Wspominając 77. rocznicę wybuchu II wojny światowej mamy przed oczami bohaterską obronę Westerplatte, miesiąc heroicznych walk o polskie ziemie czy działalność Państwa Podziemnego. W tych chwalebnych wspomnieniach na dalszy plan schodzi to, że opłakane konsekwencje wojny ponieśli również cywile. Od razu zaznaczę, że nie ma nic złego w tym, że chwalimy się bohaterstwem naszych przodków. Ich czyny warte są książek, filmów i pomników. Ale równocześnie powinniśmy pamiętać o ogromie cierpienia, jaki wojna przyniosła „zwykłym ludziom”. Osób gotowych świadczyć o tamtych czasach jest coraz mniej, dlatego odpowiedzialność za przekazanie ich historii spada na nas. Dla siebie i następnych pokoleń powinniśmy zrobić wszystko, żeby takie nieszczęście się nigdy więcej nie powtórzyło, dlatego o tej zapomnianym obliczu wojny powinniśmy przypominać. Temu ma służyć powstające w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej, którego twórcy postanowili skupić się na losach ludności cywilnej, bezwzględności, okrucieństwie i bezsensie wojny. Niestety ze względu na wątki personalne i ideowe, które możemy określić jednym słowem – polityka, znany od dawna pomysł stał się w ostatnim czasie kontrowersyjny.
Niemal od samego początku wątpliwości wzbudza też program „Rodzina 500 plus”. Pięć miesięcy od początku jego działania sprawdzamy, czy można już mówić o jego pierwszych efektach. W przeważającej większości rodzice potrafią zrobić dobry użytek z gotówki przyznanej na dzieci, a sposób, w jaki to robią, jest także korzystny dla naszej ekonomii. Stratny jest tylko jeden sektor gospodarki – firmy oferujące pożyczki w formie tzw. chwilówek. To zaledwie początek, więc za wcześnie, by odtrąbić spektakularny sukces, ale dziś nawet krytycy rządu przy „500 złotych na dziecko” mogą postawić duży plus.
Zdaję sobie sprawę, że trudno schować do kieszeni sympatie polityczne, ale rzeczywistość nie jest tak prosta jak gotowe schematy odpowiedzi podsuwane przez naszych politycznych faworytów. Dlatego warto patrzeć na sprawy z szerszej perspektywy.