Logo Przewdonik Katolicki

Wstyd rodzica

Bogna Białecka
Fot.

Wielu rodziców odczuwa poczucie winy i wstydu z powodu własnych zachowań jako rodziców, niekiedy zupełnie nieracjonalnie. Czy to jest dobre, czy złe? I czy coś z tym należy robić?

Mały Tomek dostaje napadu histerii na środku ulicy. Przechodzące młode dziewczyny komentują z wyraźną satysfakcją: „Babska powinny się zabezpieczać, a nie w ciążę zachodzić, jak nie potrafią nad bachorem zapanować”. Co gorsza, stojące niedaleko starsze panie kiwają potakująco głowami. Tomek właśnie wyszedł po raz pierwszy od dwóch tygodni z domu, miał zapalenie oskrzeli i nadal jest osłabiony po antybiotykach, niewyspany i łatwo wpada w emocje. Jego mama z wypiekami wstydu na twarzy stara się go uspokoić, mówi: „Rozumiem, że źle się czujesz, proszę jednak o ładne zachowanie, jesteśmy na ulicy”. Niestety, uspokajanie się nie udaje, mama bierze więc synka na ręce i znosi z widoku pod ostrzałem pogardliwych spojrzeń przechodniów.

 

Różne typy rodziców

Chyba każdy rodzic doznał kiedyś publicznego zawstydzenia ze względu na zachowanie swych dzieci. Problem polega na tym, że największego poczucia winy doświadczają rodzice, dla których wychowanie dzieci jest kwestią naprawdę ważną. Istnieje niestety też potężna grupa ludzi, którzy sami będąc niedojrzałymi, dbają nie o wychowanie dzieci, a o to, by dziecko było zadowolone. Na pierwszy rzut oka jeden i drugi rodzaj rodziców zachowuje się podobnie. Dziecko dostaje publicznego napadu histerii, płaczu czy złości, a rodzic stara się je uspokoić. Jednak uważny obserwator widzi różnicę w podejściu rodziców do dziecka.

Byłam niedawno świadkiem sceny w sklepie zabawkarskim. Mama pewnego pięciolatka szukała zabawek z motywem jego ulubionego bohatera. Dostała puzzle i plecak (łączna cena około 100 zł). Po zakupieniu wręczyła przedmioty synkowi. Synek obejrzał, skwitował: „Taka tam taniocha” i rzucił na ziemię. Co zrobiła mama? Podniosła porzucone przedmioty i zaczęła się usprawiedliwiać: „Wiem, że to nic takiego, ale to wszystko, co mają w tym sklepie, wiem, że Zajączek ci przyniesie wszystko, co sobie zażyczyłeś”. Synek skwitował: „Na pewno nie, na pewno to będą tanie podróbki”. Mama zdołała jednak synka udobruchać: „Ale wujek da ci mnóstwo pieniędzy na Zajączka, więc jakby czegoś nie było, to sobie potem kupisz”. Problem rozwiązany, zadowolony chłopczyk wspaniałomyślnie przyjął zakupione zabawki.

Różnica w reakcji rodziców wychowujących swe dzieci a starających się je zadowolić polega na tym, że ci pierwsi – wyrażając zrozumienie dla uczuć dziecka – przywołują reguły, ci drudzy – starają się dziecko przekupić. Jeśli chodzi o doraźną skuteczność – przekupienie bywa efektywniejsze. Dziecko się uspokaja, obcy przestają się na rodzinę gapić.

 

Rola obserwatorów

Jeżeli jesteśmy świadkami złego zachowania dziecka, możemy albo pomóc rodzicom, albo im przeszkodzić. Niestety, wielu ludzi czerpie poczucie własnej wartości z pogardliwej oceny innych osób. Pamiętam scenę z placu zabaw sprzed kilku lat. Dwie mamy omawiały obejrzany właśnie odcinek Superniani. Wbrew pozorom nie była to rozmowa typu: „A wiesz, że zastosowałam tę poradę i wyobraź sobie, świetnie podziałała”, lecz: „Po prostu kompletna beznadzieja. Tym ludziom powinno się odebrać dzieci, jak oni mogli doprowadzić do takich zachowań? Jak to dobrze, że my nie jesteśmy takie i sobie świetnie radzimy!”.

A zatem pierwsza rada dla nas jako obserwatorów brzmi: zbadaj swoją motywację. Czy nie patrzę na zachowanie dziecka i rodziców z poczuciem wyższości? Czy nie jestem jak Faryzeusz z Ewangelii św. Łukasza (18, 11): „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik”? Czy chcę i potrafię pomóc tym ludziom w poradzeniu sobie z problemem? Jeśli nie mam pomysłu, jak im pomóc, lepiej powstrzymać się od uwag. Co można, co warto zrobić? Widzimy, że dziecko płacze, a mama nerwowo szuka w torebce chustki do nosa? Podaj chustkę. Coś się rozsypało? Pozbieraj. Dziecko rozbiło sobie nos? Zaoferuj pomoc.

Co innego zrobimy, gdy dziecko krzywdzi innych, czy niszczy rzeczy, a rodzice nie reagują. Gdy rodzice rzeczywiście nie dostrzegają problemu w zachowaniu dziecka, więc rozmowa z nimi nic nie da. Można za to spokojnie, kulturalnie, a stanowczo uświadomić dziecku reguły zachowań społecznych, np. „Nie wolno bić innych dzieci” czy „Nie wolno niszczyć zabawek, sprzętów na placu zabaw”. Widziałam kiedyś w akcji znajomą dyrektorkę przedszkola, która dziecku biegającemu po kościele w czasie Mszy św. powiedziała cicho, ale stanowczo: „Nie wolno biegać po kościele, tu jest sam pan Jezus”. To dość dobrze działa. Dla dziecka stanowczy, pewny siebie, kulturalny, a jednocześnie troskliwy dorosły jest naturalnym autorytetem. Być może po raz pierwszy w życiu usłyszało jakąś zasadę. Z reguły nawet na najbardziej rozbrykane dzieci takie słowa działają pozytywnie i pomagają przynajmniej na chwilę się uspokoić.

 

Poczucie winy a wstyd

Jako rodzice z kolei nauczmy się nie dawać niepotrzebnie zawstydzać. Z jednej strony umiejętność odczuwania winy jest oznaką dojrzałości psychicznej. Wiąże się z dojrzałością sumienia, dzięki któremu możemy wybierać między dobrem a złem. Poczucie winy skłania do dokładniejszej analizy swoich czynów. Dlatego musimy nauczyć się rozróżniać między poczuciem winy i wstydem. Człowiek ogarnięty wstydem ma wrażenie, że jest beznadziejnie zły i nie ma szans na poprawę. Wstyd paraliżuje. Poczucie winy z kolei jest rozwojowe – czujemy się winni swych czynów, a przecież zachowania można zmienić.

Gdy czujemy, że uczyniliśmy zło, warto zadać sobie wiele pytań: Czy jestem odpowiedzialny za to, co się stało? Dlaczego to właśnie ja odpowiadam? Czy mogę naprawić swą przewinę? W wolnej chwili warto się też zastanowić – co mogę zrobić w przyszłości, by zapobiec podobnej sytuacji?

Jeżeli mamy poczucie, że po prostu jesteśmy złymi rodzicami i dlatego nie potrafimy sobie poradzić z problemem nieodpowiedniego zachowania dziecka, oznacza to, że ogarnęło nas destrukcyjne poczucie wstydu. Jeśli źródłem wstydu jest pogarda widzów, obserwujących nasze źle zachowujące się dziecko, polecam dwie rzeczy, które mogą pomóc. Po pierwsze, można powiedzieć sobie: „To powierzchowna, niesprawiedliwa ocena, to problem tej osoby, nie mój”. Po drugie, można się za tę osobę pomodlić krótkim aktem strzelistym – np. „Boże, pomóż tej osobie w byciu szlachetnym i sprawiedliwym w ocenach”. Choć drugi sposób jest czysto religijny, ma też wartość psychologiczną. Nazywa się to podmianą emocji. Zamiast się na kogoś złościć, wzbudzamy w sobie uczucie troski wobec tej osoby.

 

Gdzie szukać pomocy?

Współczesna kultura może generować silne poczucie rodzicielskiego wstydu. Nie chcę robić reklamy konkretnemu warsztatowi dla rodziców, więc sparafrazuję słowa zawarte w tej oto ofercie: „Twoje dziecko co chwila jest zasypywane krzywdzącymi ocenami ze strony nauczycieli, babć na ulicy i innych dzieci. Chcesz wychować swoje dziecko na emocjonalnego wraka, który będzie do końca życia cierpiał z powodu twojej niekompetencji? Na pewno nie. Nie ma trudnych dzieci, są tylko źli rodzice. Na pewno nie chcesz być złym rodzicem!”.

Większość ofert nie jest aż tak bezczelna w generowaniu sztucznego poczucia winy, jednak widziałam naprawdę sporo propozycji warsztatów dla rodziców, które generowały najpierw silne poczucie winy, a potem oferowały genialne, uniwersalne, niezawodne rozwiązania wypracowane przez profesjonalistów zdrowia psychicznego. Jako „profesjonalista”, a zarazem matka czwórki dzieci mogę zapewnić, że nie istnieją uniwersalne metody wychowawcze, które zadziałają zawsze, wobec każdego dziecka. Na pewno by być dobrym rodzicem, trzeba zdawać sobie sprawę zarówno ze swoich słabych, jak i mocnych stron. Należy szukać wsparcia. Gdy sobie z jakimś problemem nie radzimy, szukajmy pomysłów w książkach, programach, a także na warsztatach czy w poradniach. Pamiętajcie jednak, że świetna metoda może się sprawdzić w 90 proc. przypadków, ale nie w waszej specyficznej sytuacji. Co oznacza, że należy poszukać wtedy innych wskazówek. Osobiście wiele doskonałych pomysłów znalazłam na forum internetowym dla rodzin wielodzietnych. To były pomysły praktyków, rodziców, którzy na co dzień zajmują się sporą gromadką dzieci, a zatem musieli sobie wypracować pewne rozwiązania. A zatem nie tylko pedagodzy czy psychologowie, lecz babcie, ciotki, przyjaciele mogą być źródłem wielu pozytywnych inspiracji.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki