Logo Przewdonik Katolicki

Żydzi kontra chrześcijanie

Ks. prof. Henryk Seweryniak, dr Monika Białkowska
FOT. ROBERT WOŹNIAK, AGNIESZKA KURASIŃSKA/PK

Monika Białkowska: Od wieków nam te relacje kiepsko wychodzą. W zasadzie od samego początku!

H.S.: Popularnie się myśli, że pierwszymi prześladowcami chrześcijan byli Rzymianie. Ale tak naprawdę pierwsze prześladowania szły ze strony rabinatu żydowskiego. Szaweł z Tarsu był wysoko ustawiony w tamtejszym establishmencie, był uczniem słynnego Gammaliela Starszego. Pierwszy etap jego działalności to było prześladowanie chrześcijan, których traktował jak odstępców. Motyw „odstępstwa” czy „zwiedzenia Izraela” powtarza się i w Talmudzie, i u Józefa Flawiusza. Oficjalny judaizm uważał rodzące się chrześcijaństwo za heretycką sektę.

 
M.B.: Jednocześnie wielu Żydów przyjmowało wiarę w Jezusa! Wszyscy apostołowie, rodzina Jezusa, 500 świadków Zmartwychwstałego... Orygenes w połowie III wieku pisze już o 150 tysiącach Żydów, którzy przyjęli chrześcijaństwo!
 
H.S.: Owszem, nową wiarę przyjmowali nawet żydowscy kapłani. Potwierdzają to wykopaliska dotyczące ich grobów. Potem przyszedł rok 66 i powstanie żydowskie przeciw panowaniu rzymskiemu. Chrześcijanie już nie chcieli wziąć w nim udziału. Uważali, że oto spełnia się przepowiednia Jezusa, że z Jerozolimy nie zostanie kamień na kamieniu. Uciekli za Jordan, do Pelli. Świątynia w Jerozolimie spłonęła.
 
M.B.: To zmieniło wszystko: drogi chrześcijaństwa i judaizmu się ostatecznie rozeszły, ale zmienić się musiał również judaizm.
 
H.S.: Trzeba wiedzieć, że Tora zawsze była w judaizmie ważna, ale tak naprawdę cała religia koncentrowała się w kulcie w Świątyni. Teraz kult w Świątyni się skończył. Tylko tam można było składać ofiarę Bogu – więc przestała być składana. Kapłani stali się niepotrzebni. Judaizm rabiniczny albo talmudyczny, który się wtedy narodził, wywodzi się z judaizmu biblijnego, ale nie jest tym samym. I to właśnie on staje w bardzo silnej opozycji z chrześcijaństwem.
 
M.B.: O co chodziło najbardziej? O Bóstwo Jezusa? O to, że nazywał się Mesjaszem? A może zwyczajnie o duchową władzę nad ludźmi, o rząd dusz?
 
H.S.: Jednoznacznej i czystej nauki o tym, że Jezus jest Bogiem, Kościół jeszcze wtedy nie zdogmatyzował, to się stało później, po soborach w Nicei (325) i w Chalcedonie (451). Do tego momentu była po prostu żywa wiara ludzi w Jezusa, o którym słyszeli od świadków. Ale niewątpliwie Żydzi odrzucali zarówno mesjanizm Jezusa, jak i wszystkie usiłowania przypisania mu Bóstwa. Osłabiali również nośność proroctw Starego Testamentu, które mogłoby wskazywać, że to Jezus był oczekiwanym Mesjaszem. Bardzo mocno i zdecydowanie przeciwstawiali się kultowi chrześcijańskiego. Spożywanie Ciała Mesjasza na życie wieczne było dla nich skandalem.
 
M.B.: Bądźmy sprawiedliwi: Żydzi na początku robili, co mogli, by zniszczyć albo zdeprecjonować chrześcijaństwo. Ale kiedy chrześcijaństwo stało się religią państwową, nie pozostało im dłużne…
 
H.S.: Owszem. Po 392 r., kiedy cesarz Teodozjusz Wielki zakazał w cesarstwie wszelkich form kultu pogańskiego i kiedy chrześcijaństwo stało się religią panującą, Żydzi otrzymali zakaz budowy nowych synagog. Stare wolno im było remontować, ale tylko tyle. Nie byli też dopuszczani do różnych urzędów. Było jeszcze sporo innych restrykcji lokalnych.
 
M.B.: Ale co było celem tych działań? Chrześcijanie myśleli, że judaizm się skończy…?
 
H.S.: Na pewno myśleli, że jako religia powinien się wyczerpać – dlatego, że absurdalne jest istnienie religii czekającej na Mesjasza, skoro Mesjasz już przyszedł. Szukano tu znaków. Kiedy Julian Apostata próbował odbudować Świątynię, ale nie zdołał tego zrobić, bo najpierw przyszło trzęsienie ziemi, a potem umarł, dla chrześcijan to był tryumf. I tak to napięcie między nami szło przez wieki. Żydzi będą twierdzić, że to właśnie doprowadziło do Holokaustu. My się z tym nigdy nie zgodzimy. Tak naprawdę łączy nas splot bolesnych doświadczeń i wzajemnych krzywd.
 
M.B.: Relacje między nami są wciąż pełne napięć.
 
H.S.: Są pełne napięć, ale są też pełne pięknych historii. Popatrz na mój Płock. Jedno z najstarszych miast w Polsce, w którego akcie lokacyjnym wyznaczano granice i jednym z ich punktów stała się studnia żydowska. To był 1237 rok! Już wtedy Żydzi tu byli, już byli dobrze zadomowieni, byli u siebie. Co po sobie pozostawili! Ile im zawdzięczamy!
 
M.B.: Oni też mają taką świadomość? Że coś zawdzięczają Polsce, w której przez wieki żyli?
 
H.S.: Rozmawiałem kiedyś z Alexem Danzingiem, wykładowcą w Yad Vashem i animatorem wycieczek młodzieży izraelskiej do Polski. Alex zajmował się też tym, jaki obraz Polski pojawia się w podręcznikach dla uczniów izraelskich szkół średnich. Mówił, że kiedyś w Polsce pokazywano im głównie Auschwitz. Dziś żydowska młodzież jedzie też na krakowski Kazimierz, do Tykocina, do Warszawy, zwiedzają POLIN, które też jest opowieścią o życiu. Alex mówi: „Nie chcemy pokazywać Polski jako cmentarzyska. Chcemy pokazać, że tu żyliśmy przez wieki, tu sprzedawaliśmy, tu kupowaliśmy, tu się kochaliśmy i tu tęskniliśmy. To była nasza ojczyzna”.
 
M.B.: Tu żyli, tu kochali – ale nie sami, tylko z nami. Symetrycznie, obok siebie, jedni i drudzy. I jedni, i drudzy tak samo umieraliśmy na wojnie.
 
H.S.: Mówiłem Aleksowi, jaka jest moja opowieść. Miasteczko, gdzie przed wojną prawie 40 procent mieszkańców było Żydami. Gdy weszli Niemcy, wyciągnęli starego proboszcza i trzech rabinów i na oczach mieszkańców kazali im myć samochody. Potem burmistrza, szefa policji, dyrektora szkoły, kilku kupców żydowskich i wikariuszy rozstrzelali w lesie. Potem rękoma przymuszonych do tego Żydów rozebrali nasz nowy kościół. Potem stworzyli getto. Potem wywieźli Żydów, resztki po kościele wysadzili, a tego starego proboszcza wykończyli w Inowrocławiu. Pytałem Alexa, czy może tak o Polsce opowiadać, symetrycznie. Przyznał, że jeszcze nie.
 
M.B.: Ale to też nie jest kwestia złej woli, tylko tego, że tak się przez wieki oddaliliśmy. Wie Ksiądz, że ja chyba nigdy nie spotkałam Żyda? Tak, żeby z nim usiąść i porozmawiać?
 
H.S.: Ale swoją historię o spotkaniach masz?
 
M.B.: Bardzo lubię tę z początków mojego Mogilna. W połowie XVII w. księgach zanotowano tam imponującą liczbę chrztów Żydów. Pierwsi byli Piotr i Jan. Problem w tym, że u źródeł chrztu wcale nie leżało nawrócenie… W Mogilnie, które należało do benedyktyńskich mnichów, „innowiercom” nie wolno było się osiedlać, a targi, na których mogliby handlować jako przyjezdni, wyznaczono na sobotę: żeby pozbyć się konkurencji świętującej szabat! Żydzi postanowili mnichów przechytrzyć. Wystarczyło przyjąć chrzest: i już nie tylko sobotnie targi były dla nich otwarte, ale i domy kupować mogli i spokojnie powszedni biznes w mieście prowadzić. Dopiero kiedy Polska trafiła pod zabory, Żydzi mogli już mieszkać w Mogilnie, pozostając Żydami.
 
H.S.: I co? Będziemy próbować roztrząsać, czyja wina była większa? Mnichów, którzy odrzucali Żydów? Żydów, którzy przyjmowali chrzest, żeby zarobić na chleb? Przecież nie rozsądzimy! I nie rozsądzajmy. Lepiej usiądźmy i pomódlmy się czasem psalmami. To jest to, co łączy nas na pewno.
 



Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.

Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka Przewodnika Katolickiego
 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki