Pamiętają Państwo pamiętniki, do których wpisywali się koledzy, koleżanki, nauczyciele albo ktoś z rodziny: ciocia, babcia, kuzynka? Dawało się taki pamiętnik lubianej osobie i czekało na wpis: rymowankę, sentencję lub cytat, czasem kilka słów prosto z serca, nierzadko rysunek; zdarzało się, że dedykacje powstały od ręki, innym razem czekało się kilka dni, by potem z wypiekami na twarzy otwierać pamiętnik, myśląc: co też mi ten ktoś napisał? A było od: „Na górze róże, na dole fiołki, kochajmy się jak dwa aniołki”, przez „Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz” („jak wiele tych kluczy zdobędziesz, woźnym w szkole będziesz” – dopowiadały niektóre demotywująco) po całkiem poważne, budzące w dziecięcych serach trwogę przed nieznanym, trudnym dorosłym życiem: „Życie to nie jest bajka ani baśń tęczowa, życie to walka, więc bądź do niej gotowa”.
Smok buszował w moim pamiętniku – i w felietonie sprzed dwóch tygodni; machnąwszy ogonem, poczynił pewien bałagan, bo według legendy papież Sylwester zamknął go i owszem w lochach, tyle że nie Watykanu, a Lateranu, gdzie rezydowali wówczas papieże – jak podaje choćby Złota legenda Jakuba de Voragine. Porzućmy jednak legendy na rzecz realiów: daty 6 stycznia 2018 r. i triumfu Kamila Stocha w Turnieju Czterech Skoczni (i to w jakim stylu) żaden smok nie pożre na pewno i nic w tej kwestii nie namiesza, bo historia dzieje się na naszych, wlepionych w ekrany telewizorów, oczach. Noworoczne postanowienie nieoglądania wiadomości oczywiście poszło w las i śledziłam medialne przekazy o święcie „czterech króli”, jak to powiedziano w telewizji albo „jednego króla” – jak oznajmiały internetowe memy. I o wspaniałych polskich kibicach.
O narodowym kibicowaniu powiedziano wiele. Że jednoczymy się ponad podziałami pod biało-czerwoną flagą na stadionach, pod skoczniami, w halach, gdzie grają nasi siatkarze; że wszędzie stwarzamy niepowtarzalną atmosferę. Kilka lat temu prof. Bogdan Wojciszke w rozmowie z „Newsweekiem” zauważył, że oto odzywa się w nas pierwotny homo ludens, bo bawić się zwyczajnie potrzebujemy, ale też chcemy identyfikować się z kimś, ko osiąga sukcesy. A kolejny wniosek nie spodoba się, jak przypuszczam, kibicom: zostają nimi głównie ci, którzy nie mają innych sposobów na podnoszenie poczucia własnej wartości, bo kibicowanie to kąpanie się w cudzej chwale... Nie wiem, czy każdy, kto śledzi zmagania naszych sportowców, ma problem z poczuciem własnej wartości. Ale myślę, że ten sposób zabawy i integracji lepszy jest niż parę innych.
Dziś ślady pamięci zostawiamy nie w notatnikach, ale na Fejsbuku albo Instagramie, w postaci postów, zdjęć, życzeń, lajków, komentarzy. I Kamilowi Stochowi można się wpisać na jednym z jego oficjalnych internetowych profilów. Ku pamięci.
Agnieszka Pioch-Sławomirska filolog w wykształcenia i z zamiłowania, od 20 lat kroi i szyje teksty. Żona, mama trójki dzieci. Sportowiec amator, dla którego najważniejszym dystansem jest… ten do samego siebie.