Logo Przewdonik Katolicki

Interesowały mnie ich dalsze losy

Szymon Bojdo
Fragment okładki książki pt.: Nigdy nie byłaś Żydówką. Sześć opowieści o dziewczynkach w ukryciu Anny Bikont | fot. Materiały prasowe

Czytałam setki świadectw czasu Holokaustu, zawsze jednak pozostawało pytanie, jak można żyć po takim doświadczeniu, zwłaszcza gdy się było dzieckiem – rozmowa z Anną Bikont

Pani najnowsza książka nosi tytuł Nigdy nie byłaś Żydówką. Sześć opowieści o dziewczynkach w ukryciu. O kim Pani opowiada?
– Opowiadam o dziewczynkach żydowskich, które miały taki los, że to prawie się nie mogło zdarzyć. One uratowały się z Holokaustu, co się nie przydarzyło prawie żadnej dziewczynce żydowskiej. Było około miliona dzieci żydowskich przed wojną. Nie wiem, ile było dziewczynek, ale powiedzmy, że pół miliona. Na terenie okupowanym przez Niemcy uratowało się może trzy tysiące dziewczynek i opowiadam o sześciu z nich.
Jest to opowieść nie tylko o oprawcach, ale też o tych, którzy pomagali. Zdarzało się niektórym dzieciom przeżyć wojnę po tym, jak były zdane tylko na siebie, ale większość dzieci w jakimś momencie otrzymało pomoc. Oczywiście z tych, które przeżyły.

Moje skojarzenie z Anną Frank może nie jest precyzyjne, bo, jak wiemy, Anna Frank nie przeżyła. Natomiast materiały, z których Pani korzystała, to trochę pamiętniki i źródła w stylu relacji Anny Frank. To dobry trop?
– Siłą przekazu historii Anny Frank jest to, że zachował się jej pamiętnik, że ona to pisze sama. Ja jestem reporterką historyczną i korzystam z różnych źródeł, dokumentów, zapisków, rozmów.

Te opowieści mają podobną konstrukcję. Trochę opisują sytuację przed wojną, są te straszne historie, w jaki sposób dziewczynki przetrwały okupację i wreszcie – opowieść o tym, co się działo z nimi po wojnie.
– Tyle jest w tych opowieściach, ile udało mi się odszukać. Chciałam przedstawić całe życie tych dzieci: i przedwojenne, i ich późniejsze losy. Część z nich pamiętała czas przedwojenny. Czytałam setki świadectw czasu Holokaustu, najcenniejsze są te zbierane tuż po wojnie. Zawsze pozostawało jednak pytanie – co dalej stało się z tymi ludźmi? Jak można żyć po takim doświadczeniu, zwłaszcza gdy było się dzieckiem? Zawsze zadawałam sobie pytanie, jakie mogły być ich późniejsze losy.

Pani książka otwiera bardzo mocna opowieść o dziewczynce, która później mieszkała w Stanach Zjednoczonych i chyba nie udźwignęła życia po Holokauście.
– Udźwignęła tylko przez jakiś czas. Była śliczna, inteligentna, zdolna, dobrze się uczyła, zdała do świetnego college’u i na prestiżowe studia, ale cały czas dźwigała swoje wspomnienia i w jakimś momencie już nie miała na to siły.
Każda historia jest zupełnie inna. Nie dobierałam moich bohaterek według tego, że one mają być inne i mają coś pokazać, np. że jedni Polacy byli dobrzy, a inni źli. Nigdy nie kieruję się uogólnieniami. To, co mnie fascynuje, to indywidualne losy. Wybierając bohaterki, zwracałam uwagę na to, która historia mnie przejęła, o której chciałam wiedzieć więcej.

Można powiedzieć, że czasami te historie przychodziły przypadkiem. Śledząc jedną historię, dowiadywała się Pani, że jest jeszcze inna do udokumentowania.
– W takim sensie wszystkie te moje historie są z przypadku. Zdarzało się, że słyszałam o danej osobie od kogoś znajomego albo natrafiłam akurat na jej relację w zbiorze tysięcy relacji z czasu Holokaustu. Jak w przypadku jednej z moich bohaterek, Dorki. Przeczytałam jej świadectwo dzięki temu, że Żydowska Komisja Historyczna, działająca po wojnie, zbierała też świadectwa dzieci. Niesamowite są te świadectwa. Ile te dzieci wiedziały, mając 7 czy 8 lat w czasie Holokaustu. Miały wtedy niesamowitą wiedzę na temat tego, jak przeżyć, a po wojnie niesamowitą pamięć o tym, co się działo.
W przypadku innej dziewczynki, Janiny, przeczytałam jej wspomnienia wydane w 1946 r. pt. Oczami dwunastoletniej dziewczynki, gdzie opisywała obóz janowski z precyzją wytrawnego historyka. To było jedno z najbardziej wstrząsających świadectw, jakie kiedykolwiek czytałam. Pytałam o nią, ale nie natrafiłam na jej ślad. Dopiero kiedy jej synowie postanowili o niej napisać, stworzyli jej stronę internetową, opisali jej życie, także w Wikipedii, mogłam ją znaleźć – najpierw w internecie, potem w Hajfie.
Irenę, inną moją bohaterkę, też mieszkającą w Izraelu, poznałam, kiedy jeździłam z Verą Lechtman, moim dobrym duchem w Izraelu, na różne moje spotkania. Ponieważ spotkania w sprawie jednej z moich bohaterek miałyśmy blisko miejscowości, gdzie mieszkała jej przyjaciółka, po drodze wstępowałyśmy do jej domu. Za którymś razem wyjęła paczkę, w której było kilkaset listów pisanych do Janiny Syc – Polki, która ją przechowywała w czasie wojny.

Czy to właśnie dzięki kobietom i dziewczynkom pamięć o Holokauście może być inna, pełniejsza?
– To, co opisuję, to „herstory”, ale nie dlatego wybrałam dziewczynki, że one rzucają nowe światło na doświadczenie Holokaustu. Zrobiłam to, bo sama mam córki i zawsze bardziej mnie przywiązywały losy dziewczynek. Wiemy, co to znaczy, jeżeli wśród dzieci, które przeżyły Holokaust, było 5-6 proc. zarażonych chorobami wenerycznymi. Możemy sobie wyobrazić, przez jakie piekło przeszła część ukrywających się dziewczynek. Ale to nie jest doświadczenie, o którym są gotowe mówić. Przynajmniej mnie nikt nie opowiadał o przemocy seksualnej, chociaż czasami czułam, że ona pewnie miała miejsce.

Wiersze Janiny Heleszeles są czymś zupełnie wyjątkowym na tle tych świadectw.
– Tak. Mówimy o dwunastoletniej dziewczynce, która była rozpieszczoną jedynaczką z zamożnego domu, z kochającymi rodzicami. Ona zostaje wrzucona w piekło obozu janowskiego – jednego z najbardziej koszmarnych obozów, jakie istniały (jeżeli w ogóle tu jest jakaś stopniowalność). Ona to właśnie opisuje w wierszach. Wychodzi nocą z baraku, by czytać swoje wiersze na spotkaniach literackich dorosłych, chociaż wyjście z baraku grozi śmiercią. Ona podejmuje to ryzyko, żeby iść i je czytać.

Czy chciałaby Pani powiedzieć coś o roli Polaków w tej historii? Dwa miesiące temu, podczas beatyfikacji Ulmów, zachwycaliśmy się postawą tej bohaterskiej rodziny, ale nie wszyscy byli tacy.
– Jak się pisze o sprawiedliwych, to trzeba zawsze pamiętać, że byli to ludzie, którzy przeciwstawili się swojej społeczności. Byli ostracyzowani po wojnie za to, że pomagali Żydom, co pokazuje, jakie były nastroje społeczne. To byli ludzie, którzy się bali, że to zostanie nagłośnione. Dlatego prosili Żydów, żeby wyszli po ciemku, kiedy tylko przyszło wyzwolenie, żeby nikt nie wiedział, że u nich mieszkali.

Jedna z Pani bohaterek dopiero wychodząc za mąż za Polaka, mogła spokojnie żyć.
– Mam dwie bohaterki, które zostały w Polsce i wyszły za mąż za Polaków. Jedna za Polaka, który ją ratował i to jest przyczynek do historii stosunków polsko-żydowskich w czasie wojny i po niej. On ją ratuje w ten sposób, że wysyła ją do swojej rodziny na wsi, nie mówiąc oczywiście, że jest Żydówką. W tej rodzinie jest też jego brat, który cały czas opowiada, jak z kolegami „idą na Żydów”, czyli idą mordować ukrywających się w lesie. Kończy się wojna i teraz to oni – ta moja bohaterka i jej mąż – muszą dalej ukrywać, że ona jest Żydówką. Brat mówi: „coś do mnie dochodziło, brat, no chyba tego nie zrobiłbyś rodzinie”.
Jest już po wojnie i nic się nie zmieniło. Nie wybrzmiało jasno, co jest dobrem, a co jest złem, że po stronie dobra jest ten brat, który uratował Żydówkę, a nie ten, który mordował Żydów. Nie – to ten drugi jest górą w tej społeczności, a jego brat i żydowska żona muszą się do nich dostosować. To jest straszne świadectwo. Za każdym razem, kiedy się czegoś dowiaduję, okazuje się, że było jeszcze gorzej, niż sobie wyobrażałam. Sposobem mówienia o sprawiedliwych – jedynym, który nie jest nacjonalistyczną narracją – jest mówienie o ich niesamowitej samotności. Ratowały pojedyncze osoby, samotne w swojej potrzebie niesienia pomocy Żydom.

---

ANNA BIKONT
Dziennikarka, reporterka i pisarka, z wykształcenia psycholożka i biolożka. Współautorka i autorka wielu książek, m.in. Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu, Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej, My z Jedwabnego, Sendlerowa. W ukryciu, Jacek, Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie

---

Nigdy nie byłaś Żydówką. Sześć opowieści o dziewczynkach w ukryciu
Anna Bikont
Czarne 2023


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki