Logo Przewdonik Katolicki

O 3.30 nad ranem

Justyna Sowa
Fot.

Droga wiedzie lasem, pod górę, wzdłuż wysokiego muru. O tej porze roku w pobliżu jest cicho i nie ma żywej duszy. Po kilkuset metrach marszu staję przed wielką bramą wiodącą do eremu. I tu moja wędrówka się kończy, bo dalej wejść mi nie wolno.

Za wspomnianą bramą toczy się chyba najbardziej tajemnicze życie w Krakowie, bo kameduli, którzy tam mieszkają, są zakonem zamkniętym o ścisłej, surowej regule. Prawie nigdy nie opuszczają klasztoru. Żyją według określonego rytmu, w którym w zależności od pory roku i wykonywanej pracy zachodzą nieznaczne zmiany.
Niezmiennie jednak dzwon, który budzi eremitów, bije o 3.30 rano. Dla mnie, choć ośmielam się przypuszczać, że nie tylko, to wprost niewyobrażalne, jak można każdego dnia wstawać o takiej porze! Otóż można. Mało tego, ojcowie kameduli zapraszają mężczyzn, którzy chcą odbyć u nich samotne rekolekcje, żyjąc według ich rytmu. I chętnych nie brakuje. – Wielu mężczyzn dzwoni i pyta, wielu przyjeżdża. Nie tylko świeckich, ale także kapłanów diecezjalnych, zakonników – mówi o. Marek Szeliga, przeor zakonu. – Kiedy wybierałem się na rekolekcje do ojców kamedułów, pamiętam, że rzeczywiście jedyną obawę stanowił dla mnie fakt, że oni tak wcześnie wstają – wspomina ks. Andrzej. – Zastanawiałem się nie tyle czy wstanę, ile czy w ogóle usłyszę dźwięk budzika o takiej porze. Martwiłem się jednak niepotrzebnie, bo jak się okazało, słyszałem nie tylko budzik, ale bicie dzwonu, który stawiał na równe nogi – śmieje się kapłan.
 
Modlitwa, praca, modlitwa…
Po pobudce następuje modlitwa w kościele, po której kameduli rozchodzą się do swoich celi i tam indywidualnie kontynuują czas skupienia. O 5.30 wracają do kościoła na jutrznię, Eucharystię i tercję – modlitwę brewiarzową. Wszystkie recytowane są na stojąco. Potem jest śniadanie, a od godz. 8.15 praca. Zakonnicy pracują fizycznie, a ich zadania w klasztorze są ściśle podzielone. W ogóle ze sobą nie rozmawiają, jedynie w przypadku, kiedy jest to konieczne, ale zawsze na uboczu i półgłosem, by nie zaburzać od wieków unoszącej się nad klasztorem ciszy. – Miałem okazję obserwować, jak pracują zakonnicy przy klasztorze, w ogrodzie i w sadzie – opowiada dalej ks. Andrzej. – Ich praca była wykonywana ze spokojem, bez pośpiechu. A kiedy bił dzwon, wzywając na modlitwę, po prostu wszystko zostawiali. I to uświadomiło mi podstawową różnicę miedzy nami w świecie a nimi za murem. Kameduli nie czynią ze swej pracy celu. Tam najważniejszy jest rytm dnia, nastawiony na Boga. 
O godz. 12.00 bije dzwon na Anioł Pański i mnisi znów gromadzą się w kościele. Po modlitwach południowych następuje czas wolny do godz. 14.30, kiedy to między innymi spożywają obiad – każdy w swojej celi. Potem znów jest modlitwa, Różaniec, praca popołudniowa i ok. 17.00 kolacja, także w odosobnieniu. I wreszcie jeszcze raz modlitwa, czytanie duchowe i kompleta – modlitwa z brewiarza na zakończenie dnia. Po niej, ok. 20.00 udają się na spoczynek.
 
Kobiety nie mogą
Klasztor kamedułów dla nas, kobiet, owiany jest szczególną tajemnicą. Na rekolekcje przyjechać nie możemy, a wstęp na teren zakonu (dziedziniec i kościół) mamy tylko 12 razy w roku. Do ścisłego eremu, gdzie żyją zakonnicy, nie wolno nam wejść nigdy.
Inaczej jest z mężczyznami. Oprócz tego, że każdego dnia, jeśli zgłoszą to wcześniej, mogą uczestniczyć we Mszy św. z zakonnikami, zapraszani są na wspomniane rekolekcje, by włączyć się tok mniszego życia, wyciszyć i na nowo odnaleźć Pana Boga. Wśród wielu ofert rekolekcji te u kamedułów należą do zdecydowanie wymagających.
 
Zgorzkniałego nie uświadczysz
Mnisi całe swe życie spędzają w odosobnieniu i w milczeniu. Każdy dzień wygląda niemal tak samo. Aż trudno sobie wyobrazić, że ktoś żyjąc w taki sposób, może być po prostu szczęśliwy. A jest, co potwierdziły mi relacje świadków, bo sama, wiadomo, przekonać się nie mogłam. – Ja na drugi, trzeci dzień poczułem się tam dobrze. Śmiem nawet twierdzić, że zacząłem rozumieć, iż jeśli ktoś ma powołanie do takiego życia, to jest tam szczęśliwy – wspomina ks. Andrzej. – Oni byli uśmiechnięci, spokojni. Obserwując ich twarze, nie widziałem tam ludzi zgorzkniałych.
To jednak, że są szczęśliwi, nie zmienia faktu, że łatwo tam nie jest, do tego stopnia, że nie każdy nadaje się nawet na rekolekcje w tym klasztorze. – Rekolekcje takie przeznaczone są dla mężczyzn na tyle dojrzałych duchowo, żeby potrafili z tego czasu w pełni skorzystać. Nasz zakon jest klauzurowy i zamknięty, dlatego można u nas odbyć jedynie rekolekcje indywidualne w całkowitej ciszy – tłumaczy przeor.
Kiedy kończę pisać ten tekst, jest po trzeciej w nocy. Ja kładę się spać, a jego bohaterowie, za kilkanaście minut wstają…
 
Ks. Andrzej, 44 lata:
– Do ojców kamedułów na Bielanach udałem się z własnej, nieprzymuszonej woli, pragnąc przeżyć kilka dni w całkowitym odosobnieniu. Wyjazd zaplanowałem po wcześniejszym kontakcie z ojcem przeorem i stanąłem u bram furty. Otrzymałem swoją celę, w której było to, co najpotrzebniejsze – łóżko, biurko, dostęp do sanitariatów i w darze totalna cisza, przerywana jedynie przez modlitwy i śpiew ptaków oraz niestety czasem również szum dobiegający z autostrady. W czasie pobytu, zwłaszcza w pierwszy dzień, odczułem specyficzny nadmiar wolnego czasu. Bardzo wiele godzin spędzaliśmy w kościele na modlitwach, ale, ponieważ wstawaliśmy po trzeciej, to dzień był bardzo długi i miałem wrażenie, że dzięki temu można było tak wiele zrobić. To, czego tam doświadczyłem wewnętrznie, nie chcę publicznie ujawniać.
Kiedy wyszedłem i wsiadłem do samochodu, pierwsze parę kilometrów jechałem jakby na innym biegu, takim „kontemplacyjnym”. W klasztorze życie toczy się inaczej, co zmienia perspektywę. Sprawy, które wydawały się ważne, okazują się nieważne. Te mniej ważne, do których człowiek nie przywiązywał wagi, jak choćby pozycja na modlitwie, zostają uświadomione. I jeszcze jedno. Takie rekolekcje wyraźnie pokazują, że tu na ziemi jesteśmy tylko przez jakiś czas. I wcale ta ziemia nie będzie za nami płakać, bo skoro znikamy na kilka dni i nic się nie dzieje, to jak znikniemy na dłużej też sobie bez nas poradzą.
 
Ryszard, 52 lata:
– Dla mnie najbardziej pociągająca była ta wszechogarniająca przewidywalność. Z góry ustalone, stałe reguły przeżywania każdego dnia. Dla kogoś może to być monotonne, ale tak naprawdę dopiero to dawało prawdziwą możliwość zatopienia się w Bogu i Jego miłości. To niesamowite, że na zewnątrz klasztoru świat jeszcze śpi, a tutaj o tak wczesnej porze oddaje się chwałę Bogu.
Mieszkałem w małym pokoju, izdebce, i tam uświadomiłem sobie, że moją izdebką jest moje wnętrze zawierające wszelkiego rodzaju myśli i uczucia. Wszędzie, gdzie jestem, Bóg jest ze mną. I tylko On je widzi.
Wszystko tam miało swój rytm. Bez pośpiechu, gonitwy, męczącej myśli, że coś „muszę”. Życie w ustalonym porządku wprowadza wewnętrzny ład i harmonię. O ile owocniejsze byłoby nasze życie, gdybyśmy umieli taki rytm i cykliczność w nie wprowadzić.
 
Tomasz, 30 lat:
– Kiedy zamyka się za tobą furta, a brat prowadzi cię do twojej celi, stajesz się jednym z nich. Pustelnikiem. Jedzenie dostajesz w menażkach. Tak jak zakonnicy. I spożywasz w samotności. Jesteś zupełnie sam ze sobą. Zza okna słychać jedynie śpiew ptaków. W jednym momencie otwiera się zupełnie inny świat. Proste jedzenie, prosta cela, prosty plan dnia. Modlitwa i praca. Na wszystko jest czas. Parę przystanków autobusem dzieli nas od miejsca, gdzie wszystko ma sens.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    s.klaudia
    30.11.2019 r., godz. 21:04

    Ja jestem siostra Klaudia, największy szacunek i podziw mam dla Ojców Kamedułów, że całe Ich życie, każda godzina dnia, każda ofiara tak surowej codzienności składana jest Bogu, także za nas, za innych ludzi, dziękuję Czcigodnym Ojcom i Braciom ze Srebrnej Góry w Krakowie.

  • awatar
    Adam
    04.06.2019 r., godz. 04:00

    Czy ktos moze wie ile kosztuje pobyt w Bieniszewie i o ile wczesniej nalezy umawiac terminy przyjazdu?

  • awatar
    Marcin Góra
    14.02.2019 r., godz. 17:13

    Cisza która pozwala usłyszeć niezmącone myśli, dotknięcie Boga.
    Oto stoję u drzwi i kołaczę...

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki