Logo Przewdonik Katolicki

Zmuszona do aborcji

Krzysztof Jankowiak
fot. Penelope Barritt REXShutterstock/EAST NEWS.jpg

Brytyjski sąd nakazał 20-letniej kobiecie dokonanie aborcji. Na nic zdały się zapewnienia kobiety, że chce urodzić dziecko oraz jej matki, która deklarowała pomoc w wychowaniu wnuka. Na szczęście decyzja została uchylona.

W Wielkiej Brytanii nie ma zakazu aborcji, decyzja o jej dokonaniu zależy więc tak naprawdę od woli kobiety. Okazało się jednak, że do aborcji można zostać w majestacie prawa zmuszonym. I choć decyzja ta została uchylona na skutek wniesionego odwołania, warto się bliżej przyjrzeć okolicznościom jej wydania i stojącym za nią rozumowaniem.
Zmuszanie do aborcji przez władzę państwową budzi jak najgorsze skojarzenia. W czasie II wojny światowej przymusowych aborcji dokonywano na Polkach umieszczonych w obozach koncentracyjnych. W Chinach w latach 1977–2015 obowiązywała polityka jednego dziecka, która w skrajnych wypadkach oznaczała przymusowe aborcje „nadliczbowych” dzieci (nawet w ósmym i dziewiątym miesiącu ciąży!) – szacuje się, że np. w 2001 r. uniemożliwiono w ten sposób przyjście na świat około 20 tysiącom dzieci.
 
Dobro kobiety? Nieistotne!
Osobą, którą chciano zmusić do aborcji w Wielkiej Brytanii jest 20-letnia dziewczyna pochodzenia nigeryjskiego, będąca już w 22. tygodniu ciąży.
Przeprowadzenie aborcji nakazał tzw. Trybunał Ochrony – istniejący od 2005 r. specjalny sąd rozpatrujący problemy prawne osób o obniżonej zdolności umysłowej. Właśnie niepełnosprawność intelektualna matki dziecka miała być wystarczającą przesłanką do aborcji. Matkę mianowicie ma cechować „umiarkowanie poważne” upośledzenie utrudniające naukę. Co istotne jednak, matka nie chciała aborcji. Co więcej, aborcji nie chciała także jej matka (czyli babka mającego się narodzić dziecka), deklarująca gotowość zajęcia się jego wychowaniem.
Aborcja przez jej zwolenników przedstawiana jest jako prawo kobiety, a jej dopuszczalność jako wyraz troski o dobro kobiet. Okazuje się jednak, że dobro kobiety potrafi być kompletnie nieistotne. Trybunał przecież zupełnie nie liczył się z wolą kobiety ani z wolą jej rodziny. Niepełnosprawność intelektualna nie musi oznaczać niemożności wyrażania swojego zdania w istotnych kwestiach. – Nie docenili umiejętności radzenia sobie w codziennym życiu oraz stopnia rozwoju intelektualnego – stwierdziła matka dwudziestolatki.
Przede wszystkim jednak decyzja Trybunału Ochrony nie wzięła pod uwagę dobra kobiety, narażając ją na potężną traumę związaną z samą aborcją. Aborcja pociąga za sobą negatywne skutki w kobiecej psychice, nawet wtedy gdy jest przez nią chciana (choć nie zawsze kobieta potrafi powiązać swoje trudności z dokonaną aborcją), a tutaj mówimy przecież o aborcji, która miała być wykonana przemocą. Wydawałoby się, że skoro nie bierze się pod uwagę dobra mającego się narodzić dziecka, to podstawą decyzji będzie chociaż dobro kobiety. Warto więc prześledzić rozumowanie sędzi Nathalie Lieven, która nakazała aborcję.
 
Aborcja lepsza niż adopcja
Otóż zdawała sobie ona sprawę – przynajmniej do pewnego stopnia – z negatywnych skutków aborcji. – Nakazanie kobiecie dokonania aborcji, gdy wydaje się, że ona sama jej nie chce, jest bardzo głęboką ingerencją – stwierdziła. Mimo to uznała zmuszenie do aborcji za dopuszczalne: – Myślę, że [kobieta] doznałaby większego urazu spowodowanego odebraniem jej już urodzonego dziecka – powiedziała.
Takie twierdzenie musi zdziwić – adopcje są rzeczą powszechną na całym świecie i choć naturalni rodzice często tęsknią za swoimi dziećmi, nie przeżywają z tego powodu jakichś drastycznych traum, wiedząc, że dzieci trafiają do kochających rodzin. Prawdziwie drastyczny przebieg potrafi mieć natomiast syndrom postaborcyjny. Skąd więc taki wniosek pani sędzi? Otóż stwierdziła ona, że „na tym etapie będzie to już prawdziwe dziecko”.
Okazuje się więc, że nieliczenie się z dobrem kobiety jest prostą konsekwencją samej akceptacji aborcji. Aby uznać aborcję za dopuszczalną, zaprzecza się przecież człowieczeństwu poczętego dziecka. Skoro więc „nie jest to prawdziwe dziecko”, ideologiczne myślenie każe przyjąć, że większym urazem dla kobiety niż przymusowa aborcja będzie oddanie dziecka do adopcji – mimo że doświadczenia kobiet są dokładnie przeciwne. W ten sposób dobro kobiety realnie przestaje być brane pod uwagę, choć za dostępnością do aborcji mają stać właśnie prawa kobiet.
Wypada jeszcze zadać bardziej podstawowe pytanie: dlaczego w ogóle Trybunał Ochrony zajmował się tą sprawą? „Decyzja Trybunału stanowi wyraz nadmiaru władzy państwa nad obywatelami” – stwierdzili biskupi Anglii i Walii. Mamy tutaj do czynienia z ciekawym paradoksem. Zarzut, że państwo decyduje za kogoś, czy może mieć dzieci, pojawia się przecież w ustach zwolenników aborcji. Zarzut ten jest fałszywy – zakaz aborcji nie narzuca przecież ani nie zabrania nikomu poczęcia dziecka, natomiast służy ochronie dziecka już poczętego. Tutaj natomiast rzeczywiście państwo uzurpowało sobie władzę decydowania o tym, czy dana osoba może mieć dziecko.
 
Haniebny wyrok
Jednak na świecie poczyna się całkiem sporo dzieci matek nieżyjących w małżeństwie, w różnych aspektach nieprzygotowanych do macierzyństwa. Nie jest to na pewno zjawisko godne pochwały, ale przecież nie każde takie poczęcie powoduje zainteresowanie władz, które decydowałyby o tym, czy dziecko ma prawo się urodzić. Co w tym wypadku spowodowało zainteresowanie władz? Niepełnosprawność matki.
Wydawałoby się, że w dzisiejszym społeczeństwie, starającym się wychodzić naprzeciw potrzebom ludzi niepełnosprawnych, niepełnosprawność intelektualna nie będzie przyczyną jakiejkolwiek dyskryminacji. Stało się jednak inaczej. Znów nasuwają się najgorsze skojarzenia – z eugenicznymi działaniami hitlerowskich Niemiec. Z kolei amerykańscy komentatorzy porównali decyzję angielskiego Trybunału Ochrony do wyroku Sądu Najwyższego USA z 1927 r., który utrzymał w mocy decyzję o przymusowej sterylizacji niepełnosprawnej intelektualnie kobiety. Sędzia Oliver Wendell Holmes argumentował wówczas, że „trzy pokolenia imbecyli wystarczą”. Tamten wyrok amerykańskiego Sądu Najwyższego jest dziś powodem do wstydu, jednak w Wielkiej Brytanii zdarzyło się rozstrzygnięcie zadziwiająco podobne. Czyżby dopuszczalność aborcji budziła dawno zapomniane upiory?
Decyzja Trybunału Ochrony wzbudziła liczne protesty. Tysiące ludzi podpisało petycję wzywającą brytyjskiego ministra ds. zdrowia i opieki społecznej Matthew Hancocka do interwencji w tej sprawie. Krytyczne oceny można było znaleźć w mediach. I jak widać przyniosło to efekt w postaci uchylenia decyzji przez sąd apelacyjny. Trzeba jednak zadać sobie pytanie: czy ta sytuacja się nie powtórzy? Gdy przed laty wprowadzano dopuszczalność aborcji, budziło to sprzeciwy. Później jednak aborcję uznano za coś normalnego, niektórzy nawet zaczęli zaliczać ją do praw człowieka. Czy więc kiedyś nie uzna się za normalne tego, że władze państwowe będą decydować o tym, czy dziecko ma prawo się urodzić?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki