Wydaje się, że wiele cech osobowościowych i kompetencje nowego premiera są odpowiednie do poprowadzenia rządu. Nie będę jednak próbował być politycznym ekspertem. Wypada też wspomnieć odchodzącą panią premier Beatę Szydło. I tym razem będę zdystansowany w ocenach politycznych. Chcę jednak dopowiedzieć, że moim zdaniem, pani Szydło głęboko wierzy w to, co robi i że wypływa to z jej przekonań moralnych. Nie wydaje się politycznym pragmatykiem, ale rzeczywiście chce służyć Polsce. Widać to szczególnie, gdy miała odwagę wprowadzić program 500+. Choć wiele osób straszyło ją, że to się nie powiedzie, dziś widać, jak cenny to był pomysł.
Moje zdystansowanie w ocenach politycznych nie oznacza jednak zupełnego unikania komentarza dotyczącego spraw, co do których milczeć nie można. A jedną z nich jest kwestia korytarzy humanitarnych. Przypomnę, że chodzi o pomoc skierowaną do stosunkowo niewielkiej grupy uchodźców, którzy potrzebują specjalistycznego leczenia i to zaraz. Chodzi o ludzi, którym nie wystarczy wysłać pieniądze. Brak natychmiastowej pomocy skazuje wielu z nich na ogromne cierpienie. Rząd kierowany przez panią Szydło stanowczo odmawiał realizacji tego projektu, mimo wielu próśb i rozmów z przedstawicielami Episkopatu i wezwań ze strony papieża Franciszka. A warto przypomnieć, że dokładnie wszystkie episkopaty europejskie, choć według różnych kryteriów, proszą o udzielenie pomocy uchodźcom nie tylko tam, na miejscu, ale także w pewnym zakresie tu, w Europie. Mam więc dużą nadzieję, że nowy premier będzie miał odwagę, aby podjąć ten temat na nowo.
Tym bardziej że wysoki procent Polaków, którzy nie chcą, aby uchodźcy ze Wschodu byli u nas goszczeni, to efekt medialnej propagandy antyemigracyjnej. Gdybym był premierem też liczyłbym się z lękami ludzi i nie decydował lekkomyślnie o formie pomocy uchodźcom wbrew opinii społecznej. Zrobiłbym jednak wszystko, żeby w mediach przedstawiać prawdziwy obraz migracji i migrantów. I nie pozwalał na nieustanne straszenie złymi przykładami.