Żona Oscara, Vanessa, w ostatniej chwili wycofała się. On popłynął, razem z dwuletnią córką. Nurt okazał się zbyt silny. Utonęli na oczach żony i matki. Ich ciała wyłowiono po dwóch dniach.
Zdjęcie z granicy Meksyku i USA obiegło cały świat. Przypomniało ono to sprzed czterech lat, z tureckiego Bodrum. W obu przypadkach dzieci zginęły, gdyż ich rodzice – ryzykując niemal wszystko – chcieli im zapewnić lepszą przyszłość. To nie jedyne ofiary ostatnich dni. W tym samym czasie znaleziono ciała czterech innych osób: młodej kobiety, dwójki dzieci i noworodka, które zmarły prawdopodobnie z powodu upałów i odwodnienia.
W lutym 2016 r. na pograniczu amerykańsko-meksykańskim Mszę odprawił papież Franciszek. W Ciudad Juarez mówił wtedy, że nie można zaprzeczać istnieniu „kryzysu humanitarnego, który w ostatnich latach dał o sobie znać w postaci migracji tysięcy osób, które czy to pociągami, czy na autostradach, a nawet pieszo, przemierzały setki kilometrów przez góry, pustynie czy niegościnne drogi”. Ojciec Święty podkreślił wtedy, że „ta tragedia ludzka, jaką stanowi wymuszona migracja, jest dziś zjawiskiem globalnym”. Kryzys ten, który można mierzyć liczbami, „my chcemy mierzyć imionami, historiami, rodzinami” – zauważył Franciszek. Dodał, że są to nasi „bracia i siostry, którzy wychodzą [ze swych domostw], popychani do tego przez ubóstwo i przemoc, handel narkotykami i przestępczość zorganizowaną”. „Nigdy więcej śmierci i wykorzystywania ludzi!” – apelował trzy i pół roku temu Franciszek.