Logo Przewdonik Katolicki

Alfabet pomocy

Agnieszka Pioch-Sławomirska
FOT. ZUZANNA SZCZERBIŃSKA/PK. Agnieszka Pioch-Sławomirska redaktor prowadząca.

Adwent już za półmetkiem – czas na jakiś bilans. Plusów jakoś mniej niż minusów, ale przecież póki żyję, jest czas na zmianę. Tylko ile czasu mi zostało? Czy na pewno do nocy z 24 na 25 grudnia?

Tydzień temu Anna Sosnowska wyznała w felietonie, że w Adwencie myśli o śmierci. Ucieszył mnie ten tekst, bo też tak mam. A krótko po jego lekturze, wpakowawszy się autem pod tramwaj, cudem uszłam z życiem. Wiem, szybkie życie nie popłaca i w zasadzie miałabym za swoje, ale Bóg czasem musi mną potrząsnąć, żeby cokolwiek do niesfornego serca i rudej głowy dotarło. Więc cieszę się, że żyję, ale rzecz jasna myślę: po co jeszcze?
Żeby zacząć doceniać to, co mam, nawracać się, zrobić coś sensownego – nasuwają się oczywiste skojarzenia. Okazji nie brakuje na co dzień i w domu, i w pracy, a dodatkowo grudzień daje wiele możliwości przedświątecznej pomocy. Markety w centrach handlowych kipiących ozdobami i rozbrzmiewających dźwiękami świątecznych piosenek pełne są też charytatywnych akcji, do których można się przyłączyć. Jedni pomagają dzieciom z domu dziecka. Inni ubogim. Starszym. Niepełnosprawnym umysłowo. Co sklep, co zakupy, to okazja do wsparcia kogoś, kto potrzebuje. Podobnie w szkołach i przedszkolach – można podarować żywność, artykuły higieniczne, plastyczne, przeróżne. Odwiedzać potrzebujących z paczkami, wykonywać świąteczne kartki i ozdoby, z których dochód wspomoże to czy tamto. Gdy odmawiam jednej z wolontariuszek w markecie, a kilka dni później udaję, że nie widzę innej, przebranej za aniołka (biel stroju i szum skrzydeł widoczne i słyszalne z daleka, ale, hm, okulary mam chyba za słabe i słuch też szwankuje...), zaczynam czuć się nieswojo, a jakiś głos w środku mówi: nie jesteś fajna. A może po prostu nie mam ochoty tłumaczyć pani z akcji A, że wspomogłam już akcję B, planuję przyłączyć się też do C, z jednym dzieckiem do D, drugim do E, ale na tym kończy się mój alfabet pomocy, bo F, G i kolejne litery to już dla mnie trochę za dużo?
Jak widać, oprócz tego, że o śmierci, w Adwencie myślę też o pieniądzach. W ubiegłym roku zdarzyło mi się w czasie okołoświątecznym być w jednej z największych galerii handlowych w Polsce. I czułam się nieswojo. Owszem, jest fajnie, gdy jest ładnie, ale gdyby tak kwoty przeznaczone na oszałamiające świąteczne iluminacje spożytkować inaczej? Wyszłam z poczuciem niesmaku, myśląc jednocześnie nad tym, co sama robię z posiadanymi banknotami.
O czym jeszcze myślę w Adwencie? O cierpliwości, której mi brak, także w codziennym, zwyczajnym czekaniu. O przebaczeniu, co nie przychodzi łatwo. O egoizmie, który wciąż ma się dobrze. I więcej jeszcze adwentowych wyrzutów sumienia się odzywa, ale to nie one przecież są istotą tego czasu. Bóg nią jest.
A o czym Państwo myślą dzisiejszej „różowej niedzieli”? Do Bożego Narodzenia został tydzień – o ile będzie nam dane być tutaj do tego dnia – więc dobrego czekania życzę.
 
 
Agnieszka Pioch-Sławomirska filolog w wykształcenia i z zamiłowania, od 20 lat kroi i szyje teksty. Żona, mama trójki dzieci. Sportowiec amator, dla którego najważniejszym dystansem jest… ten do samego siebie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki