Okazuje się, że tak, ponieważ orędzie ma charakter bardzo praktyczny. Franciszek nie prowadzi ogólnych rozważań, dlaczego należy pomagać przybyszom, ale pokazuje w jaki sposób to zrobić. Dokument jest to bardzo klarowny, a streszczają go cztery słowa klucze, które zdradzają intencję papieskiego przesłania: przyjmować, chronić, promować i integrować. Papież nie odnosi tych zaleceń tylko do uchodźców, ale także do tych, których nazywamy imigrantami ekonomicznymi, nie robiąc zresztą zasadniczego rozróżnienia między jedynymi a drugimi. Każdy z punktów zawiera bardzo konkretne rozwiązania, które na prośbę papieża katolicy powinni propagować. Franciszek wręcz oczekuje, że katolicy podejmą bardziej intensywne działania już w najbliższych miesiącach.
Ryzyko miłości
Choć wspomniałem, że dokument jest bardzo praktyczny, to jednak warto wspomnieć dwa teoretyczne wątki, które zdaniem papieża powinny stać się wyznacznikiem chrześcijańskiego sumienia w temacie migrantów. „Przybysza, który się osiedlił wśród was, będziecie uważać za obywatela. Będziesz go miłował jak siebie samego, bo i wy byliście przybyszami w ziemi egipskiej” – pisze Franciszek, cytując Księgę Kapłańską. A następnie dodaje jeszcze mocniej: „Każdy cudzoziemiec, który puka do naszych drzwi jest okazją do spotkania z Jezusem Chrystusem”. Te słowa są faktycznie wyrzutem sumienia, ale nie tyle dla tych, którzy uważają problem migracji za skomplikowany i zwracają uwagę na bezpieczeństwo. Nie, nie do tych, którzy się boją, że papież pisze takie mocne słowa, ale do tych, którzy stali się niewrażliwi na los poszkodowanych przez wojny i głód: można bowiem dbać o własne bezpieczeństwo do tego stopnia, żeby zupełnie zapomnieć o empatii i miłości. „Zasada centralnego miejsca osoby ludzkiej, mocno potwierdzona przez mojego umiłowanego poprzednika Benedykta XVI – pisze papież Franciszek – zobowiązuje nas do przedkładania zawsze bezpieczeństwa osobistego ponad bezpieczeństwo narodowe”. Potwierdzając zresztą to, co stanowi dumę naszej polskiej historii, która pamięta o bohaterach narodowych podejmujących z własnej woli ryzyko pomocy innym, narażając na niebezpieczeństwo samych siebie, a nawet własne rodziny. Tak było chociażby w przypadku pomocy Żydom. Jak wielu z powodu tego ryzyka miłości straciło życie.
Wolność samoofiarowania
Były to oczywiście decyzje wolne od nacisków. Dzisiaj też nie wolno nikogo zmuszać do narażania siebie dla dobra innych ani obwiniać kogoś, kto nie jest do podobnych postaw jeszcze gotowy. Polskie społeczeństwo ma prawo mieć w tej sprawie własne zdanie i nie wolno mu go narzucać, jak starają się to robić niektóre instytucje europejskie. Rozumiem więc, że rządzący nie mogą próbować rozwiązywać problemu migracji wbrew wyraźnej woli narodu. Pytanie tylko, czy ta wola narodu kształtuje się pod wpływem wartości chrześcijańskich, o których przypomina stanowczo papież, czy raczej pod naciskiem prowokowanego medialnie lęku i kampanii antyemigracyjnej. Rządzący nie powinni też zapominać, że również temat patriotycznego oddania życia dla dobra ojczyzny opiera się na tej samej wartości, jaką jest gotowość oddania własnego życia dla dobra innych. I że jest to wartość stricte chrześcijańska, której nie można anulować w imię źle pojętego ordo caritatis (zasady, która w przypadku niebezpieczeństwa zobowiązuje do obrony najpierw tych, którzy są nam bliscy). Dlatego Franciszek przypomina, że migranci i uchodźcy są nam powierzeni przez Boga, że to „Pan powierza macierzyńskiej miłości Kościoła każdą osobę ludzką zmuszoną do opuszczenia swojej ojczyzny w poszukiwaniu lepszej przyszłości”. I że tę odpowiedzialność „Kościół pragnie dzielić ze wszystkimi wierzącymi oraz ludźmi dobrej woli, którzy są powołani do odpowiedzi na wiele wyzwań stawianych przez współczesną migrację z wielkodusznością, skwapliwie, mądrze i dalekowzrocznie, każdy według swoich możliwości”.
Musi być więc nas stać, aby jakkolwiek, ale na pytanie o ryzyko miłości podejmowane w celu ratowania godności życia innych, w sumieniu i w wolności odpowiedzieć. Należy dyskutować, na ile to ryzyko jest realne i kiedy może być ono ograniczone do minimum albo jaki rodzaj otwarcia naszej ojczyzny dla przybyszów będzie możliwe najmniejszym ryzykiem utraty bezpieczeństwa. Niestawianie jednak tego pytania w ogóle, odbieranie ludziom dostępu do prawdziwych informacji lub udzielnie propagandowych odpowiedzi, które będą wyrazem wyzbycia się odpowiedzialności miłosierdzia i dbałości tylko o siebie, pozbawią nasze polskie chrześcijaństwo „soli”. A światło, którym katolicka Polska chciałaby być dla świata, stanie się jedynie bladą poświatą minionej wielkości naszych przodków.
Odwaga gościnności
Papież nie boi się wiec fenomenu współczesnej migracji i uchodźstwa nazywać „znakiem czasu”, który stara się odczytywać z pomocą Ducha Świętego. Wie bowiem, że konfrontacja z problemem uchodźców i migrantów jest sprawdzianem chrześcijańskiego powołania. Warto w tym kontekście przypomnieć, że Franciszek ustanawiał nowy urząd watykański, Dykasterię ds. Integralnego Rozwoju, który zajmuje się nadzorowaniem projektów pomocy uchodźcom, i postanowił kierować nim osobiście. Temat nie jest więc dla samego papieża jedynie moralnym refrenem powtarzanym na kazaniach, co zresztą często mu się zarzuca. Franciszek angażuje się w rozwiązywanie konkretnych problemów. Patrzy na nie z bliska. Dopiero wiedząc o tym, możemy w pełni odczuć moc słów papieża, który wzywa wszystkich chrześcijan i ludzi dobrej woli, aby chcieli „zapewnić imigrantom i uchodźcom szersze możliwości bezpiecznego i legalnego wjazdu do krajów przeznaczenia” i podjęli wysiłek, „by zwiększyć i uprościć przyznawanie wiz humanitarnych”, także „w celu łączenia rodzin”. Papież przypomniał też, że jednym ze skutecznych sposobów przyjmowania i udzielania pomocy najbardziej potrzebującym są korytarze humanitarne.
Siła jednoznaczności
W nowym dokumencie Ojca Świętego nie ma odpowiedzi pośrednich. Jest jednoznaczne przesłanie Ewangelii, od którego uciec można tylko przez letniość serca. Podkreślił to także abp Silvano Tomasi, który przez ponad dziesięć lat pełnił funkcję przedstawiciela Stolicy Apostolskiej przy ONZ. Wyraził on nadzieję, że przesłanie Franciszka, a być może także idea zwołania synodu poświęconego sprawom migracji, może stać się przekonywającym argumentem w dyskusjach podejmowanych na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, które zaplanowano na 2018 r. To jest „dobra okazja – twierdzi abp Tomasi – do większej solidarności wobec naszych braci i sióstr, którzy są ofiarami przymusowej migracji”. I jest to zapewne jeden z najważniejszych powodów, które wpłynęły na tak wczesną publikację dokumentu.