Francja coraz mocniej zajmuje się kobietami. Dba o ich wolność, równość i braterstwo – wyraźnie to widać. Niedawno podziwialiśmy skuteczność utrzymywania ładu i porządku na plaży, gdzie wszystkie panie miały być tak samo rozebrane, by zaświadczyć o wolności kobiecej w republice znanej niegdyś z krynolin, białych peruk i gorsetów. Francja ma rzeczywiście duże możliwości i nie zawaha się ich użyć dla dobra kultury i cywilizacji. Przy pomocy czterech mężczyzn wolno rozebrać kobietę publicznie, ale nie wolno publicznie pokazać uśmiechniętych dzieci, jeśli legalnie mogło ich nie być.
Sprawa nie byłaby dziwna, wiemy, że wszystko, co widać w mediach, powinno odpowiadać aktualnej modzie i urodzie, a więc być estetyczne, zadbane, wydepilowane i gładkie, młode, zdrowe i szczupłe. Śliczne tak jak należy. Nie, to nie cenzura, to nie dyskryminacja – to wolność, na tym polega po prostu wolność mediów. Jednak zarzutów co do estetyki w spocie nie ma – za to znajdujemy precyzyjne wniknięcie w możliwe emocje kobiet, delikatność i subtelność, wrażliwość. To fascynujące. To inspiruje.
To spot, w którym dzieci z zespołem Downa mówią o sobie, deklarują dość realistycznie swe możliwości, zaznaczają, że „bywa bardzo trudno”, uśmiechają się i przytulają mamy. Spot nie krytykuje, nie nakazuje, nikogo nie upomina. Okazuje się jednak, że publiczne uznanie istnienia osób z zespołem Downa jest kontrowersyjne.
Daje do myślenia oficjalna informacja prawna – emisja filmu była „niewłaściwa”, bo nie jest to reklama komercyjna (no przecież nie opłaca się mieć dziecka chorego) i „nie jest w interesie publicznym”, bo… właściwie nie wiem. Bo nie jest w interesie społecznym pokazywanie szczęśliwych, choć niełatwych relacji matki i dziecka? Bo wsparcie emocjonalne dla rodzin dzieci słabiej rozwijających się, chorych, o mniejszych możliwościach, wymagających stałej opieki – jest niepotrzebne społeczeństwu?
Francja przez wieki była przewodniczką elegancji. Co francuskie to piękne, godne, słuszne, nadawało ton dla wyższych sfer i budziło podziw niższych. Teraz Francja pragnie stać się przewodniczką taktu: nic nie powinno naruszać spokoju sumienia kobiet, które „legalnie dokonały innych osobistych wyborów.
Francja jest delikatna, Francja dostrzega, że spot może „prawdopodobnie” naruszać spokój sumienia. Samo już prawdopodobieństwo naruszenia komfortu obywateli wystarczy, by prawo francuskie zauważało, interweniowało, zapobiegało. To cudowne. Chodzi o naruszanie spokoju sumienia – doszliśmy w naszym rozwoju cywilizacyjnym do sytuacji, gdzie prawo świeckie zajmuje się stanem sumienia kobiet. Czy to nie wspaniałe?
Francja dba o porządek społeczny: nie pozwala na eksponowanie i manifestowanie przekonań religijnych, w miejscu publicznym bardziej kontrowersyjny będzie krzyżyk czy gwiazda Dawida niż topless. Prawo francuskie z jednej strony bardzo skutecznie dba o społeczne i finansowe wsparcie dla matek, także samotnych, nawet chorych dzieci, ale także dba o możliwość „innych, legalnych wyborów” kobiet. Francja troszczy się o komfort i potencjalny dyskomfort kobiet. W tym celu prawo świeckie, w duchu laicite, używa terminu sumienia.
To robi wrażenie. Prawo francuskie ma chronić tych, którzy w swoim czasie podjęli decyzje legalne, ale mogliby jednak tego kiedyś żałować. Jak konsekwentnie zastosować to w praktyce? Czy pary małżeńskie nierozwiedzione nie powinny na granicy francuskiej chować obrączek? Czy kobiety w ciąży nie powinny ukrywać swego stanu? Co z matkami niemowląt na spacerach? Czy rodziny wielodzietne mogą pojawiać się publicznie z wszystkimi dziećmi naraz?
Mamy więc wolność „legalnych wyborów”, ale chyba jeszcze równość wobec prawa, braterstwo? Które ze słynnych francuskich praw naruszają uśmiechnięte dzieci z zespołem Downa?