Seksualność jest immanentną i trwała częścią składową ludzkiej natury. Rodzimy się i umieramy jako osoby, których dotyczy temat fizycznej bliskości i które są wyposażone w cechy mogące służyć do wyrażania uczuć erotycznych. Osoby aseksualne jednak nie dążą do relacji seksualnych ani też nie przejawiają zainteresowania współżyciem płciowym, co wciąż spotyka się z niezrozumieniem i oceniającymi postawami.
Nie odczuwając pożądania
Osobie, dla której seks jest istotną częścią życia, czasami może być trudno zrozumieć, na czym właściwie polega aseksualność. Niektóre osoby mylą ją na przykład z życiem w celibacie (czyli dokonaniem świadomego wyboru o bezżenności i abstynencji seksualnej), z brakiem „powodzenia” lub po prostu niedojrzałością do stworzenia związku, w którym ważną rolę odgrywa erotyka i kontakty intymne. Tymczasem aseksualność w poprawnym rozumieniu jest czymś diametralnie różnym od wyboru określonego stylu życia czy od braku możliwości stworzenia relacji romantycznej – osoby aseksualne dokonują bowiem różnych wyborów, jeśli chodzi o życiowe ścieżki, a część z nich tworzy romantyczne związki i nawet zawiera małżeństwa. Aseksualność jest bowiem czymś o wiele bardziej pierwotnym niż budowanie relacji partnerskich – stanowi ona trwały, niespowodowany przyczyną zewnętrzną brak odczuwania pociągu seksualnego. U osób aseksualnych po prostu nie pojawiają się fantazje seksualne, napięcie płciowe ani popęd, nazywany od czasów pierwszych psychoanalityków libido. O aseksualności wśród seksuologów mówi się współcześnie jako o spektrum – niektóre osoby nie odczuwają popędu płciowego wcale, u innych może się on sporadycznie pojawiać – seksualna bliskość nie jest jednak dla tej grupy sferą, którą pełni w ich życiu kluczową rolę i nie stanowi „domyślnego” sposobu wyrażania uczuć. Aseksualne osoby od zawsze istniały w naszym (i każdym innym) społeczeństwie. Nowością w świecie nauki i przekazach społecznych jest natomiast to, że zaczęliśmy w ogóle zwracać na to zagadnienie uwagę: przed wiekami, w świecie aranżowanych małżeństw i dość powszechnej tabuizacji ludzkiej seksualności, zwyczajnie nie wnikano (a przynajmniej nie na szeroką skalę) w to, co motywuje ludzi do braku podejmowania współżycia lub traktowania go jako czegoś „wpisanego” w stan małżeński, ale w gruncie rzeczy mało istotnego. Dopiero w XXI w. zaczynamy również dostrzegać, że brak zainteresowania seksem nie musi wynikać z koszmarnego dzieciństwa, patologicznej pruderyjności lub głęboko tłumionych, niezgodnych z własnym superego pragnień. Można powiedzieć, że jednym z „odkryć” współczesnej medycyny i psychologii jest to, że… aseksualność po prostu istnieje. A osoby, które są w jej spektrum, mogą prowadzić udane i ciekawe życie – również pełne miłości.
„Plastikowy związek”
Osoby w spektrum aseksualności mogą – i dzieje się to wcale nierzadko – tworzyć związki i rodziny. Przekonanie, że aseksualność automatycznie pociąga za sobą życie w pojedynkę, jest mitem, który wynika w znacznej mierze z tego, że dla wielu z nas seksualność jest swoistym spoiwem związku – a jedną z motywacji, dla których wchodzimy w stałą relację (u osób wierzących – szczególnie w małżeństwo) jest chęć przeżywania swojej seksualności właśnie wspólnie z wybraną, wyjątkową w naszych oczach osobą. Komuś, dla kogo seksualność jest w życiu ważna (co jest zupełnie normalne!), niełatwo jest wyobrazić sobie, że można bardzo kogoś kochać, ufać mu i chcieć spędzić z nim całe życie, ale nie czuć do niego pociągu erotycznego. Potrzeba kochania i bycia kochanym nie jest jednak tożsama z pragnieniem odczuwania seksualnej przyjemności – te dwa dążenia mogą być u niektórych osób czymś zupełnie rozbieżnym. Osoby aseksualne, które nie są aromantyczne (czyli przejawiają zainteresowanie miłością między dwojgiem ludzi), podczas poszukiwań partnera napotykają jednak pewne specyficzne trudności. Ola, którą poznaję na jednej grup dla osób aseksualnych, opisuje, że dopiero w związku z drugą osobą aseksualną odnalazła spełnienie: – Kiedy moje koleżanki rozmawiały o swoich pierwszych razach, ja miałam wrażenie, że mówią o czymś, co jest ich tajemnicą, do której ja nie mam dostępu. Nigdy nie interesowałam się uprawianiem seksu – wiedziałam, czym jest, ale nie byłam zainteresowana posiadaniem partnera seksualnego. Nawet kiedy kuzyn pokazał mi pornografię, to mnie to nie obeszło – po prostu seksualność innych ludzi nie robiła na mnie wrażenia. Już w wieku dziewiętnastu lat poznałam określenie „aseksualność” i wiedziałam, że mnie to dotyczy. Nie było mi z tym ani źle, ani trudno – po prostu tak miałam i tyle. Ale pod koniec studiów zaczęłam czuć się samotnie. Marzyłam o związku. I byłam naiwna, bo spotykałam się z chłopakami poznanymi przez internet, którzy na początku mówili, że nie mają problemu z moją aseksualnością, a potem słyszałam, że jestem „wybrakowana”, że nie chcą być w „plastikowym związku”. Jeden z facetów, z którym spotykałam się kilka tygodni, w pewnym momencie po prostu zerwał kontakt – domyślałam się, że chodziło o to, że nie byłam nim erotycznie zainteresowana. Ale moje najgorsze wspomnienie jest związane z innym facetem, nazwijmy go Tomkiem. Tomek uznał, że aseksualność to wymysł i on mnie „naprawi”. Pisał do mnie erotyczne SMS-y, komplementował moje ciało, kupował biżuterię. W końcu zaprosił mnie na randkę do domku letniskowego jego rodziców, gdzie powiedział, że pomoże mi się „rozluźnić i poznać siebie”. Nalewał mi wino i przytulał. Współżyliśmy. Było OK, ale nie chciałam tego powtarzać. Relacja się rozpadła, a Tomek uznał, że widocznie jestem lesbijką. Na dwa lata zawiesiłam szukanie miłości. Znalazłam ją dopiero na grupie dla „Asów”, czyli osób aseksualnych. Mój partner jest taki jak ja, a jednocześnie czuły i bardzo męski. Jeszcze o tym nie rozmawiamy wprost, ale ja chciałabym założyć z nim rodzinę. Seks mnie nie brzydzi – moglibyśmy więc mieć dzieci. Szalone współżycie nie jest dla nas jednak wyznacznikiem głębi uczucia.
Zdrowie zawsze ma znaczenie
Choć erotyczne napięcia i potrzeba współżycia mogą być osobie aseksualnej obce, to jednak nie można powiedzieć, że „te sprawy” jej w ogóle nie dotyczą. „Asy”, tak samo jak wszyscy inni ludzie, powinni dbać o swoje zdrowie intymne oraz mieć dostęp do wiedzy z zakresu seksualności człowieka. Niestety, tak samo jak każdy człowiek na świecie, osoby w spektrum aseksualności są w pewnym stopniu narażone na przemoc seksualną, niechciany kontakt z pornografią albo niepożądane erotyczne zaczepki (tzw. catcalling) – ważne jest, by umiały chronić swoje granice, a w razie doświadczenia krzywdy – szukać pomocy. Spotkałam się także z historiami, w których to osoby z założenia mające pomagać innym, zachowywały się wobec „Asów” w sposób nietaktowny, wręcz opresyjny: pewna ginekolożka np. na wieść o tym, że aseksualna pacjentka nigdy nie współżyła, „poradziła” jej, aby… zaczęła się bardziej kobieco ubierać, to wtedy zwiększy swoje szanse na zainteresowanie sobą porządnego mężczyzny. Poruszające bywają także rozmowy z bliskimi (zwłaszcza rodzicami) osób w spektrum aseksualności. Ci spośród nich, którzy wiedzą o tym, że ich dziecko jest aseksualne, zaprzeczają temu, sądząc na przyklad, że w istocie dziecko jest homoseksualne, o czym wstydzi się powiedzieć, że jest w związku z kimś, kogo rodzicom z jakichś powodów nie chce przedstawić, albo… że to oni ponoszą „winę” za aseksualność swojego dziecka. Wrażliwi rodzice czasami bezlitośnie rozliczają siebie z popełnionych błędów wychowawczych, doszukując się w nich przyczyny specyfiki funkcjonowania swojego dziecka. Jasne jest, że każdy rodzic popełnia błędy, że otrzymane wychowanie wpływa na to, jak kształtuje się nasza seksualność – jednak spektrum aseksualności nie wynika, wbrew seksuologicznym mitom i legendom, z pierwotnej socjalizacji. Rodzice osób aseksualnych nie muszą więc za nic „pokutować” ani wyrzucać sobie tego, że „doprowadzili” swoje dziecko do aseksualności.
Nie skutek traumy i nie dysfunkcja
Aseksualność stanowi jedno z tych zagadnień, które są z największym zapałem „wyjaśniane” przez aktywnych w internecie i na dyskusjach przy grillu samozwańczych seksuologów. Wśród osób, które nie do końca rozumieją, czym właściwie aseksualność jest, można spotkać opinie, że wynika ona z przebytej traumy (np. gwałtu lub molestowania), skrywanej przed światem orientacji seksualnej albo po prostu negatywnych doświadczeń związanych z bliskością erotyczną. Brzmi to na pozór spójnie – bo rzeczywiście różne trudności w sferze seksualnej, w tym ekstremalnie bolesne doświadczenia, mogą powodować niechęć do seksu – ale świadczy o kompletnym niezrozumieniu tego, czym właściwie spektrum aseksualności jest i jaka jest jego geneza. W praktyce seksuologicznej kluczowe dla stwierdzenia aseksualności jest różnicowanie jej od awersji seksualnej lub braku radosnego przeżywania seksualności. Te dwa ostatnie elementy stanowią dysfunkcje seksualne i zwykle mają swoje korzenie w traumach, urazach seksualnych, albo też bardzo surowym, karząco-zawstydzającym przekazie na temat ludzkiej seksualności i cielesności, który dana osoba otrzymała w dzieciństwie lub wczesnej młodości. Osoba z awersją będzie czuła ogromny lęk lub wręcz obrzydzenie do kontaktów intymnych, zaś osoba z brakiem radosnego przeżywania będzie obojętna emocjonalnie w sytuacjach erotycznych – oba te stany są związane z cierpieniem danej osoby i często jej partnera. Na szczęście, dzięki psychoterapii i terapii seksuologicznej możemy je dziś skutecznie leczyć – a osoba, której seks kojarzył się kiedyś z czymś przerażającym i brudnym, może po pewnym czasie cieszyć się fizyczną bliskością kochanej osoby. Aseksualność nie jest jednak ani wstrętem do seksu, ani poczuciem, że seks jest czymś złym czy obrzydliwym – sama w sobie nie powoduje więc cierpienia. Nie wynika ona ani z przebytych w przeszłości traum, ani też nie stanowi następstwa przemocowej socjalizacji. Według współczesnej wiedzy aseksualność jest po prostu wrodzona i dotyczy około 1 proc. populacji. Osoby aseksualne potrzebują więc po prostu akceptacji – o którą, wbrew pozorom, niekiedy bardzo trudno jest w świecie, w którym intensywne życie seksualne bywa traktowane jako jeden z wyznaczników życiowego sukcesu.
Ponieważ współcześnie akcentujemy prawo ludzi do wyrażania swoich uczuć, tworzenia związków zgodnie z własnymi pragnieniami (a nie zgodnie z umową między dwiema rodzinami) i normalizujemy mówienie o seksualności wprost, w imię spójności pamiętajmy także o szacunku i życzliwym traktowaniu osób, dla których seks i erotyka nie stanowią istotnych elementów funkcjonowania.