„Chcę, żebyście odpowiedziały na jedno pytanie: <>”. Można by pomyśleć, że poprosiłam o nominację do konkursu na najbrzydsze niemowlę. Absolutna cisza zalała salę. „Jaja sobie robią” – pomyślałam. Te kobiety nie potrafią pomyśleć o jednej rzeczy, którą jako matki zrobiły właściwie. Jakie to smutne!”.
Julie Ann Barnhill
Znajoma mama wróciła z warsztatów dla rodziców uczących efektywnych metod wychowawczych. Ponieważ miała bardzo niewyraźną minę, zapytałam, co się stało. „Jestem beznadziejną matką, powinno mi się odebrać dzieci”, odpowiedziała. Zdumiało mnie to, gdyż w moich oczach Monika jest wręcz wzorcową mamą. Ma pięcioro dzieci, które są miłe, poukładane, z wyobraźnią. Zastanawiałam się, co takiego wydarzyło się w czasie warsztatów, że doprowadziło Monikę do tego stanu. Kluczowe okazało się ćwiczenie, w którym uczestnicy mieli opisać stosowane przez ich rodziców metody wychowawcze i powiedzieć, jak się wtedy czuli, jako dzieci. Wiele z tych metod wzbudzało bunt i złość. Konkluzja prowadzącej była taka: „Nie chcecie przecież tej samej krzywdy robić własnym dzieciom!”. Gdy jeden z ojców próbował bronić swoich rodziców, mówiąc: „ale dobrze mi to zrobiło, wyrosłem na odpowiedzialnego człowieka”, prowadząca zgasiła go: „Wyrosłeś MIMO tych metod, one są krzywdzące. Jeśli brać pod uwagę kryterium skuteczności, to na przykład najskuteczniejszym sposobem na bałagan jest połamać dziecku nogi, wtedy nie biega po domu i nie bałagani, zrobiłbyś coś takiego?”.
Oczywiście prowadząca podawała propozycje zamiennych metod wychowawczych, jednak ich podstawową cechą była czasochłonność. I to właśnie dobiło Monikę, która stwierdziła: „według tych kryteriów jestem naprawdę złą matką, urodziłam tyle dzieci, że nie jestem w stanie poświęcić każdemu z nich tyle czasu, ile jest wymagane przez te superefektywne, nowoczesne metody wychowawcze. Powinno mi się dzieci odebrać”.
Wydarzenie to skłoniło mnie do poszukiwania opisów różnych kursów dla rodziców i okazało się, że często pojawiają się ćwiczenia, które wzbudzają poczucie winy ze względu na dotychczasowe podejście do dzieci. Ma to spełniać funkcje motywacyjne – zachęcić do stosowania lepszych metod wychowawczych, jednak zastanawiam się, czy jest to etyczne. Charakterystyczna jest przy tym reakcja dużej części ojców: „nie będzie mi obca baba mówić, jak mam wychowywać swoje dzieci”. Kobiety jednak przeżywają to inaczej.
Matczyne poczucie winy
Julie A. Barnhill to znana amerykańska autorka poradników dla rodziców i matka trójki dzieci. W książce Motherhood: The Guilt That Keeps on Giving zajmuje się problemem macierzyńskiego poczucia winy. Jej doświadczenie pokazuje, że mnóstwo kobiet przekonanych jest o tym, że są złymi matkami. Dla kontrastu większość mężczyzn jest całkiem zadowolona z siebie w roli ojca. Choć nie ma doskonałych mam, według autorki poczucie winy obce jest wyłącznie matkom patologicznym. Z drugiej strony ciągłe zamartwianie się i lęk, czy nie wyrządzamy dziecku krzywdy, są problemem dewastującym macierzyństwo.
Wyobraźcie sobie scenę: wchodzicie do domu, a tam trójka umorusanych czekoladą dzieci w pióropuszach z papieru toaletowego gania psa, który ma przyprawione rogi z rolek. Wchodzicie do salonu i widzicie rodzica. Jeśli to ojciec, prawdopodobnie siedzi, czytając gazetę czy książkę, zadowolony, bo dzieci dobrze się bawią. Jeśli to matka, prawdopodobnie leży na kanapie z okładem na bolącej głowie, spuchnięta od płaczu, bo ma poczucie winy, że nie zajmuje się szalejącymi dziećmi. Oczywiście to bardzo stereotypowy opis, wiele osób jednak odnajduje w nim siebie.
Wskazówki pomocne w wyjściu z pułapki poczucia winy
Podstawowym zadaniem każdej mamy jest pisanie pozytywnego pamiętnika: „co zrobiłam dziś dobrze”. Notuj tam wszystkie drobiazgi (i duże rzeczy), które udało ci się dziś osiągnąć. Nie pisz o błędach. Przede wszystkim zauważ, co robisz dobrze jako matka i pani domu. Naprawdę tego potrzebujemy.
Przyzwyczaj się, że dzieci nie zawsze będą tobą zachwycone. Twoim zadaniem nie jest jednak utrzymywać je w dobrym samopoczuciu, a wychować na dojrzałych, zaradnych, odpowiedzialnych ludzi. Gdy ja osobiście pomyślę o tym, co wzbudzało we mnie największą złość, gdy byłam dzieckiem – to od mam przed oczami wymóg cotygodniowego sprzątania własnego pokoju. A jednak nawyk sprzątania jest jednym z najbardziej przydatnych w moim życiu, szczególnie teraz, gdy mieszkam z mężem, czworgiem dzieci i chomikiem.
Bierz pod uwagę rady specjalistów, jednak pamiętaj, że to ty jesteś „ekspertem” od własnego dziecka. Warto natomiast przedyskutować metody wychowawcze z drugim „ekspertem”, czyli twoim mężem. Połączenie perspektywy kobiecej i męskiej, połączenie doświadczeń z różnych domów, pozwala zwykle na wypracowanie lepszych metod niż ślepe słuchanie specjalistów. Jeżeli jednak macie skrajnie odmienne wizje wychowania dzieci, wtedy warto poszukać pomocy z zewnątrz.
Gdy dopada cię poczucie winy, możesz zrobić też bardzo prostą rzecz. Pooddychaj głęboko, zrób kilka przysiadów lub inne ćwiczenie fizyczne. Poczucie winy przez wiele osób doświadczane jest w ciele jako uczucie zapadania się w sobie, ciężar w klatce piersiowej lub na ramionach, trochę jakby to była zlokalizowana w ciele czarna dziura wysysająca energię. Dlatego głębokie oddychanie i ćwiczenia fizyczne pomagają w odzyskaniu energii, złagodzeniu siły tej emocji.
Konieczne jest także rozróżnienie między fałszywym a prawdziwym poczuciem winy. Fałszywe poczucie winy jest zgeneralizowane i paraliżujące. To zdania typu: „Jestem złą matką, wszystko robię źle”. Prawdziwe – jest specyficzne, dotyczy konkretnej sytuacji. Dlatego zawsze gdy masz poczucie winy, należy zapytać samą siebie: czy wiesz, co konkretnie źle zrobiłaś i co powinnaś była zrobić w tej sytuacji? Czy wiesz, co w danych okolicznościach potrafiłabyś zrobić inaczej na przyszłość? Skąd wiesz, jak należy postępować w danej sytuacji? Czy czujesz winę za coś, co było pod twoją kontrolą, czy za rzecz od ciebie niezależną? Kluczowe jest przy tym pytanie: „Czy zrobiłam coś nielegalnego, niemoralnego lub zagrażającego zdrowiu lub życiu dziecka? Bo jeśli nie – niepotrzebnie się zamartwiam”.
Odpowiedzi na te pytania pomagają wyciągnąć konstruktywną naukę z doświadczenia, zamiast pogrążania się w poczuciu beznadziei.
Czego nie robić?
Nie czytaj przygnębiających blogów matek żalących się na swój trudny los i wylewających swe poczucie winy w internecie. Owszem, łatwo ci będzie wczuć się w stan autorki bloga, ale jedyne, co zyskasz, to pogrążanie się w spirali poczucia winy i użalania nad sobą samą. Jeśli już – czytaj blogi pozytywne, gdzie matki pokazują, jak radzą sobie z różnymi wyzwaniami. To zdrowsze.
Zauważyłam też mnożenie się stron „satyrycznych”, w których dzieci są przedstawiane jako złośliwe potwory. Teoretycznie ma to pozwolić zestresowanej mamie w odreagowaniu na wesoło swego poczucia winy, w praktyce znieczula na autentyczne potrzeby dziecka, ucząc patrzenia na nie jak na „małego pasożyta”, co ma usprawiedliwić dbanie o swoje potrzeby ZAMIAST o potrzeby dzieci. Nie polecam.
Fałszywe poczucie winy – jak sobie z nim radzić
– prowadź dziennik pozytywnych działań
– wykonuj ćwiczenia relaksacyjne
– ustalaj metody wychowawcze wspólnie z mężem
– korzystaj z rad specjalistów z umiarem
– czytaj blogi mam, które proponują konkretne rozwiązania problemów wychowawczych
– nie czytaj negatywnych i satyrycznych blogów