Logo Przewdonik Katolicki

Pieniądze od ręki

Piotr Wójcik
FOT. FOTOLIA

Sezon przedświąteczny to okres intensywnego udzielania pożyczek krótkoterminowych. Choć chwilówki w Polsce wyraźnie się ucywilizowały, to wciąż jest to zdecydowanie najdroższy sposób pozyskania gotówki.

Przez lata jednym z najbardziej rzucających się w oczy elementów polskiego peryferyjnego kapitalizmu były wszechobecne punkty udzielania pożyczek krótkoterminowych, czyli tak zwanych chwilówek. Rzucały się one w oczy, tym bardziej że szyldy reklamowe tej branży, delikatnie mówiąc, nie należały do najbardziej wyszukanych. Jedna z najbardziej znanych tego rodzaju firm nabyła nawet flotę małych fiatów, które jeździły po polskich miastach z czymś na kształt billboardu na dachach, reklamując usługi mikropożyczek. Wyglądało to komicznie, tym bardziej że billboardy te wydawały się większe od pojazdów, które je przewoziły. Firma ta ustawiała nawet na granicach mniejszych miast reklamy z jednej strony witające wjeżdżających, z drugiej oczywiście przypominające, że w tej gminie również można dostać chwilówkę. Rynek pożyczek pozabankowych był przez lata symbolem nadwiślańskiego kapitalizmu – zgrzebnego i wręcz swojskiego, ale tak naprawdę drapieżnego i średnio przyjaznego.
 
Opłaty w dół
Znakiem czasu jest, że opisana wyżej firma pożyczkowa ogłosiła już upadłość i przeszła do historii. Do historii przeszło też wiele z nagannych praktyk firm pożyczkowych, które przeszły w ostatnich latach gruntowną przemianę. W zdecydowanej większości wymuszoną przez nasz parlament, a częściowo przez zmiany technologiczne i wzrost zamożności Polaków.
Sektor pożyczek krótkoterminowych, czyli udzielanych na okres zwykle 30–60 dni, których kwota waha się od kilkuset do kilku tysięcy złotych, szczególnie istotne zmiany musiał przejść w 2016 r. Zmiany miały na celu ucywilizowanie systemu, by mentalnie wyszedł wreszcie z lat 90. i dostosował się do drugiej dekady XXI w. Co ważne, ustawowe zmiany przyniosły realną poprawę sytuacji, czego przecież nie można powiedzieć o wszystkich wprowadzanych w Polsce ustawach.
Przed zmianami firmy pożyczkowe musiały się dostosować jedynie do maksymalnego limitu nakładanych odsetek. Według tych przepisów w 2018 r. maksymalne oprocentowanie pożyczki lub kredytu nie może przekraczać 10 proc. w skali roku. Firmy pożyczkowe jednak obchodziły te przepisy, nakładając wysokie koszty pozaodsetkowe, czyli przeróżne opłaty, np. za udzielenie pożyczki czy za rejestrację danych. W rezultacie rzeczywista stopa oprocentowania w skali roku wynosiła czasem kilkaset procent.
Obecnie regulowany jest już cały koszt udzielonej pożyczki. Oprócz wyżej opisanej regulacji dotyczącej oprocentowania, doszedł też maksymalny limit kosztów pozaodsetkowych. Nie może być on wyższy niż suma 25 proc. kwoty pożyczki i 30 proc. kwoty pożyczki w skali roku. Tak więc dla przykładowej pożyczki wysokości 1000 zł udzielonej na 30 dni, całość kosztów nie może być wyższa niż 283 złote. Trzeba przyznać, że firmy pożyczkowe grzecznie się do tych przepisów stosują. Co prawda w większości nakładają niemal najwyższe możliwe opłaty, jednak summa summarum ich klienci płacą mniej niż przed zmianami.
 
Chwilówki pod nadzorem
Firmy pożyczkowe zarabiały nie tylko na opłatach pozaodsetkowych, ale przede wszystkim na klientach, którzy nie spłacili pożyczek w terminie. Na takich dłużników nakładano dodatkowe opłaty za przedłużenie spłaty pożyczki o kolejny okres (np. 30 dni), często podwajające pierwotny koszt.
Obecnie nie jest to już możliwe, gdyż cały koszt prolongowanej pożyczki musi się zamykać w przewidzianym limicie wyliczanym według podanego wyżej wzoru i przy założeniu maksymalnie 120 dni spłaty. Te 120 dni sprawia, że nie można już w nieskończoność prolongować spłaty, nakładając kolejne opłaty. Akurat tę regulację niektóre firmy pożyczkowe starają się omijać – proponują udzielenie dodatkowej pożyczki w celu spłaty poprzedniej, którą formalnie udziela inna firma pożyczkowa, należąca do tego samego właściciela. Praktyka ta jednak nie jest powszechna – większość firm albo zrezygnowała z przedłużania terminu spłaty, albo robi to według ustawowych limitów.
Do przeszłości należą też już absurdalnie wysokie koszty windykacji, które pożyczkodawcy nakładali na nieterminowych klientów. Cena jednego monitu wynosiła czasem kilkadziesiąt złotych, co oczywiście zwiększało sumę kosztów pożyczki, choć realny koszt wysłania pisma czy wykonania telefonu był bez porównania niższy. Obecnie wszelkie koszty windykacji również muszą się zawierać w maksymalnym limicie kosztów pozaodsetkowych, więc nakładanie tak absurdalnych opłat przestało już być sensowne.
Trzeba też pamiętać, że od tego roku funkcjonuje Rejestr Firm Pożyczkowych, nad którym kontrolę sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego. Każda firma pożyczkowa musi się wpisać do tego rejestru. Jeśli więc interesującej nas firmy nie ma w RFP, pod żadnym pozorem nie należy pożyczać od niej pieniędzy.
 
Jedno kliknięcie od gotówki
Mimo tych głębokich zmian legislacyjnych branża chwilówek ma się całkiem nieźle, pomimo wzrostu zamożności Polaków oraz wprowadzenia „500 plus”, co zwiększyło nasze możliwości pokrywania wydatków na nieprzewidziane sprawy. W 2016 r. wartość udzielonych pożyczek wzrosła o prawie 300 mln zł, do 3,8 mld zł. W 2017 r. kwota udzielonych pożyczek przebiła 4 mld zł. Według danych GUS, który przebadał kilkaset firm pożyczkowych, w 2017 r. udzieliły one o 10 proc. więcej pożyczek niż w roku poprzednim, o wartości o 15 proc. wyższej. Jak widać odgórne ucywilizowanie firm pożyczkowych wyszło na dobre nie tylko ich klientom, choć oczywiście przed wprowadzeniem zmian legislacyjnych podniosło się tradycyjne larum, że ustawa zarżnie branżę.
Klienci firm pożyczkowych w Polsce to przede wszystkim osoby mieszkające w średnich i mniejszych ośrodkach. Tylko 17 proc. pożyczkobiorców to mieszkańcy największych polskich miast. Klienci chwilówek w większości należą do uboższej części Polaków – aż 44 proc. z nich deklaruje pojawiające się problemy z opłatami za media. Najczęstszym powodem korzystania z mikropożyczek jest zaspokojenie podstawowych potrzeb (38 proc. ankietowanych), następnie spłata zaległych rat, pokrycie kosztów leczenia oraz opłaty za media właśnie. Jest jednak też grupa Polaków, która pokrywa w ten sposób wydatki stricte konsumpcyjne – po 15 proc. ankietowanych odpowiedziało, że chwilówkę przeznaczy na prezenty świąteczne lub wyjazdy wakacyjne.
Docelowa grupa wiekowa firm pożyczkowych się zmienia – obecnie już 36 proc. ich klientów to osoby do 34. roku życia, które wchodzą dopiero na rynek pracy, nie mają jeszcze zdolności kredytowej, mają za to przeróżne potrzeby konsumpcyjne, więc są idealnym klientem firm pożyczkowych. To właśnie dla nich branża gremialnie przeniosła się do sieci. Obecnie dominują dwa modele sprzedaży – internetowy oraz bezpośrednio w domu klienta. Za to punkty stacjonarne znikają już jeden po drugim z polskich miast.
 
Lepiej pomyśleć trzy razy
Choć chwilówki w Polsce wyraźnie się ucywilizowały, to wciąż jest to zdecydowanie najdroższy sposób pozyskania gotówki. Tymczasem są na niego skazani ci najmniej zarabiający. To jedna z największych niesprawiedliwości współczesnego kapitalizmu opartego na powszechnie dostępnym kredycie – ci, którzy mają najmniejsze możliwości spłacania rat, muszą je płacić najwyższe.
W okresie przedświątecznym warto się więc trzy razy zastanowić, czy na pewno potrzebujemy chwilówki na pokrycie świątecznych wydatków, bo finalnie zapłacimy za nie o wiele więcej, niż się początkowo wydaje.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki