Logo Przewdonik Katolicki

Czy potrafisz sobie wybaczyć?

Bogna Białecka

Każdy z nas może podjąć w życiu fatalną w skutkach decyzję. To, czy wyjdziemy z takiego doświadczenia silniejsi, czy słabsi, zależy od jednej umiejętności: czy potrafimy sobie wybaczyć.

Arkadiusz i Zbigniew są autorami projektu, którego wdrożenie w życie spowodowało upadek ich firmy. Obaj stracili dorobek życia. Dziś Arkadiusz ma kolejną firmę, Zbigniew pracuje u kogoś na słabo płatnym stanowisku i cierpi na depresję. Tym, co ich różni jest właśnie umiejętność wybaczenia sobie. Zbigniew do dziś żyje przeszłością, wciąż dręczą go wspomnienia: „gdybym tylko…”
„Obiektywna przeszłość wpływa na każdego, ale nikt nie jest przez nią całkowicie zdeterminowany. To nie wydarzenia z przeszłości oddziałują na nasze życie. To twoje nastawienie wobec wydarzeń z przeszłości najsilniej oddziałuje na twoje życie” – piszą P. Zimbardo i J. Boyd w książce Paradoks czasu. Oznacza to, że nawet najgorsza decyzja podjęta w przeszłości nie jest w stanie zniszczyć nam całkowicie życia. Trzeba ją jednak w sposób odpowiedni przepracować.

Jakie masz poczucie winy?
Nie oznacza to oczywiście udawania, że nic takiego się nie stało. Nie jesteśmy w stanie zmienić przeszłości i nie da się ukryć, że swoją decyzją wyrządziliśmy krzywdę czy to sobie, czy innym ludziom. Trzeba jednak na początek zrozumieć różnicę między zdrowym a patologicznym poczuciem winy. Zdrowe poczucie winy to przyjęcie odpowiedzialności za swój konkretny czyn. Powinna iść za tym chęć zadośćuczynienia. Arkadiusz, gdy już stanął na nogi, postarał się nawiązać kontakt ze swoimi byłymi pracownikami, którzy przecież zostali z dnia na dzień bez pracy. Byli oni pozytywnie zaskoczeni, że interesuje się ich losem, jeden nawet znalazł zatrudnienie w nowej firmie Arkadiusza.
Zbigniew z kolei odczuwał uogólnione, patologiczne poczucie winy. „Jestem beznadziejny, niegodny zaufania, nic mi się nigdy nie udaje…”. Różnicę tę można opisać jako postawę: „popełniłem zły czyn” a „jestem zły”. Zbigniewa to uogólnione poczucie winy paraliżowało do tego stopnia, że bał się podjąć jakiekolwiek nowe wyzwanie.

Przyjrzyj się dobru, które wyniknęło ze złej decyzji
Nawet najgorsze wydarzenia mogą mieć pozytywne skutki. Mogę podać przykład z własnego życia. Wiele lat temu śpiewałam w zespole muzyki dawnej. Zarówno jego kierownik, jak i poszczególni członkowie zespołu (w tym ja) podjęliśmy szereg złych decyzji, w wyniku których zespół rozpadł się. Kilkuletnia praca, którą włożyliśmy w rozwój zespołu, zgranie brzmienia, wypracowanie repertuaru poszło na marne. Jednak trzy osoby postanowiły podjąć budowanie nowego zespołu od podstaw. Dzięki temu poznałam mojego męża. Gdyby nie rozpad poprzedniego zespołu, prawdopodobnie nigdy byśmy się nie spotkali.
Dlatego warto zadać sobie szereg pytań. Jak z obecnej perspektywy wygląda tamta sytuacja? Co widzisz nowego, czego wcześniej nie dostrzegałeś? Jakie dobro wydarzyło się w twoim życiu, którego byś nie doświadczył, gdyby nie tamta zła decyzja? Jakie wnioski możesz wyciągnąć z tamtego wydarzenia? Czego się nauczyłeś na przyszłość?
Gdy Zbigniew zaczął zastanawiać się nad swoim doświadczeniem, stwierdził, że dzięki niemu doświadczył ogromu ludzkiej dobroci. Uświadomił sobie na przykład, jak cudowną ma żonę, która (mimo iż z dnia na dzień została wraz z nim bez środków do życia) nigdy nie robiła mu wymówek, nie uczyniła z tego wydarzenia argumentu w kłótni, nigdy mu tego nie wypominała. Podobnie sprawdzeni przyjaciele pomogli im w przetrwaniu tamtego okresu, a jeden z nich znalazł mu pracę. Niezbyt ambitną, jednak pozwalającą się utrzymać.
Inne pytanie, które warto sobie zadać to: jakie korzyści masz z uogólnionego poczucia winy i ciągłego zadręczania się wspomnieniami? Może to wydawać się absurdalne, bo przecież wspomnienia te sprawiają cierpienie, jednak to bardzo pomocne pytanie. Zbigniew dla przykładu doszedł do wniosku, że dzięki wmawianiu sobie, że jest beznadziejny ma usprawiedliwienie, dlaczego nigdy nie spróbował na nowo wykorzystać swoich talentów.

Zaprzestań gdybania
Jedną z rzeczy, które mogą szczególnie mocno nas dręczyć, jest gdybanie. Ma ono specyficzną formę opowiadania sobie sentymentalnej bajki: gdybym nie podjął wtedy złej decyzji, moje życie byłoby wspaniałe, byłoby pasmem sukcesów. To taka idealizacja w wyobraźni swojego potencjalnego życia. Dlatego warto się z tym zmierzyć „na zimno” i pożegnać raz na zawsze.
Odwołam się do przykładu. Jurek, dziś chodzący o kulach, był dobrze zapowiadającym się żużlowcem. Jednak pewnego dnia podjął fatalną decyzję. Wsiadł pijany do samochodu i w wyniku wypadku utracił władzę w nogach. Przez wiele lat patrzył na puchary zgromadzone na komodzie i zadręczał się wizją tych wszystkich złotych medali, które na pewno by zdobył, gdyby nie tamta noc. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że zakładanie, iż jego życie potoczyłoby się idealnie, jest naiwnością.
Dlatego pomocne będzie zastanowienie się nad kilkoma sprawami. Czy jesteś w stanie podać co najmniej pięć argumentów na to, że gdyby nie tamta decyzja twoje życie byłoby w tej chwili o wiele bardziej szczęśliwe? Jeżeli dochodzisz do tego wniosku, porównując się z innymi, dlaczego zakładasz, że w twoim przypadku byłoby dokładnie tak samo? Jaki jest bardziej realistyczny scenariusz dalszego życia bez złej decyzji?

Wybacz sobie i zamknij rozdział życia
Czas też pożegnać się z przeszłością, by zacząć żyć teraźniejszością. Przydatne mogą w tym być rytuały pożegnania. Dla przykładu Jurek wyrzucił swoje puchary. Nie były one dla niego przecież przyjemnymi pamiątkami sukcesów z przeszłości, a narzędziem samozadręczania się. Nad komodą powiesił za to dyplom ukończenia studiów, uświadamiając sobie, że gdyby nie wypadek, nigdy by nie postawił na swój rozwój intelektualny.
Dla katolika rzeczą pomocną w zamknięciu przeszłości i wybaczeniu sobie może być spowiedź generalna. To podsumowanie i zamknięcie pewnego okresu życia. Do rzeczy wyznanych na spowiedzi generalnej już nigdy nie wracamy. Poza ogromnymi korzyściami duchowymi, spowiedź taka ma ogromne znaczenie psychologiczne, polegające właśnie na definitywnym zamknięciu pewnego rozdziału w życiu. Ładnie jest to ujęte w pewnej anegdocie. Oto pewien człowiek poszedł do spowiedzi i zobaczył, że w konfesjonale siedzi sam Pan Jezus. Bardzo się krępował, ale porządnie wyspowiadał. Po spowiedzi Jezus zaproponował mu, by poszedł z nim na ucztę. Człowiek powiedział: „Nie mogę, teraz gdy wyznałem ci wszystkie moje grzechy, krępuję się”. Na co Jezus: „Jakie grzechy?”. Myślę, że to bardzo pocieszająca świadomość. Skoro nawet Bóg wybacza szczerze wyznane i odpokutowane grzechy, to czy chcemy być wobec siebie bardziej surowi od samego Pana Boga?
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki