 1993 r. Nowelizacja ta praktycznie pozbawiała dzieci nienarodzone prawnej ochrony. Wnioskodawcy postulowali tzw. aborcję na życzenie, czyli zabijanie ich w przypadku, gdy „kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej”. W uzasadnieniu – oficjalnym piśmie rozpoczynającym tę procedurę legislacyjną – lewicowi parlamentarzyści dopuścili się kilku ewidentnych kłamstw. Niezgodnie z prawdą napisali m.in.: „Zakaz przerywania ciąży ze względów społecznych spowodował szereg zjawisk patologicznych (...). Znacznie wzrosła liczba przyjęć do szpitali kobiet z rozpoznaniem poronienia w toku, co wskazuje na próbę dokonania przerywania ciąży przez same kobiety. Wzrosła liczba porzuconych noworodków i dzieciobójstw”. Na początku 1996 r. gdański Klub Inteligencji Katolickiej skierował pismo do Prokuratora Generalnego o wszczęcie postępowania karnego wobec posłów, którzy we wniosku o nowelizację podali nieprawdę. Niestety, nowelizację tę przegłosowali w Sejmie postkomuniści i liberałowie, a prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał ją 20 listopada 1996 r. Kobiety mogły więc dokonywać aborcji z tzw. przesłanek społecznych.
Ale senatorowie AWS zaskarżyli nowelizację do Trybunału Konstytucyjnego. Ten 28 maja 1997 r. przywrócił nienarodzonym dzieciom prawną ochronę życia, uznając aborcję z przesłanek społecznych za niekonstytucyjną. W wydanym orzeczeniu Trybunał stwierdził, że: „wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego, jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. (…) Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej”.
Dlaczego posiedzenie sędziów, i to w pełnym składzie, odbędzie się właśnie teraz? Trybunał nie jest związany żadnymi terminami i teoretycznie mógł po raz drugi czekać do końca kadencji, aż poselski wniosek po prostu wygaśnie.
– Być może sędziów zaczęło gryźć sumienie. Jak podało Ministerstwo Zdrowia, w roku 2019 w majestacie prawa zabito 1116 dzieci nienarodzonych. Aż 1074 aborcje wykonano z powodu podejrzenia u dziecka ciężkiej choroby lub kalectwa, czyli z powodu przesłanki eugenicznej. Myślę, że jako społeczeństwo mamy coraz większą świadomość chociażby na temat odczuwania przez dziecko bólu. Dzięki postępowi medycyny wiemy, że pierwsze receptory bólu w ciele dziecka pojawiają się w 7. tygodniu ciąży, a od 20. tygodnia są już obecne w całym ciele. Dzieci nienarodzone z wadą lub chorobą letalną, co do których podejrzewa się, że ich zgon nastąpi w krótkim czasie po porodzie, mają prawo do opieki paliatywnej po narodzeniu i stosowania środków przeciwbólowych. Tymczasem aborcje eugeniczne są często przeprowadzane w zaawansowanych ciążach, w formie indukowanego porodu. Z powodu niedojrzałości układu oddechowego dzieci umierają w bólu na skutek uduszenia, często nie będąc nawet ogrzane w inkubatorze i zabezpieczone w środki znieczulające.
Inną przyczyną wyjęcia wniosku z politycznej zamrażarki może być fakt, że Konfederacja powoli, ale konsekwentnie zdobywa coraz większe poparcie i prawdopodobnie jest to poparcie osób, dla których postulaty pro-life są kluczowe. PiS, który na pierwszej stronie swojego programu wyborczego odwoływał się do ochrony życia, stał się w tych sprawach kompletnie niewiarygodny.
Wydaje się, że załatwienie tak trudnej i drażliwej sprawy przez Trybunał byłoby dla PiS-u najwygodniejszym rozwiązaniem.
– Z pewnością. Widzimy od lat, że projekt „Zatrzymaj aborcję”, którego celem również jest usunięcie z kompromisu aborcyjnego przesłanki eugenicznej, jest dla PiS-u kukułczym jajem, przerzucanym z komisji do komisji, byle tylko nie trzeba było się nim zajmować w Sejmie. Choć prawo do życia jest prawem naturalnym, histeria środowisk proaborcyjnych sprawia, że coraz więcej osób uznaje je za opresyjną moralność katolicką i ideologię, którą najlepiej byłoby zamknąć za grubymi murami jakiegoś klasztoru. Gdyby Trybunał uznał niekonstytucyjność eugeniki prenatalnej, partia rządząca mogłaby tę sytuację dobrze rozegrać, oferując zwiększenie pomocy dla rodzin wychowujących niepełnosprawne dzieci. Taki postulat wysuwamy od lat. Ostatni raz apelowaliśmy o to w liście otwartym do prezesa Jarosława Kaczyńskiego w kwietniu tego roku. Prosiliśmy wówczas o uchwalenie pakietu dwóch ustaw: „Zatrzymaj aborcję” oraz programu realnej pomocy dla niepełnosprawnych. Naszym zdaniem tylko takie rozwiązanie jest dobre i uczciwe. Środowiska proaborcyjne często krzyczą, że obrońcy życia troszczą się tylko o dzieci w brzuchach, nie mając zielonego pojęcia o naprawdę trudnej sytuacji wielu rodzin, w których rodzą się ciężko chore dzieci. Takie uproszczenie jest niesprawiedliwe, ale nie zmienia to faktu, że wsparcie dla osób niepełnosprawnych jest dalece niewystarczające. Nasze stowarzyszenie co miesiąc pomaga finansowo ponad 70 rodzinom chorych dzieci, podobną pomoc świadczy kilka innych organizacji pro-life, ale to ciągle za mało. Chcielibyśmy, aby te działania były inspiracją dla rządzących.
