Logo Przewdonik Katolicki

40% uchodźców na Lesbos to nieletni

ks. dr Mirosław Tykfer
fot. Daniela Pompei/FB

Z odpowiedzialną za korytarze humanitarne z ramienia Wspólnoty Sant'Egidio Danielą Pompei o udanej integracji migrantów we Włoszech  oraz konieczności europejskiej pomocy na wyspie Lesbos, rozmawia ks. Mirosław Tykfer

 Włochy to kraj, do którego jeszcze niedawno przybywało najwięcej uchodźców.
– Teraz jest ich znacznie mniej. Dużo mniej przepływa przez Morze Śródziemne. Oczywiście sytuacja w Libii, skąd wielu uchodźców ruszało w podróż do Europy, wcale się nie zmieniła.
 
Dlaczego więc jest ich mniej?
– Poprzedni rząd wprowadził na morzu politykę „zamkniętych portów”, która została uzgodniona z Libią. Uchodźcy coraz częściej starają się więc omijać Libię. Poza tym tam toczy się wojna. Sami Libijczycy często zatrzymują przybywających do nich uchodźców w obozach, które przypominają więzienia, i traktują ich jak przestępców. Wielu nie może się stamtąd wycofać. Północna granica Afryki to nadal najbardziej niebezpieczna granica świata. Przyczyn mniejszej liczby łodzi z uchodźcami jest więc kilka. To nie znaczy jednak, że rozwiązaliśmy ich problem. Nasze uzgodnienia z Libią sprowokowały pogorszenie ich sytuacji. Ci, którym udało się wydostać, Libię ominęli, znajdują inne drogi dotarcia do Europy.
 
Jakie to drogi?
– Przez Turcję i Grecję, a druga przez Albanię i Serbię. Zamknięcie granic z jednej strony oznacza szukanie dróg przejścia z innej. Uchodźcy nadal istnieją i nadal uciekają. Nie powinniśmy zamykać granic – co z czasem i tak okazuje się nieskuteczne i nie rozwiązuje dramatycznej sytuacji uciekających – ale szukać sposobów, aby uchodźcy mogli legalnie tutaj przybywać. Oczywiście podejmując równolegle starania, aby na świecie zapanował pokój i aby wszyscy czuli się w swoich ojczyznach bezpieczni. Wspólnota Sant’Egidio pracuje nieustannie w tych dwóch obszarach.
 
Co można zrobić, aby uchodźcy byli przyjmowani legalnie?
– Należy ich kontrolować przed wejściem na teren Europy. Nasza wspólnota na przykład zainicjowała projekt korytarzy humanitarnych, który spełnia to kryterium. Uchodźcy otrzymują wizy humanitarne, które są efektem pracy przedstawiciela rządu, naszej wspólnoty oraz zaufanej organizacji pracującej na miejscu. Ten projekt działa świetnie. Jest sprawny i bezpieczny. Do Włoch w ten sposób przybyło już ponad dwa i pół tysiąca osób.

Mogą prosić o azyl polityczny lub humanitarny?
– Prosić mogą, ale nie zawsze go otrzymują. Do czasu uchwalenia dekretu w sprawie bezpieczeństwa, który zaproponował Matteo Salvini, było to znacznie prostsze. Dzisiaj nie tylko ci, którzy przybywają, ale także wielu migrantów, którzy są w Italii od lat, ma problem z legalnym pobytem. A jeśli dotyczy to osób, które nie mogą wrócić do swojego kraju, szczególnie matek z dziećmi, to efekt jest oczywisty: mamy tysiące osób pozbawionych praw do ochrony prawnej. Bez karty legalnego pobytu nie można też podjąć pracy.
 
Co z tymi, którzy nie mogą liczyć na pobyt legalny?

– Jesteśmy wspólnotą katolicką, dlatego dla nas odpowiedź jest oczywista: kto potrzebuje jedzenia, ubrań, opieki czy schronienia, od nas to wszystko otrzymuje. Udzielenie takiej pomocy nie zależy od ich statusu legalności. To są prawa człowieka.
 
To brzmi tak, jakby prawo państwowe nie było ważne.
– Jest ważne. Zaspokajając pierwsze potrzeby, szukamy sposobów, aby pobyt migrantów w Italii był legalny. Zresztą brak uregulowanej sytuacji prawnej tworzy problemy nie tylko im samym, ale w konsekwencji całemu społeczeństwu. Bo możemy wyobrazić sobie, co będzie, gdy zabraknie opieki medycznej albo prawa do pracy. Albo jakie mogą być reakcje ludzi, którzy poczują fundamentalny brak poczucia bezpieczeństwa.
Ponadto my Włosi widzimy, jak szybko starzeje się nasze społeczeństwo. Potrzebujemy pomocy. Cała Europa starzeje się w szybkim tempie. Dlatego uregulowania prawne dla uchodźców są wręcz konieczne. I mogą okazać się bardzo pożyteczne także dla nas.
 
W kontekście tego, co czasem widzę w telewizji, to, o czym Pani mówi, brzmi utopijnie. Media informują nieustannie o problemach z uchodźcami.
– Zdaję sobie sprawę z tego, o czym mówią media. Przynajmniej niektóre. Ale w większości przypadków to są manipulacje. To nie są informacje, ale fake newsy. Nie twierdzę, że nie ma żadnych problemów. Są. Ale jest ich zdecydowanie mniej, niż o nich słyszymy z mediów. Jesteśmy państwem, do którego od lat przybywają tysiące migrantów i uchodźców. I wiemy, że jeśli stosuje się w praktyce to, co papież Franciszek ujął w czterech słowach: „przyjmować, chronić, promować i integrować”, wszystko układa się dobrze.
 
Dobrze, czyli jak?
– Spotykamy się z dużym szacunkiem ze strony obcokrajowców. Uczą się języka, chcą pracować, usamodzielniają się. Wielu ma już własne domy i żyją na własne konto. Ale to wszystko jest możliwe dzięki rzeczywistej integracji. Nie  wystarczy przyjąć i dać pracę. Musi być otoczenie ich troską, stworzenie klimatu bezpieczeństwa i integrowanie z miejscową ludnością. Do nas piszą ludzie z wdzięcznością za doświadczenie przyjmowania uchodźców w ich parafiach, wspólnotach czy domach rodzinnych. To, co na początku było dla nich ogromnym wyzwaniem, potem okazywało się bardzo owocne w poprawianiu relacji społecznych. Jeden towarzyszył w pomocy medycznej, inny pomógł w przyjęciu do szkoły, jeszcze inny dbał o dom i jedzenie. Te osoby pomagały wspólnie i razem stworzyły nowe relacje także między sobą: relacje nowe, pogłębione, pełne czułości.
 
O tym w mediach mówi się rzeczywiście niewiele.

– Przyjmowanie uchodźców ożywiło wiele wspólnot parafialnych. Wzbudziło nowe więzi i solidarność między ludźmi. Korytarze humanitarne wciąż cieszą się życzliwością ludzi i nie brakuje chętnych, aby nowych przybyszów przyjmować. To jest bardzo ciekawe: mimo tylu lat przyjmowania uchodźców i migrantów, jest więcej chętnych w przyjmowaniu uchodźców przybywających przez korytarze humanitarne niż samych osób, które przez te korytarze do nas trafiają. Wszyscy czują się bezpieczni.
 
Słowo „bezpieczeństwo” jest powtarzane przez Panią wiele razy.
– Bo smutne jest to, że dekret w sprawie bezpieczeństwa wprowadził brak poczucia bezpieczeństwa wśród wielu przybyłych do nas obcokrajowców, także tych, którzy są tutaj już od ponad dziesięciu lat. A tam, gdzie brakuje poczucia bezpieczeństwa wśród migrantów, z czasem rodzi się także jego brak wśród samych Włochów. Poza tym tam, gdzie spotykają się konkretne osoby i całe rodziny, nawet jeśli są z innych kultur czy religii, lęk znika. Może nie od razu, ale bardzo szybko.
 
Na greckiej wyspie Lesbos znajduje się obóz, który został przygotowany dla około dwóch tysięcy osób. Grecy protestują, ponieważ jest tam znacznie więcej osób, a nowe wciąż przybywają.
– W Grecji jest dramat. W obozie, o którym ksiądz mówi, jest już ponad 20 tys. uchodźców. Jedna ubikacja przypada na sto, dwieście osób. Ludzie mieszkają pod prowizorycznymi namiotami zbudowanymi z materiałów i drzew. Jest mnóstwo dzieci, często bez rodziców. 40 proc. populacji tego obozu to dzieci. Trudności w dystrybucji jedzenia, niewielka dostępność do prądu. Brakuje perspektyw na przyszłość.

Co możemy zrobić?
– Nasza Wspólnota regularnie odwiedza obóz. Pracują tam nasi wolontariusze. Spotkałam też wolontariuszy z Polski. Staramy się z przybyłymi tam ludźmi na przykład przeżywać święta. W tej dramatycznej sytuacji szukamy sposobów, aby pomóc im godnie przeżywać czas oczekiwania na pomoc. Oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe, zabieramy też niektóre osoby ze sobą do Włoch. Niedawno wzięliśmy ze sobą trzydzieści, a potem jeszcze kolejną dziesiątkę osób. Pomaga nam kard. Konrad Krajewski i arcybiskup Luksemburga Jean-Claude Hollerich, który zabrał z Grecji, a potem wprowadził do swojego domu, dwie rodziny. Mamy prawo się zamknąć na tych ludzi, ale musielibyśmy się tego potem wstydzić. Każdy kraj w Europie może coś zrobić, może np. otworzyć swoje korytarze humanitarne dla tych konkretnych ludzi z Grecji.
 
Pani z takim entuzjazmem opowiada o przyjmowaniu uchodźców, a jednocześnie to przecież Włosi głosowali na Ligę Północną i jej lidera Matteo Salviniego, który zaproponował dekret w sprawie bezpieczeństwa.
– Bo to jest prostsze. Włosi też ulegają propagandzie politycznej. Słowa mają moc. Często powtarzane sprzyjają kreowaniu rzeczywistości nieprawdziwej. Wzbudzają lęk. Przyjmowanie uchodźców oznacza natomiast konieczność zaangażowania się, podjęcia jakiegoś ryzyka wyjścia z własnego komfortu. Ja mogę powiedzieć, że nasze doświadczenia w pracy z uchodźcami są bardzo pozytywne, a przecież mieszkamy w tym samym kraju.
 
Do którego wciąż przybywają nowi migranci.
– Z tą różnicą, że aktualnie najwięcej imigrantów jest pochodzenia latynoamerykańskiego, głównie z Salwadoru, Peru, Hondurasu i Wenezueli. Przybywają tutaj przez Hiszpanię.
 
Czyli już nie muzułmanie?
– Nie. Dzisiaj to są głównie mieszkańcy Ameryki Łacińskiej.
 
Ciekawe. Wciąż słyszymy w niektórych mediach o zaplanowanej inwazji islamu i że stąd taka, przepraszam, że użyję tego słowa, „fala” uchodźców-muzułmanów.
– Rzeczywistość pokazuje coś innego.
 
Korytarze humanitarne we Włoszech i innych krajach europejskich
 
Inicjatywa otwarcia korytarzy humanitarnych narodziła się we Włoszech z inicjatywy katolickiej Wspólnoty Sant’Egidio, Federacji Włoskich Kościołów Ewangelicznych i Kościoła Waldensów. Z czasem do projektu dołączył też włoski episkopat. Pomysł spotkał się z akceptacją władz państwowych w roku 2016, dzięki czemu na mocy porozumienia z ministerstwami spraw zagranicznych oraz spraw wewnętrznych od tamtego czasu uchodźcom przyznawane są wizy ze względów humanitarnych. Inicjatywa umożliwiła osobom uciekającym przed wojną i przemocą przedostanie się do Europy w sposób od początku do końca legalny, bez narażania życia własnego i swoich bliskich. Korytarze są zaprojektowane tak, aby przyjmować niewielkie, wyselekcjonowane grupy ludzi. Ich liczba nie jest jednak w żaden sposób zamknięta. Korytarze humanitarne otwarte zostały przede wszystkim dla najsłabszych, którzy nie mają żadnej innej szansy na powrót do normalnego życia i którzy wymagają szczególnej opieki – ofiar tortur i przemocy, osób starszych, chorych, niepełnosprawnych i dzieci. Włoskim śladem poszły Francja, Hiszpania, Belgia i Andora.
We wrześniu 2019 r. Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców przyznał nagrodę twórcom korytarzy humanitarnych, które pozwoliły bezpiecznie i zgodnie z prawem przyjąć kilka tysięcy uciekinierów z Syrii i innych obszarów objętych konfliktami zbrojnymi.
 

Papież Franciszek o korytarzach humanitarnych
 
W 2017 r. podczas audiencji dla uczestników Międzynarodowego Forum o Migracji papież Franciszek powiedział: „Tym, którzy uciekają przed wojnami i strasznymi prześladowaniami, często uwięzieni w szponach organizacji przestępczych pozbawionych jakichkolwiek skrupułów, należy otworzyć korytarze humanitarne, dostępne i bezpieczne – mówił. – Duże zgromadzenia ludzi ubiegających się o azyl i uchodźców nie przyniosły pozytywnych rezultatów, a wręcz tworzyły nowe sytuacje bezbronności i kolejne trudności. Wprowadzane już w wielu miejscowościach programy przyjmowania mniejszych grup zdają się sprzyjać osobistym spotkaniom, pozwalać na podniesienie jakości oferowanej pomocy i dawać większą gwarancję sukcesu”.
 
Rządowe „nie” dla idei polskich korytarzy humanitarnych
 
Korytarze humanitarne zostały zaproponowane polskiemu rządowi przez Caritas Polska. Polscy biskupi już w kwietniu 2016 r. wyrazili pragnienie, aby takie korytarze w Polsce powstały. Było to jeszcze przed wizytą papieża Franciszka w Polsce, kiedy strona rządowa deklarowała otwartość na rozmowy w tej sprawie. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Ks. Marian Subocz, ówczesny dyrektor Caritas Polska, wyliczał już konkretne liczby: początkowo miało do Polski przybyć kilkadziesiąt osób. – Jesteśmy w kontakcie z nuncjuszem papieskim, który zwrócił się do polskiego rządu z inicjatywą korytarzy humanitarnych. Analizujemy możliwości. Nie mówimy „nie” – powiedziała w rozmowie „Rzeczpospolitą” premier Beata Szydło.
Po wizycie Ojca Świętego sytuacja uległa gwałtownej zmianie. Pani premier zaczęła mówić głównie o „uchodźcach” z Ukrainy, a rząd przyjmował coraz bardziej postawę sceptyczną wobec przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu. Abp Gądecki nazwał wówczas tę nową postawę rządu „oporem”. Ministrowie spraw zagranicznych i wewnętrznych tłumaczyli się przyjętą w Polsce polityką migracyjną, stawiającą na pomoc „tam, a nie tu”. Minister Błaszczak wyjaśniał, że należy okazać solidarność z potrzebującymi, ale priorytetem powinno pozostać bezpieczeństwo Polaków. – Remedium na niejasną koncepcję korytarzy jest to, co nazywam odwróconym korytarzem humanitarnym, czyli pomoc niesiona ofiarom konfliktów na miejscu – powiedziała w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” w styczniu 2018 r. Beata Kempa, minister ds. pomocy humanitarnej. W konsekwencji projekt polskich korytarzy humanitarnych upadł.
 
Dekret ws. bezpieczeństwa: proszącym o azyl uchodźcom rząd włoski mówi „nie”
W 2018 r. w wyborach parlamentarnych we Włoszech zwyciężyła m.in. skrajnie prawicowa Liga Północna. Za jej przyczyną 7 listopada 2018 r. w życie wszedł tzw. Dekret w sprawie bezpieczeństwa (Decreti „Sicurezza”), przygotowany przez nowego ministra spraw wewnętrznych Matteo Salviniego, głównego reprezentanta tej partii. Dotyczył on bezpieczeństwa narodowego, walki z przestępczością, w tym z mafią i z terroryzmem. Dużą dyskusję wywołały jednak te zmiany w przepisach prawa, które dotyczyły imigrantów i osób starających się o azyl.
Z jednej strony nastąpiło rozszerzenie kategorii przestępstw, których popełnienie powoduje zawieszenie wniosku o azyl. Mowa o takich czynach jak handel narkotykami, przemoc na tle seksualnym, napaść czy stawianie oporu funkcjonariuszom publicznym. Nowe przepisy przewidziały, że gdy osoba starająca się o azyl zostanie skazana już w pierwszej instancji, będzie musiała opuścić Włochy. Gdy zostanie potem uniewinniona, będzie mogła wnieść o ponowne otwarcie procedury azylowej. Z drugiej jednak strony, w tych samych przepisach uchylone zostało prawo do wydawania pozwoleń na pobyt we Włoszech z powodów humanitarnych.
Prezydent Włoch Sergio Mattarella podpisał Dekret, ale załączył do niego list do rządu, w którym przypomniał o zobowiązaniach wynikających z konstytucji. „Dekret może zostać ulepszony, ale ja nie cofnę się ani o milimetr. W sprawie wydalania (imigrantów), obywatelstwa, prawa pobytu z powodów humanitarnych nie zrobię kroku wstecz” – odpowiedział prezydentowi Matteo Salvini.
 
Źródło: gazetaprawna.pl

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki