Logo Przewdonik Katolicki

Wyszyński, papieże i polityka wschodnia

Massimiliano Signifredi, Rzym
FOT. ARCHIWUM PK.

To wstęp do beatyfikacji, ale też szansa na szersze odsłonięcie tajemnicy wielkości kard. Stefana Wyszyńskiego. 12 grudnia Watykan wydał dekret o heroiczności jego cnót.

Dokument był oczekiwany przez miliony wiernych w Polsce i od lat przygotowywany przez komisję gnieźnieńsko-warszawską. Przez bardzo szczególny zbieg okoliczności został on opublikowany w przeddzień wydarzeń, które wśród Polaków budzą przykre wspomnienia. To przecież 13 grudnia 1981 r. generał Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Tego okresu polskiej historii kard. Wyszyński nie mógł poznać osobiście. Zmarł kilka miesięcy wcześniej. A był to czas rzeczywiście przełomowy, ponieważ stanowił kulminację komunistycznej dominacji w Polsce, a zatem był ściśle związany z historią życia Prymasa Tysiąclecia i jest niezrozumiały, jeśli oddziela się go od bardzo złożonego kontekstu, jakim był realny socjalizm.
 
Więcej niż Ostpolitik
Jest wiele książek poświęconych kard. Wyszyńskiemu: biografie, studia historyczne i teologiczne. Stąd można się spodziewać, że proces beatyfikacyjny przyczyni się do głębszego zrozumienia dokonań i myśli polskiego prymasa. Wraz z publikacją Pro memoria otrzymaliśmy jednak już teraz nowe, bardzo interesujące źródło wiedzy na ten temat. Są to notatki prymasa, które spisywał on codziennie w latach 1948–1981. Pierwsze dwa tomy, pod redakcją Pawła Skibińskiego i Ewy Czaczkowskiej, zostały w ostatnim czasie zaprezentowane w Warszawie. Pełna publikacja zapisków przewiduje 27 tomów, których redakcja potrwa przewidywalnie siedem lat.
Przy okazji tych niezwykłych dla Kościoła w Polsce wydarzeń warto powiedzieć o związku kard. Wyszyńskiego z kolejnymi papieżami oraz o tym, jaki miał on wpływ na tzw. politykę wschodnią Stolicy Apostolskiej, popularnie nazywaną Ostpolitik. Nazwa ta, chociaż w pewien sposób streszcza działania Kościoła na Wschodzie, budzi jednak niewłaściwe skojarzenia. Sugeruje bowiem, że celem dyplomacji watykańskiej było zmniejszenie napięcia Wschód–Zachód, a nie poprawa życia chrześcijan w sowieckiej części Europy. „Nikt w Watykanie nie wyobrażał sobie, we wczesnych latach sześćdziesiątych, aby niesienie pomocy Kościołowi katolickiemu znajdującemu się za żelazną kurtyną, zostało zapamiętane w historii pod nazwą Ostpolitik, ponieważ nie skrywało ono żadnych ukrytych celów politycznych, ale było wyrazem troski natury czysto religijnej” – napisał Roberto Morozzo della Rocca, główny biograf Agostino Casarolego, twórcy watykańskiej polityki wschodniej i sekretarza stanu w pierwszej dekadzie pontyfikatu Jana Pawła II.
 
W dialogu ze wszystkimi
U swoich podstaw polityka wschodnia Stolicy Apostolskiej stosowała zasadę, zgodnie z którą Kościół prowadzi dialog ze wszystkimi. Kard. Wyszyński był przekonany o możliwości prowadzenia takiego dialogu także z komunistami, aż po przygotowanie i podpisanie porozumienia z 1950 r. Nie spodobało się ono jednak Stolicy Apostolskiej, która w tamtym czasie oczekiwała stanowczego potępienia marksizmu. Wyszyński bronił swojej decyzji, o czym dowiadujemy się z jego początkowych notatek z czasu internowania we wrześniu 1953 r., podkreślając potrzebę kreowania „modus vivendi między Episkopatem i Rządem”, ponieważ Polska „zbyt wiele utraciła krwi w czasie okupacji hitlerowskiej, by mogła sobie obecnie pozwolić na dalszy jej upływ”. Warto zaznaczyć, że kilka miesięcy wcześniej prymas wyjaśniał swoje stanowisko Franciszkowi Mazurowi, sekretarzowi Komitetu Centralnego PZPR, uzasadniając, że „Kościół rozmawiał zawsze i z każdym państwem, które tylko chciało z nim rozmawiać. Rozmawia więc także z państwem komunistycznym w Polsce”.
 
Kościół niepolityczny
W Rzymie zbliżał się już czas początku nowego pontyfikatu Jana XXIII, który dokonał zasadniczej zmiany kursu. Nie bez znaczenia jest więc fakt istniejącej wówczas harmonii myślenia między kard. Roncallim, przyszłym papieżem, i kard. Wyszyńskim. W styczniu 1959 r., komentując sprawozdanie przekazane mu przez polskiego prymasa, nowy papież potwierdził potrzebę „całkowitej zmiany polityki Kościoła”, podkreślając analogię z rewolucją francuską: „Wtedy rozmawiano z nowymi rządami. Moim zdaniem – podsumował Jan XXIII – z komunistycznymi rządami także można rozmawiać. Kościół musi pokazać, że jest uniwersalny, a nie polityczny, i nie staje po jakiejkolwiek stronie”.
W 1963 r., po udzieleniu audiencji córce i zięciowi Chruszczowa, Jan XXIII, który wtedy już ciężko chorował, zapytał kard. Wyszyńskiego: „Czy ja Wam zaszkodziłem? Bo mi tu wszyscy mówią, że Wam zaszkodziłem”. Prymas odpowiedział kardynałom tuż przed nowym konklawe: „Jak można mieć pretensje do papieża, że przyjął jednego człowieka z Rosji, kierując się motywacjami humanistycznymi, podczas gdy cały świat utrzymuje stosunki handlowe z Rosją?”. To niezwykłe spostrzeżenie było także odpowiedzią na krytykę ze strony tzw. partii rzymskiej kard. Ottavianiego, który zganił Jana XXIII za to, że podarował komunistom miliony głosów, goszcząc w Watykanie „kozaka”.
 
Komunizm trafiony w serce
Zanim Rzym postanowił podjąć kroki w celu zbliżenia się do bloku sowieckiego, kard. Wyszyński był już przekonany o słabości systemu. W 1957 r., przed Wielką Nowenną z okazji tysiąclecia chrztu Polski, stwierdził: „Losy komunizmu zostaną rozstrzygnięte w Polsce przez katolicyzm i Polska pokaże światu, jak mierzyć się z komunizmem, a świat będzie jej za to wdzięczny”. Tę intuicję podzielała inna wielka postać historii współczesnej, Giorgio La Pira, ówczesny burmistrz Florencji. Jak zauważa Andrea Riccardi, La Pira odczytywał tamte czasy w sposób wyjątkowo podobny do polskiego prymasa, pisząc o udziale Wyszyńskiego w konklawe z 1958 r.: «Imperium komunistyczne zostało już trafione w serce. Mury Jerycha – mimo pozorów! – są już zburzone: obecność kard. Wyszyńskiego na konklawe ma dokładnie, jak sądzę, to prorocze znaczenie>>”.
W sprawie trwałości komunizmu między Rzymem a Warszawą oceny były różne. Kościół w Polsce był mocny, lud wierzący, episkopat zwarty wokół prymasa. Jak długo jednak mogła trwać ta sytuacja? Sam Wyszyński nie ukrywał swoich obaw o przyszłość Kościoła w Polsce do tego stopnia, że w 1967 r. wyznał Casarolemu, że zdoła się on „oprzeć uciskowi rządowemu jeszcze przez jakieś dziesięć lat”. Ten scenariusz skłonił Pawła VI do działania w celu zapewnienia ciągłości w episkopacie, gdy już zabraknie silnego przywództwa kard. Wyszyńskiego. Jak wiadomo, negocjacje z komunistycznym rządem w sprawie powołania delegata Stolicy Apostolskiej w Warszawie były główną przyczyną tarć między Rzymem a polskim episkopatem, nawet jeśli zarówno Casaroli, jak i Paweł VI mocno uspokajali Wyszyńskiego, że nie będą robić „nic bez biskupów”.
 
Błąd historyczny
Dla poprawnego rozumienia tła historycznego tamtych czasów nie ma sensu podkreślać dzisiaj, że Zachód mylił się w swojej ocenie ówczesnej sytuacji. Przypomnę, że w połowie lat siedemdziesiątych prawie wszyscy zachodni obserwatorzy byli przekonani, że na Wschodzie Europy komunizm jest silny i stabilny. Było to powszechne odczucie, o którym faktycznie łatwo dzisiaj zapomnieć, patrząc na tamte wydarzenia z perspektywy przemian, które nastąpiły po przełomie 1989 r. A w rzeczywistości było przecież zupełnie inaczej. Kard. Wyszyński widział już wyraźnie oznaki zubożenia systemu i obwiniał Rzym o zbyt pesymistyczne przewidywania rozwoju sytuacji, które wywodził z błędnego „przekonania o potędze komunizmu”.
Wnioskować z tej odmienności zapatrywań o pęknięciu między Stolicą Apostolską i Kościołem w Polsce jest wielkim błędem historycznym. Niestety, ma on czasami miejsce w publicystyce anglosaskiej, która do tego stopnia nie docenia roli papiestwa w tym procesie, że tworzy fałszywy obraz kontrastu między dyplomacją Pawła VI i religijną wiernością Wyszyńskiego. Sugeruje też, że po nieporozumieniach, jakie miały miejsce między nimi, dopiero wybór papieża Jana Pawła II poprawił wzajemne relacje Rzymu i Warszawy.
 
Przyjaźń z Pawłem VI
W rzeczywistości między Pawłem VI a Wyszyńskim istniała głęboka przyjaźń i wspólna historia, której ślady muszą być odkrywane roztropnie i z wielką cierpliwością. Niewiele osób wie, na przykład, że w 1948 r. abp Montini, przyszły papież Paweł VI (w tamtym czasie jeden z najbliższych współpracowników Piusa XII) – faworyzował Wyszyńskiego na stanowisko przyszłego Prymasa Polski. Decydująca była najwyraźniej rada, jakiej Montiniemu udzielił brat przyszłego papieża, Lodovico, który w 1947 r. odwiedził Polskę jako członek międzynarodowej misji medycznej. Mógł on bowiem sam zebrać cenne informacje na temat Kościoła w Polsce, o czym szczegółowo pisze w swojej książce świetnie poinformowany Paweł Wójcik. Po drugie, Montini przekonał Piusa XII, aby nadał młodemu prymasowi tzw. facultates specialissimae (specjalne przywileje), które przysługiwały wcześniej kard. Hlondowi, ponieważ odkrył on i docenił jego głęboką intuicję polityczną. Dlatego to właśnie Wyszyńskiemu nowo wybrany papież Paweł VI podarował swój pastorał, którego używał jako arcybiskup Mediolanu. Jest on nadal przechowywany w kaplicy arcybiskupów warszawskich. I nie jest bez znaczenia, że to właśnie Wyszyński zasugerował nowemu papieżowi Janowi Pawłowi II, aby ten mianował Casaroliego (blisko współpracującego z Pawłem VI) na sekretarza stanu w miejsce kard. Villota.
Rzekomy dystans między Polską a Rzymem, przez niektórych wciąż podkreślany, dzięki badaniom historycznym w ramach procesu beatyfikacyjnego kard. Wyszyńskiego, rzeczywiście ustaje.
  



Dr Massimiliano Signifredi
Autor wielu publikacji o najnowszej historii Kościoła w Polsce. Opublikował m.in.: Giovanni Paulo II e la fine del comunismo („Jan Paweł II i koniec komunizmu”). Odpowiedzialny za polskie wspólnoty Sant’Egidio.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki