Pomimo pandemii i towarzyszącego jej kryzysu rządzący zrealizowali swoje zapowiedzi i w 2021 r. emeryci otrzymają nie tylko trzynastą (w kwietniu), ale też czternastą (w listopadzie) emeryturę. Co ciekawe, pomysł ten, krytykowany przecież z wielu stron, spotkał się z niezwykłą jak na polski parlament akceptacją większości środowisk politycznych. Za przegłosowaniem ustawy głosowało aż 420 posłów. Najwyraźniej większość opozycji zrozumiała, że transfery pieniężne są dobrze odbierane przez Polaków, więc nie ma sensu z nimi na siłę walczyć. Świadczenie w wysokości 1250 złotych trafi do 9,1 mln emerytów i rencistów, więc jego koszt będzie spory – mowa o około 11,5 mld złotych. Gdyby do tego doliczyć trzynastą emeryturę, to okaże się, że na dodatkowe świadczenia dla emerytów będziemy przeznaczać jakąś połowę tego, co na 500 plus. Jak na razie jednak rządzący wzbraniają się przed formalnym uznaniem emerytalnej „czternastki” za rozwiązanie trwale włączone do polskiego systemu społecznego. W przeciwieństwie do wypłacanej co roku „trzynastki”, jak na razie ma ona formę jednorazową, a co będzie w kolejnych latach, to się dopiero okaże.
Czternastka lepsza niż trzynastka
To może się wydać paradoksalne, ale czternasta emerytura ma większy sens niż trzynasta. A to dlatego, że wprowadzono w niej kryterium dochodowe. Otrzymają ją jedynie ci, których świadczenie jest niższe od 2,9 tys. zł brutto. Dlaczego to jest istotne? Oczywiście same świadczenia powszechne również mają sens, ale akurat w przypadku dodatkowej emerytury niekoniecznie – tutaj selekcja beneficjentów jest prosta, bo wszystkie dane ma ZUS.
Generalnie sytuacja dochodowa polskich emerytów jest niezła, na co zwracało uwagę wielu krytyków emerytalnej trzynastki. Przeciętny dochód rozporządzalny na głowę w gospodarstwie domowym złożonym z osób powyżej 60. roku życia w 2018 r. wyniósł 1970 zł, tymczasem w gospodarstwach domowych poniżej 60. roku życia jedynie 1705 zł. Seniorzy są też najmniej zagrożoną ubóstwem grupą wiekową w Polsce – zasięg skrajnego ubóstwa wynosi wśród nich 4,3 proc., wśród pozostałych dorosłych 5,6 proc., a wśród nieletnich nawet 6 proc. Tak więc na tle całej Polski emeryci nie mają na tyle złej sytuacji finansowej, żeby szeroko kierować do nich duże strumienie pieniędzy (a przynajmniej nie w pierwszej kolejności).
Tylko że przeciętne wskaźniki niekoniecznie wiele mówią o sytuacji poszczególnych grup. Także wśród emerytów występują nierówności, choć znacznie mniejsze niż wśród pracowników, bo system emerytalny przeciwdziała wypłacaniu zbyt wysokich świadczeń poprzez zaniechanie poboru składek od najwyższych wynagrodzeń. Poza tym ci najmniej majętni emeryci mają ograniczone możliwości poprawienia swojej sytuacji finansowej. Znacznie mniejsze niż niezamożni pracownicy. Często są przecież już niezdolni do pracy, więc mając niskie dochody, tkwią w pułapce bez wyjścia. Mogą jedynie liczyć na dobroć państwa lub wsparcie ze strony dzieci. Często ratują się też pożyczkami – wartość kredytów konsumpcyjnych, którymi obciążeni są seniorzy, stale rośnie (w przeciwieństwie do kredytów hipotecznych) i w 2018 r. osiągnęła już kwotę 36,4 mld zł.
Tak więc wsparcie mniej zamożnych emerytów i rencistów ma sens. Dzięki temu, że otrzymają tę kwotę jednorazowo, a nie w postaci podwyżki, będą mogli oni wydatkować ją na jakiś poważniejszy zakup lub jednorazową spłatę części zadłużenia. Przy czym trzeba jednak zauważyć, że próg dochodowy został ustalony na tyle wysoko, że te pieniądze nie trafią jedynie do najbiedniejszych – w 2018 r. średnia emerytura wyniosła 2,3 tys. brutto. W 2021 r. pewnie wzrośnie, ale można zakładać, że czternastka trafi także do części emerytalnej klasy średniej.
Regiony bez geriatrii
Fatalnie by się jednak stało, gdyby z powodu obu dodatkowych emerytur zabrakło pieniędzy budżetowych na pozafinansowe świadczenia dla osób starszych, które od lat wołają o to, żeby ktoś się nimi na poważnie zajął. Przede wszystkim chodzi o pomoc osobom starszym w ich miejscach zamieszkania. Niemal co szósty senior w Polsce przyznaje, że jego zdolność do wykonywania czynności jest poważnie ograniczona. Prawie co trzeci wskazuje, że jego poruszanie się jest ograniczone „niezbyt poważnie”, a tylko nieco ponad połowa nie ma z tym żadnego problemu. Tymczasem w skali kraju opieką domową objęty jest jedynie co setny senior. Ta ogromna luka między potrzebami a możliwościami systemu sprawia, że duża grupa osób starszych jest pozostawiona sama ze swoimi codziennymi, czasem bardzo trywialnymi problemami. A skala tych potrzeb będzie się jedynie zwiększać, gdyż z roku na rok jako społeczeństwo się starzejemy.
Równie ważny, co usługi opiekuńcze, jest też rozwój ochrony zdrowia. To oczywiście wraca jak mantra przy okazji każdej dyskusji o sytuacji osób starszych, ale to nie jest wina komentujących, że nic się w tym temacie nie poprawia. Z powodu niedofinansowania naszego systemu opieki zdrowotnej wielu pacjentów nie ma zaspokojonych swoich potrzeb w tym względzie, na czym tracą głównie seniorzy – bo ich potrzeby są tutaj największe, a ich niewypełnienie najczęściej grozi utratą życia. Co ósmy polski senior w 2018 r. nie mógł skorzystać z jakiegoś świadczenia opieki zdrowotnej, które było mu potrzebne. W 40 proc. przypadków było to spowodowane zbyt długą kolejką do świadczenia. Dla 17 proc. powodem była konieczność poniesienia zbyt dużego kosztu, gdyż usługa nie była objęta powszechnym ubezpieczeniem zdrowotnym. Wielu seniorów zgłasza także problemy z dotarciem do placówki – mowa szczególnie o mieszkańcach wsi. Tradycyjnie zupełnie leży w Polsce geriatria – w 2018 r. aż w pięciu województwach był zaledwie jeden oddział geriatryczny, a w warmińsko-mazurskim w ogóle nie było żadnego. To jest niepojęte, że tak długo tolerujemy tę sytuację.
Hałas i mróz
Wiele osób starszych zgłasza także zastrzeżenia do otoczenia, w którym żyją. Choć sama sytuacja mieszkaniowa emerytów nie jest najgorsza, to zamieszkiwane przez nich lokale często są położone w niespecjalnie przyjaznym dla seniorów środowisku. Na przykład w zakorkowanych i zadymionych starszych rejonach śródmieść. Co szósty senior przyznaje, że mieszka w zbyt hałaśliwym lub zanieczyszczonym otoczeniu. Szczególnie hałas, na który wielu młodszych obywateli nie zwraca specjalnej uwagi, może dotykać starszych mieszkańców miast. Zanieczyszczenie powietrza zwiększa zaś ryzyko problemów sercowo-naczyniowych, które zaczynają dawać o sobie znać zwykle w starszym wieku. O ile zanieczyszczeniem powietrza zaczęliśmy się wreszcie na poważnie zajmować, o tyle problem hałasu jest zupełnie nieobecny w polskiej debacie publicznej i polityce. Oczywiście są normy hałasu, ale one są regularnie przekraczane na większości polskich ulic i nikt sobie z tego nic nie robi. Kolejny problem dotykający głównie osoby starsze to temperatura w mieszkaniach. Co dziewiąty senior wskazuje, że jego lokal nie zapewnia mu komfortu termicznego. O ile bloki w Polsce zostały solidnie docieplone, o tyle temperatura w kamienicach, w których mieszkają w większości ludzie starsi, potrafi być nieznośna.
Sama służba zdrowia wymaga dofinansowania kwotą rzędu 40 mld zł, żebyśmy mogli dojść przynajmniej do poziomu Czech. Oczywiście samo dofinansowanie świadczeń zdrowotnych kluczowych dla seniorów mogłoby być tańsze, jednak nawet w tak ograniczonym zakresie musielibyśmy na to wydać 10–15 mld zł. Kolejne miliardy pochłonęłaby również poważna reforma usług opiekuńczych, o pozostałych problemach nie mówiąc. A przecież nie wspomnieliśmy nawet o aktywizacji osób starszych, która również jest problemem (choć tu akurat nie potrzeba już góry pieniędzy, a raczej przemyślanych rozwiązań). Niestety, całkiem prawdopodobne, że poprawa sytuacji osób starszych w Polsce ograniczy się jedynie do transferów, bo na pozostałe kwestie zabraknie już zasobów.