Co masz na myśli, mówiąc „realna pomoc”?
– Obecnie zasiłek pielęgnacyjny pobiera 245 tys. polskich rodzin. Widzimy konieczność podniesienia go o co najmniej 2 tys. zł miesięcznie, co znacząco ułatwiłoby rodzinom ponoszenie kosztów życia, leczenia i rehabilitacji. Wyliczyliśmy, że na ten cel trzeba byłoby wygospodarować z budżetu państwa 5,88 mld zł, co nawet w dobie koronawirusa nie jest zawrotną sumą. Gdy PiS objął władzę, roczne przychody do budżetu wynosiły 286 mld zł, obecnie jest to ok. 400 mld zł. Realna pomoc dla osób niepełnosprawnych byłaby więc stosunkowo niewielkim obciążeniem budżetu. Niezbędne jest również odblokowanie opiekunom pobierającym świadczenia pielęgnacyjne możliwości pracy w oparciu np. o umowy cywilnoprawne.
Przed Trybunałem regularnie odmawiany jest różaniec, Twoje stowarzyszenie organizuje ogólnopolską nowennę za wstawiennictwem św. Jana Pawła II…
– W 1980 r. w Krakowie mój świętej pamięci ojciec zainicjował Krucjatę Modlitwy w Obronie Poczętych Dzieci. Jej celem było przebudzenie świadomości społecznej odnośnie do problemu zabijania nienarodzonych dzieci oraz modlitwa w intencji unieważnienia obowiązującej od 1956 r. ustawy aborcyjnej. Według oficjalnych statystyk w 1965 r. zabito 170 tys. niewinnych dzieci, ale liczba ta mogła realnie sięgać nawet 400–800 tys. nienarodzonych! Do Krucjaty natychmiast dołączyło 3 tys. osób, a przez wszystkie lata modliło się w niej ponad 100 tys. obrońców życia. Równocześnie prowadzili oni akcje edukacyjne, kolportowali broszury zawierające informacje o rozwoju prenatalnym, bo przed erą USG wielu sądziło, iż ten mały człowiek to właściwie „galaretka”. Jestem pewny, że dzięki edukacji, ale przede wszystkim dzięki modlitwie w 1993 r. udało się przyjąć prawo chroniące życie z trzema „wyjątkami”. Zachęcam do udziału w ogólnopolskiej nowennie o odwagę i mądrość dla sędziów Trybunału. Rozpoczniemy ją 13 października, informacji można szukać na www.pro-life.pl.
Niepokoi mnie narracja budowana przez niektóre środowiska przyjazne rodzinie, które zdają się krytykować przesłankę eugeniczną jedynie za jej niejednoznaczność – bo chodzi w niej o podejrzenie choroby lub kalectwa, bo nie ma pewności, czy zabijane dzieci na pewno są chore.
– Dynamicznie rozwijająca się diagnostyka prenatalna musi służyć dobru nienarodzonego dziecka. Po co badać je już w łonie matki? Po to, by mu pomóc, jeśli tego potrzebuje. Dzięki Bogu, coraz częściej operuje się maluchy pod sercami ich mam czy tuż po urodzeniu. Diagnostyka prenatalna ma służyć życiu. Nie może być narzędziem selekcji dzieci, u których podejrzewa się chorobę. Nie chcę budzić nieufności do lekarzy, ale przecież faktem jest, że diagnozy prenatalne są obarczone ryzykiem błędu i ciągle spotykamy rodziców, którzy potwierdzają narodziny zdrowego dziecka pomimo podejrzenia w okresie prenatalnym poważnej choroby czy kalectwa.
Jednak nawet uzyskanie pewności co do niekorzystnej diagnozy prenatalnej nie może stanowić uzasadnienia dla zabijania dzieci – zawsze niewinnych, bezbronnych. W podziale na zdrowych i chorych, na godnych i niegodnych życia, zawiera się największa ludzka niesprawiedliwość. Mam wielką nadzieję, że 22 października prawo do życia zostanie przyznane także tym najmniejszych, najsłabszym. To byłby wielki cywilizacyjny sukces.