Niemal natychmiast po opublikowaniu listu apostolskiego papieża Franciszka zatytułowanego Misericordia et misera w niektórych mediach (także w Polsce) pojawiły się wielkie tytuły, zawiadamiające, że „Franciszek rozgrzesza z aborcji”. Inne donosiły, że papież jest „miłosierny” i dlatego „kobiety po aborcji dostaną rozgrzeszenie”. Tak jakby wcześniej nie było to możliwe.
Co naprawdę napisał w nim Franciszek? „Z powodu tego wymagania, aby żadna przeszkoda nie stała pomiędzy prośbą o pojednanie a Bożym przebaczeniem, udzielam od tej pory wszystkim kapłanom, na mocy ich posługi, władzy rozgrzeszania osób, które popełniły grzech aborcji”.
Papież po prostu przedłużył na czas nieokreślony decyzję podjętą wcześniej w sposób ograniczony na okres Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia.
Z tonu części medialnych doniesień można było odnieść wrażenie, że Franciszek radykalnie zmienił stanowisko Kościoła w sprawie zabijania dzieci przed urodzeniem i niemalże zrezygnował z uznawania go za grzech. A jeśli już, to co najwyżej za grzech lekki. Tymczasem w piśmie na zakończenie Jubileuszu Miłosierdzia papież napisał wyraźnie, prosto i zrozumiale: „Chciałbym podkreślić z całą mocą, że aborcja jest grzechem ciężkim, ponieważ kładzie kres niewinnemu życiu. Jednakże z równą siłą mogę i muszę stwierdzić, że nie ma żadnego grzechu, którego nie mogłoby objąć i zniszczyć Boże miłosierdzie, gdy znajduje serce skruszone, które prosi o pojednanie się z Ojcem. Niech więc każdy kapłan stanie się przewodnikiem, wsparciem i pociechą, towarzysząc penitentom na tej drodze specjalnego pojednania”.
Nie ma tu ani słowa o „obniżaniu” wagi grzechu zabicia dziecka w łonie matki, o jego „banalizowaniu” ani o skreślaniu aborcji z listy grzechów ciężkich.
Jednak nieprawdziwe informacje i sugestie zaczęły funkcjonować w świecie mediów „własnym życiem”. Stało się to na tyle poważnym i wymagającym interwencji problemem, że dwa dni po opublikowaniu listu Franciszka musiał zabrać głos abp Vincenzo Paglia, prezes Papieskiej Akademii Życia, a zarazem wielki kanclerz Papieskiego Instytutu Jana Pawła II ds. Studiów nad Małżeństwem i Rodziną. Stanowczo podkreślił nie tylko, że aborcja nadal uznawana jest przez Kościół katolicki za grzech ciężki, ale że nic się nie zmieniło w kościelnych przepisach, które mówią, że „ten, kto dopuszcza się aborcji, popada w ekskomunikę «latae sententiae», czyli automatycznie”.
Abp Paglia wytłumaczył też istotę papieskiej decyzji, pozwalającej wszystkim księżom udzielać rozgrzeszenia z grzechu aborcji i uwalniać od ekskomuniki: „Rozszerzenie tej posługi na wszystkich księży oznacza umożliwienie temu, kto dopuścił się tego strasznego czynu, lepsze zrozumienie, jak ciężkim wykroczeniem jest to, co uczynił, aby – co za tym idzie – osoba taka mogła zmienić życie i więcej tego nie powtórzyć. W tym sensie papież, świadom brzemienia tego grzechu, chce zaproponować najlepszy sposób zapobieżenia jego powtórzeniu. Oczywiście, mając większy dostęp do skutecznego leku ten, kto jest słaby, otrzymuje pomoc, aby kolejny raz nie upaść. A ponieważ aborcja jest bardzo ciężkim wykroczeniem, konieczne jest też nadzwyczajne udzielenie Miłosierdzia”. Dodał, że sens papieskiego tekstu leży w pragnieniu zrozumienia tego, że jeżeli ktoś żałuje grzechu, nawet tak bardzo ciężkiego, to Pan mu przebacza i go przyjmuje.
Media upraszczają obraz świata, jaki przedstawiają odbiorcom. Wydaje się to zrozumiałe, zwłaszcza w czasach, w których informacja jest towarem i służy rozrywce. Jednak między uproszczeniem a zafałszowaniem jest ogromna różnica. O ile to pierwsze może być pożyteczne i ułatwiać zrozumienie, o tyle to drugie szkodzi wszystkim i utrudnia pojmowanie rzeczywistości. Albert Einstein powiedział: „Wszystko należy upraszczać jak tylko można, ale nie bardziej”. Właśnie z tym „bardziej” mamy coraz większy problem.