Logo Przewdonik Katolicki

Sacrum i profanum turysty

Paweł Stachowiak

Cóż za błogosławiony czas – wakacje! Można odpocząć od polityki, historii, wszystkich „przeklętych problemów”, które angażują nas na co dzień.







Tego lata błąkamy się po zapomnianych dolinach Beskidu Niskiego, jedynej w swym rodzaju krainy łagodnych wzgórz, drewnianych cerkwi i wojennych cmentarzy z czasów I wojny światowej rozsianych na górskich zboczach. Ci, którzy tu przyjeżdżają, poszukują ciszy, odosobnienia i doznania różnorodności kultur, wyznań i obyczajów, którą jakże trudno odnaleźć we współczesnej Polsce. Skarbem tej ziemi są stare, drewniane świątynie, prawosławne i greckokatolickie tak jak tutejsza łemkowska ludność; odnaleźć je możemy w każdej niemal wsi. Do niedawna trudno było je odwiedzić, stały zamknięte, niedostępne poza godzinami nabożeństw. Od kilku lat jednak zostały włączone w projekt Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce i udostępnione dla odwiedzających. W każdej świątyni jest osoba odpowiedzialna za jej otwarcie i oprowadzenie turystów; w określonych godzinach zawsze na miejscu, zawsze dostępna. Są to często miejscowi pasjonaci, niezarażeni wirusem zawodowych przewodników, autentyczni i zaangażowani. Wszystko finansują władze województwa, oczywiście ze wsparciem funduszy europejskich. Nie ma żadnych opłat za wstęp i oprowadzenie, choć niemal każdy odwiedzający pozostawia swój, wcale nie wdowi, grosz, na zasadzie pełnej dobrowolności.
To jest, ośmielam się sądzić, wzorzec, który mógłby zostać zastosowany w innych rejonach naszego kraju. Dziś często zastajemy zamkniętą świątynię, albo co najwyżej kratę, która oddziela nas od jej wnętrza. Niekiedy za wejście do tych szczególnie cennych i bogatych w dzieła sztuki trzeba zapłacić, tak jakbyśmy chcieli zwiedzić muzeum. Oczywiście dla wielu zabytki sztuki sakralnej są jedynie obiektem czysto estetycznej satysfakcji, co jednak począć z tymi, którzy łączą dwa cele: modlitwę i chęć poznania skarbów swej kultury? Może, tak jak w katedrze w Pelplinie, powinni najpierw pomodlić się za darmo w bocznej kaplicy, z której nie widać reszty kościoła, a później kupić bilet i zamienić się w turystów zwiedzających całą resztę?
Jestem przekonany, że małopolski pomysł, według którego za wstęp do drewnianych arcydzieł sakralnego budownictwa nie pobiera się opłaty, jest o wiele lepszy. Nie tworzy bowiem zaprawionego hipokryzją, sztucznego podziału na sacrum modlących się i profanum zwiedzających oraz przynosi realne korzyści materialne. Wiem po sobie! W cerkwiach Beskidu Niskiego chętnie zostawiałem „co łaska” wcale niesymboliczne kwoty, „zwiedzanie” pelplińskiej katedry po prostu sobie darowałem.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki