Ma padać deszcz. Będę trzy dni w Rzymie, a w dzień przylotu zmieni się według synoptyków pogoda. Uciekam z ponurego kraju nie po słońce, ale po kolejne zawilgocenie i ciemność nieba. Fatalnie. Brak słonecznego światła moja psychika znosi bardzo źle, szczególnie że trwa to już trzeci miesiąc i żadnej nadziei na to, że szybko się skończy. Trzeba znów jakoś przetrwać kolejne miesiące, przynajmniej do maja. Skoro w Rzymie deszcz, to pozostaje muzeum. Może de Chirico? Malował upał. Puste ulice w samo południe lub raczej wczesne popołudnie. Słońce nie stoi już w zenicie, bo cienie się wydłużają, ale nie mamy wątpliwości, że jest gorąco. Niestety, Galleria Nazionale d’Arte Moderna w Rzymie przy Viale Delle Belle Arti (jaka piękna letnia w brzmieniu nazwa ulicy!) nie ma za dużo de Chirico. Sala numer 38 jest niewielka, znajduje się na trzecim piętrze. O tej porze dnia i roku jest zupełnie pusta, parkiet lśni, a średnich wielkości płótna w ramach zapraszają mnie do słonecznego świata snów. Giorgio de Chirico urodził się w Grecji, gdzie jego ojciec budował linie kolejowe. I stąd jego miłość do parowozów i podróży pociągiem, które uwieczniał na tak wielu obrazach. A więc ojciec inżynier z Palermo, za to matka, Gemma Cervetto, śpiewaczka operowa z Genui. Giorgio miał też brata, później znanego jako Alberto Savinio: pisarza, malarza i kompozytora. Razem uczyli się najpierw w słonecznych Atenach, a potem w mrocznym Monachium: jeden malarstwa, a drugi muzyki. Zostawmy Savinio, mimo że trzymali się razem w podobnym towarzystwie, to od szalonych surrealistycznych wizji Savinio wolę stateczność de Chirico i jego metafizyczny spokój. De Chirico także pisał. Na przykład: „Więcej zagadek zawartych jest w cieniu człowieka, który spaceruje w słońcu niż we wszystkich religiach: przeszłych, teraźniejszych i przyszłych”. Albo: „Ponad murami wyrastają bezsensowne wieże zwieńczone małymi, kolorowymi flagami. Wszędzie nieskończoność, wszędzie tajemnica. Głębia sklepienia niebiańskiego sprawia, że od patrzenia na to odczuwamy zawroty głowy. Człowiek drży, czuje się wciągnięty w otchłań”. Nostalgia, tajemnica, melancholia, zagadka – te wyrazy często pojawiają się w tytułach obrazów de Chirico z pierwszego okresu jego twórczości. I zawsze w kontekście słonecznego dnia. Ciekawe. Coś jest w tej porze, kiedy ludzie Południa udają się na sjestę. Ulice i place pustoszeją. Cienie żyją własnym życiem. Pada deszcz, więc pójdę odwiedzić jego rzymskie mieszkanie. U stóp Schodów Hiszpańskich, w kamienicy, trochę zapomniany kosztem innych wielkich, którzy tu mieszkali.