Celem takiego sposobu postępowania było zastraszenie ludności polskiej i wywołanie psychozy strachu, aby w ten sposób zapobiec wszelkim przejawom pomocy żydowskim uciekinierom. Kara śmierci dla „sprawców” takich „aktów gwałtu” na dziele budowy Wielkiej Rzeszy w okupowanej Polsce okazała się niewystarczająca z punktu widzenia niemieckich władz. Analiza udokumentowanych aktów represji za wspomniane czyny „przestępcze” umożliwia odtworzenie procesu ich stopniowej radykalizacji. (…)
Rutynowe działania
Aniela i Michał Niziołowie z Łańcuta udzielili latem 1942 r. schronienia Kalmanowi Volkenfeldowi, jego żonie i siedmioletniemu dziecku, których przyprowadził do nich znajomy granatowy policjant. Po kilku dniach, na skutek donosu folksdojcza Feliksa Krausego, żandarmi niemieccy przeprowadzili rewizję w domu rodziny Niziołów. Odnalezioną tam rodzinę żydowską rozstrzelano na miejscu. Aniela Nizioł została zabrana przez żandarmów na posterunek, wypuszczono ją jeszcze tego samego dnia. Dzień później żandarmi aresztowali ją ponownie i wkrótce rozstrzelali. Egzekucję wykonał żandarm Josef Kokott. W czasie rewizji męża Anieli, Michała, nie było w domu. O rewizji został ostrzeżony przez sąsiada. Ukrył się, Niemcy bezskutecznie poszukiwali go do końca okupacji.
Z opisu tych wydarzeń wynika, że latem 1942 r. żandarmi w Łańcucie nie mieli jeszcze wystarczająco wypracowanych metod postępowania z osobami pomagającymi Żydom. Decyzja o rozstrzelaniu Anieli Nizioł zapadła drugiego dnia po odkryciu, gdy tymczasem ukrywająca się rodzina została zabita na miejscu bez żadnych formalności. Wskazuje to, że natychmiastowa egzekucja zbiegów z gett była dla niemieckich „stróżów prawa” działaniem rutynowym, które nie wymagało dodatkowych konsultacji ani rozkazów. (…)
Po ogłoszeniu rozporządzeń Friedricha-Wilhelma Krügera z 28 października i 10 listopada 1942 r. sankcje za pomoc uciekinierom żydowskim zostały znacząco zaostrzone. W ramach represji Niemcy zaczęli mordować za te „zbrodnie” nawet całe rodziny wraz z małymi dziećmi. Przykładowo 28 listopada 1942 r. żandarmi z posterunku w Radgoszczy (Landkomissariat Dąbrowa Tarnowska) zorganizowali obławę na ukrywających się w pobliskich lasach uciekinierów żydowskich, rozstrzeliwując ich na miejscu. Niemcy przeszukiwali również zabudowania w Porębach i okolicznych miejscowościach gminy Radgoszcz. Rano grupa około dziesięciu Niemców pod dowództwem żandarma Engelberta Guzdka otoczyła dom Anny Wójcik w Porębach (jej mąż został wcześniej zesłany do KL Auschwitz, gdzie zginął). Akcję tę następująco opisał lokalny historyk:
„Niemcy wołali, by Żydzi wyszli z zabudowań. Ci jednak siedzieli na strychu. Guzdek zawołał wartę oraz sąsiadów i jednemu z nich, Leonowi Borkowi, kazał wyprowadzić bydło z obory. Zaczęli rzucać granaty. Wtedy Żydzi wyszli na podwórze. Ojca i córkę zabrali prześladowcy na konny wóz i wywieźli. Młodego Żyda zastrzelili. Guzdek wpadł do wnętrza i wymordował rodzinę Wójcików. Zginęli Anna Wójcik, Bronisław Kmieć – syn z pierwszego małżeństwa, dwoje dzieci […], czteroletnia Janina i licząca pół roku Bronisława. Dzieci leżały przy progu z wielokrotnie przestrzelonymi piersiami. Ich matka siedziała w kuchni przy ścianie też martwa. Młody Żyd jeszcze żył, ale kazali go zakopać”. (…)
Odpowiedzialność zbiorowa
Jedna z największych zbrodni niemieckich na Polakach za pomoc żydowskim uciekinierom miała miejsce 6 grudnia 1942 r. w znajdującej się na terenie dystryktu radomskiego miejscowości Stary Ciepielów (pow. Lipsko) oraz sąsiedniej wsi Rekówka. Wśród ofiar było dwadzieścioro dzieci, najmłodsze siedmiomiesięczne, a przebieg tej zbrodni został już stosunkowo dobrze opisany. Feralnego dnia do Starego Ciepielowa przybyła grupa niemieckich żandarmów i otoczyła trzy zagrody, należące do rodzin Kosiorów, Obuchiewiczów i Kowalskich. Niemcy ujęli gospodarzy wraz z ich żonami i dziećmi oraz dwóch ukrywających się uciekinierów żydowskich. Po paru godzinach przystąpili do rozstrzeliwań. Najpierw zamordowali małżeństwo Kosiorów i sześcioro ich dzieci, w wieku od sześciu do osiemnastu lat, oraz wspomnianych Żydów. Egzekucji dokonali w stodole, którą następnie podpalili. Potem zamordowano rodzinę Kowalskich wraz z piątką ich dzieci, w wieku od roku do szesnastu lat, oraz rodzinę Obuchiewiczów i czwórkę ich dzieci, w wieku od siedmiu miesięcy do sześciu lat. Po dokonaniu tego mordu w domu rodziny Kowalskich podłożono ogień i spalono go.
W tym samym czasie blisko dziesięciu innych żandarmów przybyło do sąsiedniej wsi Rekówka. Otoczyli tam dwie zagrody: rodziny Kosiorów (spokrewnionych z Kosiorami ze starego Ciepielowa) z czwórką dzieci, w wieku od dwóch do dziesięciu lat, oraz rodziny Skoczylasów. Wszystkich zatrzymanych Niemcy spędzili do stodoły, gdzie ich rozstrzelali, a stodołę spalili. Tego dnia Niemcy rozstrzelali w Starym Ciepielowie i w Rekówce łącznie trzydzieści trzy osoby, w tym dwójkę dorosłych żydowskich uciekinierów. Te i inne akcje represyjne zawsze odbijały się szerokim echem w okolicy i powodowały, że tylko nieliczni Polacy decydowali się pomagać żydowskim uciekinierom. (…)
Przedstawione tutaj formy represji za pomoc Żydom od grudnia 1942 r. stały się w Generalnym Gubernatorstwie powszechne, a w 1943 r. stanowiły już swoistą normę. Pozwala to na przypuszczenie, że mamy w tym wypadku do czynienia z efektami zalecenia odgórnego, wydanego w listopadzie 1942 r., które zaostrzyło i rozszerzyło represje za okazywanie pomocy Żydom na rodzinę „sprawcy”, w tym jego dzieci. (…)
Strach przed Niemcem
Opisane represje i zbrodnie były dokonywane przez okupantów publicznie w sposób celowy. Niemieccy oprawcy zmuszali sąsiadów ofiar do przyglądania się egzekucjom i paleniu zagród, często także zmuszali ich do pomocy w przeprowadzaniu rewizji, wywożenia dobytku pomordowanych oraz zakopywania ich ciał. Niemcy ostrzegali przy tym pozostałych mieszkańców, że taki sam los spotka każdego, kto będzie pomagał żydowskim uciekinierom. Wykonywanie publicznych egzekucji i drakońskich kar miało zastraszyć polską ludność i zniechęcić do udzielania pomocy Żydom. (…)
Pokazowe rozstrzeliwania łamiących niemiecki zakaz pomagania żydowskim uciekinierom Polaków wraz z rodzinami stały się od grudnia 1942 r. normą na prowincji w Generalnym Gubernatorstwie. Ta niezwykle drastyczna forma terroru okazała się bardzo skuteczna. Szczególnie silne przerażenie wywoływało rozstrzeliwanie dzieci, jako że tylko nieliczni rodzice byli i są gotowi świadomie narażać życie własnych dzieci dla ratowania innych. Ochrona własnych dzieci, szczególnie małych, przed śmiertelnym niebezpieczeństwem jest przecież jednym z podstawowych instynktów samozachowawczych.
Fragmenty pochodzą z książki Kto dopomoże Żydowi… Bogdana Musiała, wydanej właśnie przez wydawnictwo Zysk i S-ka. Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.