Logo Przewdonik Katolicki

Wbrew stereotypom i urazom

Agnieszka Kostuch
il. fragment okładki Lili Haber. Drugie pokolenie po Holokauście w Izraelu. Narodziny nowego narodu

Ta książka konfrontuje nasze myślenie o Izraelu i jego mieszkańcach z prawdą historyczną. Zadaje nam pytania, na ile postrzegamy ich poprzez stereotypy, a na ile staramy się faktycznie zrozumieć? Ale też stawia analogiczne pytania o nas Izraelczykom.

Najsilniejszą stroną książki Lili Haber. Drugie pokolenie po Holokauście w Izraelu. Narodziny nowego narodu Łukasza Tomasza Sroki jest w moim odczuciu jej koncepcja: ukazania losów powstania państwa Izrael w odniesieniu do historii rodziny jednej osoby. Zwraca na nią uwagę również Marian Turski w swojej przedmowie, trochę przewrotnie dodając: „miał profesor Sroka szczęście. Napotkał zwykłą kobietę, zwykłą, ponieważ mogłaby odwzorować wiele podobnych kobiet, które przybyły do Izraela w ramach «aliji» z różnych stron świata […] Ale zarazem Lili Haber jest człowiekiem niezwykłym”. Tak – w wyborze głównej bohaterki dopatruję się drugiego najważniejszego czynnika sukcesu tej książki („sukcesu” rozumianego z punktu widzenia literackiego).
Ale od razu muszę dodać, że oprócz „szczęścia” poznania Lili Haber, autor po prostu wykonał dobrą robotę. W sposób przystępny dla większości opowiedział zagmatwaną – dla wielu kontrowersyjną – historię walki o swoje państwo przez naród żydowski. Wyprzedzając obawy niektórych, dodam, że ton jego opowieści nie przybrał w żadnym miejscu tonu agitacji proizraelskiej. Konflikt palestyńsko-izraelski nie jest clou tej opowieści. Być może niektórych czytelników tym rozczaruje, wszak ten konflikt leży u podstaw budowania państwa Izrael. Z drugiej strony można zapytać, ile książek powstało już na ten temat, a ile opowieści o tzw. zwykłych Izraelczykach? Dla mnie zrozumienie tych ostatnich jest bardzo ważne.

Dlaczego ona to robi?
Odkąd zaangażowałam się w ochronę dziedzictwa żydowskiego w Polsce i zaczęłam poznawać zajmujące się tym organizacje, coraz bardziej frapowało mnie pytanie o sposób patrzenia na to dziedzictwo przez potomków polskich Żydów. Z perspektywy kilkuletniej pracy społecznej w tym zakresie, rozmów z ludźmi niezajmującymi się tym tematem profesjonalnie, wiem, że większość z nas nosi w sobie mgliste wyobrażenie tego, kto zajmuje się tym dziedzictwem. Wiele osób zupełnie niezorientowanych i przyjmujących obojętny stosunek do historii, uważa, że ta odpowiedzialność spoczywa na Izraelu i jego mieszkańcach. Brak poczucia identyfikacji z tym dziedzictwem przekłada się na brak poczucia odpowiedzialności za nie, a co za tym idzie, na niszczenie „pożydowskich” obiektów i miejsc.
Wspominam o tym, bo właśnie na tym polu – walki o uratowanie budynku dawnej Synagogi Kupieckiej w Trzebini, gdzie mieszkam – poznałam Lili Haber. Moja opowieść o niej zaczyna się w zupełnie innym miejscu niż ta prof. Sroki. Można powiedzieć – od jej końca. W związku z tym moje oczekiwania wobec jego książki były bardzo skonkretyzowane. Chciałam przede wszystkim uzyskać odpowiedź na pytanie: dlaczego ona to robi? Dlaczego zależy jej na ratowaniu dziedzictwa żydowskiego w Polsce? Wydaje mi się, że odpowiedź tkwi w tych jej słowach: „[po śmierci rodziców] zaczęła się moja wielka tęsknota za przeszłością. Do przeszłości moich rodziców, do przeszłości ich rodzin i do przeszłości społeczności żydowskiej w Krakowie (a może i w Polsce)”.
W tym miejscu zrobię osobistą dygresję. Mój kontakt z potomkami Żydów polskich, zamieszkałymi m.in. w Izraelu, nie był dotąd bardzo szeroki, ale zawsze przyjazny. Moje doświadczenie w tym zakresie rozmija się ze stereotypem Żyda, którego interesuje tylko odzyskanie mienia, a który wciąż jest silnie zakorzeniony w wielu głowach. Z drugiej strony, to właśnie od potomkini zamieszkałej w Izraelu usłyszałam pierwszy raz, że dla niej Polska jest jednym wielkim cmentarzem. Te słowa mnie ukłuły, by nie powiedzieć zabolały. Ale czułam, że były szczere, niezłowrogo wypowiedziane, i że u ich podstaw leży wielki ból po Holokauście, ale także nieznajomość Polski. Odpowiedziałam jej życzliwie, że mój kraj to dużo więcej niż tylko „cmentarz”. Inny potomek, zamieszkały w USA, na samym początku naszej znajomości bardzo kategorycznie zakomunikował mi, że żadna tablica upamiętniająca niczego nie zmieni, że Żydzi prędzej czy później znowu staną się kozłem ofiarnym w Europie, że jego dziadek został wydany przez swoich sąsiadów i on nigdy nie przyjedzie do Polski. To, co odczytałam z tych słów, to znowu przede wszystkim głęboki ból. Ale w jednym i drugim przypadku nie pozwoliłam, żeby to on miał ostatnie słowo. Jak się okazało, dziadek został wydany, ale nie przez polskich sąsiadów. Jego wnuk przelał swój – a raczej odziedziczony – ból na mieszkańców całej Europy. I znowu wychodzi niezrozumienie, któremu może zaradzić jedynie otwarta, życzliwa postawa i rozmowa.

To nie pomaga
W książce Sroki też pojawia się ten wątek niezabliźnionej rany wobec Polski i Polaków, którą nosi wielu Izraelczyków, czasem przejętej od rodziców, a czasem powstałej ze złych stereotypów. O tych podwalinach wzajemnego niezrozumienia wspomina też Marian Turski w przedmowie: „Ja sam w Polsce nierzadko spotykam się z pytaniem: skąd w Izraelu te urazy i uprzedzenia? Piękną metaforą odpowiada profesor Sroka: «Polska stała się światem niepożegnanym. Wyniesiony stąd ból nie został wykrzyczany i wysłuchany». W literaturze naukowej i w publicystyce najczęściej używa się argumentów takich jak, szmalcownictwo, donosicielstwo, pomoc Niemcom w rozpoznawaniu Żydów, nieprzyjazne postawy, radość z faktu, że Hitler wykonał brudną robotę itd., itp. Wydaje mi się, że na traumatyczną pamięć bardziej wpłynęły czasy powojenne. Ci, co przeżyli, co ocaleli, wracali do swoich miasteczek i miast, do swoich domów i mieszkań, do swoich sąsiadów, i z reguły – co normalne – spotykali się ze stwierdzeniem/okrzykiem/zdziwieniem: «Przeżyłeś?». Wszystko zależało od tonu, w jakim to zostało powiedziane – znajduję takie stwierdzenie w większości wspomnień ocaleńców. W małym stopniu była to tonacja: «Przeżyłeś! Jak to dobrze, dzięki Bogu!». Na ogół było to tylko zdziwienie bez oczekiwanej empatii. Bardzo często – obawa, strach, że ktoś, kto przeżył, upomni się o swój dom, o swoje mieszkanie, już zasiedlone, o swoje rzeczy, już przez użytkownika (może i w dobrej wierze) przyswojone”.
Trudno się to czyta, bo wiem – już – o tylu przypadkach pomocy Żydom w miejscowości, gdzie mieszkam, o których milczy m.in. zacne archiwum Jad Waszem. Wiem, jak trudno jest wciąż oszacować faktyczną skalę denuncjacji i pomocy Żydom przez Polaków. Z drugiej strony docierają do mnie obawy mieszkańców tego samego miasteczka, dotyczące roszczeń potomków dawnych żydowskich właścicieli kamienic, które zamieszkują. I wiem, że większość z nich budynku dawnej synagogi, który się sypie, nie uważa za swoje dziedzictwo kulturowe i nie poczuwa się do najmniejszej odpowiedzialności za jego uratowanie.
Do tego wszystkiego dochodzi wojna wywołana przez Hamas 7 października zeszłego roku. Bezwzględny sposób prowadzenia jej przez rząd Binjamina Netanjahu wzbudza wiele kontrowersji, co nie pomaga w budowaniu lepszych postaw Polaków wobec wspomnianego dziedzictwa (skrajnym przejawem tej złej aury była próba podpalenia Synagogi Nożyków w Warszawie).

Jedyna droga
W takim klimacie wychodzi książka, która opowiada o walce Żydów wykluczanych i prześladowanych przez wieki, również w Europie, niestety także w Polsce. Walce o swoje miejsce na ziemi, o odzyskanie tego, co im zabrano dwa tysiące lat temu. Ton narracji jest tak spokojny, zrównoważony i merytoryczny, że jednak nie wzbudza naszego sprzeciwu. Co więcej, otwiera nas na rozumienie pokolenia Lili Haber i jej – ocalałych z Holokaustu – rodziców, przybyłych z Polski do Izraela w 1950 r., w latach budowania zrębów jego państwowości.
Zdaję sobie sprawę, że samo polecanie jej lektury jest obarczone wysokim ryzykiem bycia zaszufladkowaną jako „agitatorka” proizraelskiej polityki. Wierzę jednak, że Czytelnicy odczytają właściwie moje intencje i sięgną po tę książkę. Tylko dzięki słuchaniu siebie wzajemnie możemy uniknąć błędu wpadnięcia w stereotypowe myślenie o sobie i swoich krajach, możemy zadbać razem o nasze wielokulturowe dziedzictwo. Czego przykład daje nam od lat Lili Haber.

---

Lili Haber. Drugie pokolenie po Holokauście w Izraelu. Narodziny nowego narodu
Łukasz Tomasz Sroka
Wydawnictwo Austeria 2024

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki