Włochy były znane ze swojej otwartości na uchodźców. Dzisiaj sytuacja się zmieniła.
– We Włoszech od lat istnieje system przyjmowania uchodźców, którzy proszą rząd włoski o ochronę międzynarodową. Tak jest w całej Unii Europejskiej. Zdarzało się jednak, że osoby proszące o azyl nie spełniały kryteriów wyznaczonych im przez konwencję genewską. A że były to także osoby w bardzo trudnej sytuacji osobistej – często wynikającej z ubóstwa, podeszłego wieku czy stanu zdrowia, a ponadto nie mogły powrócić do własnych krajów z powodów politycznych albo toczącej się tam wojny – rząd włoski wydawał im pozwolenie na pobyt czasowy. Potem te osoby szukały pracy i stabilizowały swoją sytuację we Włoszech. Gdy nastał poprzedni rząd, po wyborach w roku 2018, w których jednym ze zwycięzców była partia skrajnie prawicowa, wprowadzono tzw. dekret w sprawie bezpieczeństwa (Decreti „Sicurezza”), który anulował wspominane pozwolenie na pobyt czasowy. Dlatego wielu migrantów ma dzisiaj nieuregulowaną sytuację prawną. Tyle że nie możemy tych samych osób wysłać z powrotem do ich krajów. Z różnych powodów, także dlatego, że nie mamy odpowiednich umów międzynarodowych. Włoska Caritas stara się im pomagać, ale jest to bardzo trudne z racji braku możliwości korzystania z ochrony prawnej, prawa do pracy czy opieki medycznej.
Co zrobiliście w tej sytuacji?
– Włoska Caritas przygotowała projekt, który się nazywa „Apri” (Otwórz) i który w całości finansowany jest przez biskupów. Chodziło o to, aby osoby, które z powodu dekretu w sprawie bezpieczeństwa znalazły się w stanie nieregularnym wobec prawa, otrzymały naszą pomoc. Projekt zakłada półroczne towarzyszenie około tysiącu osób, które będą mogły poczuć się bezpieczne w tej sytuacji. Oczywiście jeśli prawo się nie zmieni, problem nieregularności prawnej pozostanie. Nie chcemy jednak pozostawić ich sobie samym.
Odważnie. Tym bardziej że nie czekacie na pieniądze od państwa.
– Ten sam rząd ograniczył również wsparcie finansowe ośrodków dla uchodźców. Wiele z nich musiało zamknąć swoją działalność. Ośrodki Caritas otrzymują wsparcie od biskupów i tam realizujemy nasz projekt „Apri”.
Nie rozumiem, dlaczego wciąż przybywają migranci, skoro wspomniany przez Pana rząd wprowadził w życie politykę zamkniętych granic.
– Bo ta polityka okazała się fiaskiem. To, że rząd dogadał się Libią o zamknięciu portów, nie oznacza, że został rozwiązany problem uciekających z Afryki. To zostało uzgodnione z bandytami – ludźmi, którzy nie mogli zagwarantować respektowania praw człowieka. To nie mogło zadziałać. Ponadto z powodu wojny Libijczycy na nowo zarabiają na nielegalnym transporcie uchodźców przez morze. Robią to nawet oficjalne władze, np. milicja. Jest tych przepraw przez morze znacznie mniej niż w przeszłości, ale nie wiadomo, jak sytuacja się rozwinie. Nikt dzisiaj tej granicy na serio nie kontroluje. Ale przecież nawet ci, którzy nie wydostaną się z Libii, żyją w strasznych warunkach. Są traktowani jak więźniowie.
Co na to Kościół?
– Sprawa jest jasna: idziemy za papieżem Franciszkiem. Taka jest Ewangelia. Pozostawiamy drzwi zawsze otwarte. Przyjmujemy w tej sprawie pozycję bardzo stanowczą. Przewodniczący naszego episkopatu powiedział kilka dni temu, że strategia wobec uchodźców jest dla nas kluczowa, ponieważ wynika z szacunku wobec godności człowieka. W tym ważnym historycznym momencie Kościół we Włoszech stał się bardzo istotnym głosem w obronie praw człowieka. Nie pozostawialiśmy w tej kwestii żadnych dwuznaczności, nawet wtedy, gdy było to sprzeczne z polityką rządową. Oczywiście szukamy sposobów wzajemnej współpracy z instytucjami państwowymi, ale nie ulegamy presji, która miałaby zmienić nasze stanowisko.
Nadal nie rozumiem, dlaczego Włosi zmienili swoją postawę wobec migrantów…
– Matteo Salvini, przewodniczący Ligi Północnej, potem minister we wspomnianym rządzie, wygrał, bo umiał instrumentalizować przekaz na temat uchodźców. Wystarczy mówić nieprawdę i powtarzać ją wielokrotnie. Tej propagandzie ulegli ludzie, którzy nie mieli wystarczającej orientacji w temacie. Nasze wspólnoty chrześcijańskie zachowały jednak ewangeliczny styl i nigdy z drogi otwartości nie zeszły. Kto jest chrześcijaninem, nie ma wątpliwości w tej sprawie. Choć muszę przyznać, że przez pewien czas myśleliśmy, że Włosi są na pewno dobrze poinformowani i nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji, w której wybory wygrają ludzie wrogo nastawieni do migrantów. Okazało się inaczej. Dlatego Kościół zachował bardzo jasną i zdecydowaną pozycję.
To nie jest tylko wasz problem.
– Populizmy wygrywają w całej Europie. Niestety. Mówi się o inwazji uchodźców. To jest wszystko nieprawda. Nie ma żadnej inwazji. Jeśli tylko sytuacja w jakimś regionie się poprawia, ludzie nie uciekają. Wielu Europejczyków wciąż nie chce wierzyć, że ludzie naprawdę uciekają przed wojną, prześladowaniami czy brakiem perspektyw na przyszłość z powodu ubóstwa.
To, jak przebiegle działa propaganda, pokażę na jednym przykładzie: niedawno Salvini powiedział, że to, iż w Italii pojawił się koronawirus jest wynikiem polityki obecnego rządu, który pozostawił otwarte granice. Oczywiście jedna rzecz z drugą nie ma nic wspólnego, ale propagandowo działa nieźle.
Jak to się dzieje, że nie tylko księża i biskupi, a przynajmniej duża większość z nich, ale cały Kościół zachowuje taką postawę? I to w kraju, który uchodźcami ma prawo być zmęczony.
– My proponujemy projekty, w których ludzie spotykają konkretnych ludzi. I dlatego widzimy, jak działa strategia papieża Franciszka: przyjmować, ochraniać, promować i integrować. Te cztery słowa stają się rzeczywistością, jeśli pomoc uchodźcom nie zrzuca się tylko na instytucje, ale gdzie angażują się ludzie. Mamy wiele bardzo pozytywnych świadectw ludzi, którzy mówią, jak bardzo zmieniło się ich życie, także życie wspólnot i lokalnych społeczności, pod wpływem przyjętych uchodźców. W tych bezpośrednich kontaktach lęk znika. Biskupi włoscy rozumieją tę strategię bardzo dobrze i inwestują właśnie w tę międzyludzką sieć relacji.
Aż trudno uwierzyć, że to wszystko poszło tak gładko.
– No nie. Tak łatwo od początku nie było. Konkretne projekty wymagały od nas strategii informacyjnej. Organizowaliśmy spotkania w parafiach. Nawet jeśli czasem przychodziło kilka osób, nie poddawaliśmy się. W ten sposób utkała się sieć wzajemnego zaufania i współpracy. Nie można niczego ludziom narzucać. Ale nie można też siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż ludzie zmienią zdanie na jakiś temat, kiedy oddziałuje na nich tak wiele informacji propagandowych.
A to rodzi lęk…
– Lęk rodzi się przede wszystkim tam, gdzie ktoś chce bardzo ważną rzecz zadecydować za mnie. Nie można ludziom podrzucić migrantów i ich z tym zostawić. Oni muszą w wolności zadecydować, że ich przyjmą. A potem dzieją się piękne rzeczy. Okazuje się, że w bezpośrednim spotkaniu wszystko się zmienia. Dlatego zawsze proponujemy konkretnym parafiom: a może i wy chcecie mieć to doświadczenie? Informujemy parafian o konkretnych ludziach, ich kulturze, krajach pochodzenia, religii. Opowiadamy historie. I to działa. Proszę mi wierzyć, że działa. Są trudności. Oczywiście, że są. Ale jest ich stosunkowo niewiele. Przyjdźcie do nas. Nauczymy was wszystkiego.
Kościół o migracji i bezpieczeństwie narodowym
15 stycznia 2018 r. abp Stanisław Gądecki podczas konferencji prasowej z okazji Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy powiedział: „Każdy by chciał żyć w bezpieczeństwie, tylko tyle, że nasza postawa niewiele ma wtedy wspólnego z chrześcijaństwem. Egoizm osobisty – czyli troska o zachowanie własnego bezpieczeństwa, przeważa nad altruizmem, czyli nad tą postawą, która powinna jednak być ukierunkowana na pomoc innym osobom”. Przypomniał ponadto słowa papieża Franciszka, że „w kwestii uchodźców i ubiegających się o azyl najważniejszym punktem odniesienia nie może być interes państwa czy bezpieczeństwo narodowe, lecz jedynie człowiek”, a „zasada centralnego miejsca osoby ludzkiej zobowiązuje nas do przedkładania zawsze bezpieczeństwa osobistego ponad bezpieczeństwo narodowe”.
Odnosząc się do statystyk mówiących, że większość Polaków jest przeciwnych przyjmowaniu uchodźców, abp Gądecki zaznaczył, że „choćby nawet 99 proc. było przekonanych, że nie wolno ich przyjmować i im pomagać, to my to wszystko bierzemy pod uwagę, ale tym się nie kierujemy”. „Nami kieruje Ewangelia i chcielibyśmy, żeby Ewangelia w kraju katolickim ludźmi kierowała” – wyjaśnił przewodniczący KEP.
Powiedział też, że liczy, iż w końcu uda się powrócić do rozmów z polskim rządem na temat korytarzy humanitarnych. „Patrząc na doświadczenia Wspólnoty Sant’Egidio z parlamentem włoskim – które były bardzo negatywne przez dłuższy czas, a w końcu jednak doprowadziły do wprowadzenia tych korytarzy humanitarnych – nie tracę nadziei. Do pewnych idei trzeba dorosnąć” – powiedział abp Gądecki.
Źródło: PAP