Logo Przewdonik Katolicki

Ich życie to permanentna depresja

ks. dr Mirosław Tykfer
fot. Ksenia Shaushyshvili

Jesteś nieszczęśliwy, nie wierzysz, że twoje życie ma przyszłość, masz myśli samobójcze… Może masz depresję, a może po prostu jesteś osobą bezdomną. Moim odkryciem – po regularnym spotykaniu ludzi bezdomnych – było właśnie to: ci ludzie potrzebują nadziei.

Nie tylko materialnego wsparcia, nie tylko pomocy w szukaniu pracy, nie tylko regularnego dożywiania… Nie tego najpierw. Przeczy temu piramida Maslowa: ważne jest najpierw to, co najbardziej potrzebne, wręcz konieczne, a dopiero potem cała reszta. Czy na pewno?

Spotykając bezdomnych, można mieć na początku takie właśnie wrażenie. Że im chodzi przede wszystkim o przetrwanie do następnego dnia. Że potrzebują naszych stołówek z ciepłymi posiłkami, autobusu, który rozwozi zupę, lekarzy, którzy przyjmują za darmo i nie wystraszą się przykrego zapachu. Można długo być przekonanym, że gdyby im to wszystko zapewnić i pomóc znaleźć pracę, to wszystko by się w ich życiu jakoś poukładało. No i pomagamy: mamy do tego wyspecjalizowane instytucje, budujemy ośrodki, wydajemy publiczne pieniądze. Są też wolontariusze, są ludzie, którym ich los jest nieobojętny. I dobrze, że to wszystko jest. Gdyby tego nie było, odzywałyby się w nich najgorsze instynkty. Tam, gdzie nie ma jedzenia, gdzie brakuje ciepła, gdzie coś bardzo boli, tam pojawiają się demony.

No więc dlaczego tak jest, że jak już dostaną co trzeba, to nadal nie potrafią się pozbierać. A może są po prostu leniwi? Może żyją tak z wyboru, a my się naiwnie nad nimi litujemy, zamiast od nich wymagać? No i jeszcze piją…

A jednak wsłuchując się w ich historie, odkrywam, że przynajmniej niektórzy z nich mają prawie wszystko, a zachowują się jakby nic nie posiadali, jakby nic nie dawało im spokoju. Mają mieszkania, ale wychodzą na ulice i nic ich już prawie od bezdomnych nie odróżnia. Prócz tego, paradoksalnie, że mają dom. Wychodzą, bo wciąż czegoś szukają.

Odkrywam historie tych, który tak przyzwyczaili się do zimna, że mogą spać w namiocie przy minus dwudziestu stopniach. Dostali na zimę piecyk, ale porąbali go, potrzebowali na wódkę. Bez wódki życie uważają za nieznośne.

Odkrywam historię starszej pani, która mieszka w małym pokoju, bez prądu i ciepłej wody. Ma swego rodzaju „dom”. Ma pieniądze na przetrwanie. Ma na jedzenie. Kiedy wychodzi, chce zawsze ładnie wyglądać. Czyta literaturę piękną. I nosi w sobie płacz. Nieustannie szuka dotyku.
Jedna z bezdomnych napisała piękny tekst: marzenie o domku… pełen był cytatów, tym razem nie z literatury, ale z ulicy, od ludzi, którzy noszą w sobie tęsknotę.

Nie wiem, czy Maslow miał rację. Może tak jest, że kiedy brakuje jedzenia, to nie umiemy rozmawiać o niczym wzniosłym. A jednak są takie momenty w życiu, że ważniejsza od dosłownie wszystkiego staje się nadzieja. Że jej brak każe nawet zaprzeczyć własnemu życiu.

Jesteśmy ludźmi, a to znaczy, że mamy różne potrzeby. Nie wiem tylko, czy da się je poukładać w jakąkolwiek piramidę. Gdyby tak się dało, nie byłoby samobójstw. Nie byłoby ludzi na ulicy, którzy zostawili swoje domy, a nawet duże majątki, bo stracili nadzieję po zdradzie małżeńskiej czy śmierci żony i córki. Nie byłoby ich desperackiego szukania nadziei, czasami wbrew wymaganiom najbardziej podstawowych warunków życia. Jeśli istnieje jakaś piramida potrzeb, to powinniśmy ją odwrócić: najpierw jest nadzieja, ona pozwala jeść, spać, żyć.

Tego Łukasz Wantuch, radny z Krakowa, jeszcze nie zrozumiał. Mówi, że wizytówką królewskiego miasta nie mogą być bezdomni. A co ma nią być? Nasze cywilizacyjne osiągnięcia? Czyli jakie? Nie chcę, aby krakowski radny poczuł się przez nasz tygodnik zwyczajnie skrytykowany. Oprócz naszej niezgody na jego propozycje co do usuwania bezdomnych z centrum miasta, jest też zachęta: warto się z tymi ludźmi spotkać twarzą w twarz. I to nie tylko raz, nie dwa razy. Odkrywanie świata bezdomnych wymaga wsłuchania się w ich historie. Zza biurka to jest niemożliwe. Trudno przyjąć do wiadomości, że nie pracują, nie dlatego, że są leniwi, ale że ich życie to de facto permanentna depresja.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Krzysztof
    05.07.2019 r., godz. 21:05

    Jest to niestety prawda, faktycznie w depresji jest tak, że ma się wrażenie, że nadzieja też umiera i wtedy człowiek zaprzecza własnemu życiu, dotychczasowym osiągnięciom, i wszystkiemu co nas dotej pory budowało, jest to straszne wręcz obezwładniające uczucie ...

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki