Logo Przewdonik Katolicki

Zagłada w obrazkach

Natalia Budzyńska

Poważny temat w obrazkowej formie może być poruszający. Tak jak wydana właśnie po polsku powieść graficzna oparta na Dzienniku Anny Frank.

Zaczęło się od zeszytu, który 13-latka dostała w prezencie urodzinowym. Dla niej był powiernikiem przez kolejne dwa lata życia. Dla świata jest świadectwem Shoah. A dziewczynka stała się ikoną Zagłady, najsłynniejszą ofiarą. Może trudno nam sobie to wyobrazić, bo w Polsce przez lata wcale aż tak znana nie była, mieliśmy swoje ofiary, niekoniecznie żydowskie. A nawet: ile żydowskich 13-latek spędzało dni i noce, miesiące i lata, zamknięte w znacznie gorszych warunkach niż Anna Frank? Wiedzieliśmy o tym i może dlatego historia Anny nie robiła na nas aż tak wielkiego wrażenia. A jednak Anna pisała i ten jej dziennik jest dokumentem tak bardzo ważnym, jest głosem tych wszystkich poukrywanych dziewczynek i chłopców. Nastolatki na całym świecie chciały się kolegować z Anną Frank i za jej przykładem pisały pamiętniki, opisując codzienność i zwierzając się z najbardziej intymnych marzeń. Nie w Polsce. U nas w szkole Dziennika się nie czyta i nie analizuje, Dziennik znajduje na tzw. kupce wstydu wielu dorosłych czytelników. Tym bardziej wspomnieć trzeba o wydawnictwie całkiem nowym: powieści graficznej opartej na Dzienniku, opracowanej przez izraelskich twórców Ariego Folmana i Davida Polonsky’ego. Po dwóch latach od premiery rzecz została wydana w polskiej wersji.

Dojrzewanie w ukryciu
Anna wcale nie rozpacza, nie biadoli nad losem, nie płacze, ale opisuje codzienność nastolatki, która właściwie wcale się nie różni od tych żyjących dzisiaj. Ma pragnienia i marzenia, takie jak każdy w jej wieku. Irytują ją rodzice i w ogóle dorośli, a dzięki zamknięciu z nimi w ciasnej przestrzeni może obserwować zachowania, które normalnie są przed dziećmi ukryte. A że jest znakomitą i wnikliwą obserwatorką, to wszystko to obnaża w pamiętniku. Patrzy na ten świat dorosłych jak gdyby przez dziurkę od klucza, tyle że ma ona wielkość sporej dziury w ścianie: wszystko jak na dłoni. Ciche dni, ukradkowe spojrzenia, wymiana półsłówek, wiele znaczące gesty. Anna wcale nie jest idealna, jest zwykłą nastolatką: złośliwą, niesprawiedliwą, egocentryczną. No i dojrzewa. Interesują ją sprawy damsko-męskie, relacje, marzy, pożąda, a ponieważ świat, w którym jest zamknięta, jest niewielki, to wyobraźnia działa na pełnych obrotach. Wydaje się, że o Shoah tu za wiele nie ma? No bo Shoah to w jej przypadku zwykłe rozmowy i nastolatkowe problemy. I brak wolności, którą odnajduje w pisaniu. I śmierć. Anna Frank i wszyscy, którzy mieszkali przez dwa lata w kryjówce, zadenuncjowani przez sąsiada, zostali porozwożeni do obozów. Anna z Auschwitz-Birkenau trafiła do Bergen-Belsen i tam zmarła na tyfus w lutym 1945 r. Przeżył jej ojciec, Otto Frank, który odzyskał pamiętnik córki znaleziony w kryjówce przez Miep Gies, kobietę, która Frankom pomagała. Otto „trochę” ten tekst ocenzurował, zanim zdecydował się go upublicznić. Powyrzucał fragmenty dotyczące erotyki i te, w których Anna mogła w niekorzystnym świetle przedstawiać swoją matkę. Nigdy się nie krył ze swoją interwencją, ale zaznaczał, że pamiętnik jest całkowicie autentyczny, choć okazało się, że usunął aż jedną czwartą tekstu. Pierwsze wydanie pojawiło się już w 1947 r., przetłumaczone na angielski ukazało się w 1952 r. Od tego czasu ta fragmentaryczna wersja pamiętnika Anny Frank ukazała się w 70 językach świata, a w 2009 r. została wpisana na listę Pamięć Świata UNESCO. Dziennik Anne Frank w wersji nieocenzurowanej i nieskróconej wydany został dopiero w 1986 r. Na podstawie zapisków w swoim pamiętniku Anna zaczęła też pisać powieść pod tytułem Oficyna – jej marzeniem było zostać pisarką.

A jeśli wspominamy o ingerencji Ottona Franka w tekst córki, to nie sposób przypomnieć sprawy sprzed kilku lat, dotyczącej praw autorskich. Siedemdziesiąt lat po śmierci autora jego dokonania literackie przechodzą do domeny publicznej – tak mówi europejskie prawo. Kiedy udostępniono Dziennik, rozpętała się spora awantura, która niechcący sprowokowała dyskusję na temat autentyczności pamiętników. Fundacja założona przez Ottona Franka (zmarł w 1980 r.) stoi na stanowisku, że jest on współautorem Dziennika, w związku z czym do domeny utwór wejdzie dopiero w 2050 r. Co to oznacza? Że właścicielem praw autorskich jest fundacja i że tylko ona może czerpać z kolejnych wydań profity. Anne Frank Fond z Bazylei kontroluje każdy rodzaj działalności: wydawniczej i edukacyjnej, związanej z Anną Frank. Ale też niepotrzebnie wprowadza zamęt: no to w końcu kto jest autorem Dziennika? Samej Annie nie przyszłaby do głowy taka sytuacja, tego typu kombinacje typowe dla świata dorosłych skomentowałaby pogardliwym prychnięciem i odpowiednią złośliwostką.

Powieść graficzna
Izraelskie wydanie komiksowego Dziennika widziałam dwa lata temu na półce w księgarni w Yad Vashem. Książki dotyczące losów Anny Frank zajmowały tam niemal cały regał, były to wydawnictwa dla dzieci młodszych i dla młodzieży, no i dla dorosłych. Ari Folman i David Polonsky stworzyli powieść graficzną na zlecenie Anne Frank Fonds, i – jak można było oczekiwać – zrobili to rewelacyjnie. Nic dziwnego, jeśli ktoś oglądał nominowany do Oscara film Walc z Baszirem (jeden z pierwszych obrazów łączących zdjęcia dokumentalne z animacją), ten może być spokojny o poziom artystyczny. Czy to komiks? No tak, bo choć książka jest reklamowana jako „powieść graficzna”, to przecież wszyscy wiemy, że chodzi w gruncie rzeczy o komiks jako historię obrazkową. Pojęcie powieści graficznej (graphic novel) powstało po to, żeby oddzielić krótkie zeszytowe komiksy z superbohaterami od opowieści dłuższych, wprawdzie przedstawionych za pomocą obrazków, ale podejmujących ważne tematy. Za najbardziej znane, a wręcz kultowe powieści graficzne uznaje się Maus Arta Spiegelmana oraz Persepolis Marjane Satrapi. Ta pierwsza jest opowieścią o Holokauście, a autor tworząc ją, chciał zrozumieć swojego ojca, ocalałego z Auschwitz. To była historia bardzo kontrowersyjna, bo Spiegelman połączył tak poważny temat jak Holokaust z formą kojarzoną raczej z treściami lekkimi i niepoważnymi. Czy można o Zagładzie zrobić komiks? No więc, jeśli nie komiks, to może „powieść graficzną”. Czarno-białe rysunki, ciekawe metafory (narody przedstawiane jako różne zwierzęta) i prawdziwa historia, poprzez którą syn dotyka traumy ocalałego ojca, sprawiły, że Spiegelman w 1992 r. otrzymał za Maus Nagrodę Pulitzera. Z kolei Majane Satrapi, Francuzka irańskiego pochodzenia, w swoich autobiograficznych powieściach graficznych Persepolis (w Polsce wydane w dwóch częściach) opowiada o swoim dzieciństwie w Iranie za czasów rewolucji islamskiej i młodości na emigracji, kiedy to tak bardzo dokuczała jej samotność i poczucie obcości. Persepolis porównywano z Maus z powodu wyrazistych czarno-białych ilustracji.

Może się wydawać, że obrazki upraszczają tekst. Pod względem wartości literackich z pewnością, ale prawdą jest, że dobry obraz wzmacnia przesłanie. Ari Folman i David Polonsky odświeżyli lekko przykurzony Dziennik Anny Frank. Ich rysunki i interpretacje, metafory i symbolika, a także odniesienia do kultury i dynamika, wzbogacają tekst, przemycając ważne treści, czyniąc tę historię uniwersalną, wzbudzając emocje. Ale czy Zagłada staje się przez to bardziej zrozumiała? W żadnym razie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki