Logo Przewdonik Katolicki

Od katolika można wymagać więcej

Konstanty Pilawa
Szymon Hołownia podczas kampanii prezydenckiej w Toruniu, czerwiec 2020 r. fot. Tytus Żmijewski/PAP

Polska 2050 zaprezentowała dokument dotyczący relacji Kościoła i państwa. W dniu jego publikacji Szymon Hołownia występował w roli lidera politycznego i zaangażowanego katolika. W pierwszej wypadł świetnie, w drugiej – blado.

Szymon Hołownia rozpoczął swój występ od haniebnego, jego zdaniem, opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Nazwał ten wyrok atakiem na rację stanu, a następnie stwierdził, że wyjątkowo irytują go obrońcy życia, którzy równie wielkiej uwagi nie przykuwają do tysięcy ludzi umierających co roku z powodu smogu. Rytualna połajanka na Jarosława Kaczyńskiego zajęła znaczną część spotkania z dziennikarzami. Następnie Hołownia płynnie przedstawił postulaty przygotowane przez jego ruch. Swobodne przejście z nieomal krzyku do zagadnień merytorycznych zdradzało populistyczny charakter całego wystąpienia.

Populistyczna retoryka
Retoryka przyjmowana przez Hołownię na briefingu prasowym odpowiada po części wydźwiękowi dokumentu strategicznego, jaki został opublikowany na stronie Polski 2050. Od polityka, który podkreśla przywiązanie do katolicyzmu, a do tego wypowiada się w kwestiach tak dziś istotnych jak relacje państwa i Kościoła, można wymagać więcej. Przede wszystkim wyważenia proporcji.
Analiza „Państwo i Kościół na swoje miejsca” liczy 48 stron, ale jedynie osiem linijek tekstu przeznaczonych jest na ocenę wspólnototwórczej działalności Kościoła i jego roli we współczesnej Polsce. Dokument przyjmuje niemal wyłącznie perspektywę prawno-instytucjonalną. Nie dowiadujemy się więc, jak proponowane zmiany wpłyną na sytuację Kościoła.
Nadrzędny postulat, aby oddzielić instytucjonalną rzeczywistość państwa i Kościoła, jest oczywiście słuszny. Czy jednak katolicy mogą dawać wiarę pomysłom ruchu politycznego, który sprowadza rolę Kościoła do prywatnej sfery duchowej i akcji charytatywnych? Na stronie 5 czytamy: „Sugerujemy, że zmiany […] nie powinny jednak w żadnym razie prowadzić do eskalacji postaw wrogich wobec Kościoła Katolickiego. Przeciwnie, chodzi o to, by sprawy duchowe pozostawić w prywatnej sferze”. Tymczasem religia chrześcijańska jest religią publiczną. Kościół to przecież z greckiego ekklesia, a więc wolna wspólnota manifestująca swoje przywiązanie do Chrystusa nie tylko w zaciszu budynku sakralnego lub domu, ale wszędzie – w pracy, w działalności gospodarczej i polityce.
Populizm, ultraliberalne rozumienie roli Kościoła, a także ogłoszenie dokumentu dzień po opublikowaniu wyroku TK mogą przyćmić konkretne postulaty Polski 2050. A byłoby szkoda, bo duża ich część zasługuje na dowartościowanie i poważną debatę.

Oddzielić ziarna od plew
Pomysły środowiska Hołowni na nowe ułożenie stosunków państwa i Kościoła można podzielić na dwie kategorie: przyczynkarskie mające przede wszystkim charakter symboliczny oraz istotne mogące przynieść realną zmianę.
Do pierwszej kategorii pomysłów obliczonych na szybki polityczny zysk należą: cennik pogrzebów, kodeks dobrych praktyk dla urzędników uczestniczących w uroczystościach religijnych oraz słuszny, aczkolwiek oczywisty pomysł na prześwietlenie relacji finansowych państwa z działalnością ojca Rydzyka.
Do poważniejszych postulatów zaś: powołanie państwowej komisji nastawionej na zbadanie przestępstw seksualnych wśród księży, rezygnacja z dotychczasowego modelu nauczania religii oraz usunięcie Funduszu Kościelnego.
Pierwszy postulat jest słuszny. Problem z osądzeniem i ukaraniem przestępców seksualnych nie powinien spoczywać wyłącznie na barkach Kościoła, który poczynił w tym kierunku znaczne postępy. Także państwo powinno ingerować: wszak księża są jednocześnie polskimi obywatelami. Jednocześnie trzeba uważać, żeby działalność tego typu organu nie przyczyniała się do publicznego linczu, ale dążyła do przywrócenia sprawiedliwości.
Według Polski 2050 decyzja o nauczaniu religii powinna spoczywać na radzie pedagogicznej, samorządzie uczniowskim i rodzicach, a katecheza – być współfinansowana przez Kościół, samorząd i budżet centralny. Jest to pomysł ciekawy i wart dyskusji. Potencjalnie największą jego zaletą jest konieczność bezpośredniego i również materialnego zaangażowania rodziców w edukację religijną ich dzieci. Kościół to przecież nie tylko księża, ale i świeccy. Postulat wymaga jednak dyskusji z samym Kościołem. Ostatecznym celem z perspektywy katolika powinna być przecież troska o nieutrudniony dostęp do lekcji religii.
Likwidacja zaś Funduszu Kościelnego oraz namysł nad alternatywnymi formami finansowania, m.in. składek na ubezpieczenia społeczne księży, to kierunkowo słuszne postulaty, niemniej wymagające pogłębionego namysłu i badań, których w opracowaniu Hołowni brakuje.

Po co osłabiać Kościół?
Dlaczego w ogóle katolik ma ograniczać przywileje Kościoła i instytucjonalnie go osłabiać? Wydaje się przecież, że w jego interesie leży jak najlepsze systemowe umocowanie katolicyzmu. Takie rozumowanie jest jednak błędne, a także sprzeczne z duchem Soboru Watykańskiego II. Jak nauczał Benedykt XVI w 2011 r. we Fryburgu, „kiedy Kościół jest wolny od obciążeń oraz materialnych i politycznych przywilejów, może skuteczniej i prawdziwie po chrześcijańsku docierać do całego świata, może naprawdę otwierać się na świat. […] Kościół otwiera się na świat nie po to, żeby zdobyć zwolenników instytucji mającej własne roszczenia do władzy”.
Dlatego też ogólny kierunek zarysowanych postulatów przez ruch Szymona Hołowni uważam za słuszny, a także zgodny z katolicką nauką społeczną. Dziś Kościół w Polsce musi stać się bardziej ewangeliczny, a mniej korporacyjny. Ograniczenie jego często nieformalnych przywilejów może przynieść dla wspólnoty kościelnej nie tylko większą wiarygodność w oczach świata, ale i odnowioną zdolność do głoszenia Ewangelii.
Zapewne ewentualne wejście w życie tych zmian osłabiłoby materialną pozycję Kościoła, mogłoby też po części zneutralizować nieformalne stosunki ze światem polityki, które szkodzą jego wizerunkowi. Jednocześnie nie można zapominać, że ideał Kościoła ubogiego nie oznacza sprowadzenia go do „duchowej sfery prywatnej” i akcji charytatywnych.

Konstanty Pilawa
Redaktor naczelny czasopisma idei „Pressje”. Redaktor, wydawca i szef działu „Nowa chadecja” na portalu opinii Klubu Jagiellońskiego

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki