Świętem, które można widzieć jako „bliźniacze” w stosunku do kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa, jest wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi Panny i związana z nim praktyka pierwszych sobót. Swoje bezpośrednie korzenie ma ono w objawieniach fatimskich z 1917 roku, a dokładnie w przekazanej w nich drugiej tajemnicy, ale teologicznie uzasadnia je dogmat o Niepokalanym Poczęciu z roku 1854. Ten zaś ma za sobą długą i wyboistą drogę do uznania, na której ważną rolę odegrał jeden z polskich świętych i duchowość Kościoła w Polsce. Nie uprzedzajmy jednak faktów.
Zderzenie gigantów
Wiara w niepokalane poczęcie była obecna w Kościele, zwłaszcza wschodnim, od początku jego istnienia. Debata teologiczna wokół tej kwestii osiągnęła temperaturę wrzenia w złotym wieku scholastyki, a więc XIII. Oponentami zostali św. Tomasz z Akwinu oraz, już na początku XIV wieku, bł. Jan Duns Szkot. Było to do pewnego stopnia starcie sensus fidei wiernych (którzy powszechnie Maryję uważali za poczętą bez grzechu) i operujących logiką oraz argumentami z Pisma teologów. Te zaś mówiły, że poza Jezusem nie ma żadnego człowieka, który by nie zgrzeszył (zob. Rz 3, 23; 5, 12) i który nie byłby odkupiony przez Niego. Jeśli Maryja urodziła się wolna od grzechu Adama, to w jaki sposób mogłaby zostać odkupiona i czy Jej niepokalane poczęcie nie podważa konieczności ofiary krzyżowej Pana?
Błogosławiony Jan Duns odpowiedział na ten zarzut doktryną o uprzednim zachowaniu Matki Bożej od grzechu ze względu na przyszłą ofiarę Jej Syna. Mówiąc prościej: poczęła się bez grzechu ze względu na to, Kogo miała urodzić, co oznacza, że też czerpie z owoców krzyża, chociaż w inny sposób. Franciszkanin wykazał też powiązanie dogmatu chrystologicznego z nauczaniem o niepokalanym poczęciu, m.in. to, że doskonałość człowieczeństwa Syna Bożego, natury wziętej przecież w całości z Matki, wymagała, by Ona pozostała nietknięta przez grzech. A chociaż argumentacja ta została uznana, także podczas debat na uniwersytecie w Paryżu, to sama doktryna różnie była postrzegana.
Za, a nawet przeciw
Sobór Trydencki stanął po stronie immakulistów (teologów popierających doktrynę immaculata conceptio), a papież Pius V wręcz zakazał dyskusji (poza uniwersytetami) na temat tej doktryny. Jednak przeciwnicy nie zasypiali gruszek w popiele i doszło do tego, że na początku XVII wieku Święte Oficjum wydało poufny dekret zakazujący stosowania w publikacjach teologicznych terminu „niepokalane poczęcie”. Stał się on jawny w 1644 roku i przez pewien czas utrudniał życie chcącymi nauczać tej doktryny. W jej obronie stanęli katoliccy władcy świeccy, co ostatecznie doprowadziło do tego, że na początku XVIII wieku papież Klemens XI uznał 8 grudnia za święto obowiązkowe. Dyskusje ucięło ostatecznie ogłoszenie dogmatu w 1854 roku, jednak przedstawiona tu jedynie skrótowo batalia wokół tego nauczania świetnie wyjaśnia, czemu Maryja potwierdzała słuszność tej decyzji w swoich objawieniach, m.in. w Lourdes i w Gietrzwałdzie. Był to dodatkowy impuls, szczególnie dla najbardziej opornych, do przyjęcia tej prawdy teologicznej.
Polacy wiedzieli swoje
Kiedy przez uniwersyteckie katedry oraz komnaty Świętego Oficjum przetaczały się kolejne fale dyskusji, w Rzeczpospolitej pewien pijar postanowił się upomnieć o prawdę. Stało się to pod wpływem wizji Ducha Świętego, w której św. Stanisław Papczyński otrzymał przynaglenie, by założyć zakon, którego podstawowym charyzmatem będzie szerzenie czci niepokalanego poczęcia Matki Bożej. Opuścił więc w 1670 roku, za zgodą papieża, pierwotny zakon (zapewne z pewną ulgą pijarów, u których Papczyński chciał przywrócić pierwotną wierność obserwancjom, a oni niekoniecznie się do tego palili) i stał się fundatorem pierwszego męskiego zgromadzenia, które miało swój początek na ziemiach polskich. Pomysł wydawał się szalony, także ze względu na opór wobec doktryny, której marianie (bo o nich oczywiście mowa) mieli służyć. Bóg nie poskąpił jednak powołań, a sam założyciel – słynący z wykształcenia i talentów do prowadzenia wiernych oraz kaznodziejstwa – świetnie nadawał się do kształtowania duchowo pierwszych pokoleń Zgromadzenia Księży Marianów. Skalę dystansu do tego pomysłu na wspólnotę kapłanów do pewnego stopnia ukazuje to, że zgromadzenie zostało zatwierdzone, i to nie bez trudności, dopiero w 1699 roku.
Kult niepokalanego poczęcia nie był jednak związany wyłącznie z tym zakonem. Jak świetnie opisała to dr Monika Waluś w wystąpieniu na kongresie mariologicznym na Krzeptówkach w 2017 roku, cześć oddawana Niepokalanej była szeroko obecna w naszej duchowości. Przejawem tego jest wielka liczba pieśni maryjnych odnoszących się do tej tajemnicy – jak podaje wspomniana teolog, na ponad sześćdziesiąt o tym charakterze zawartych w klasycznym śpiewniku ks. Mioduszewskiego większość zawiera odniesienia lub bezpośrednio oddaje cześć Matce Bożej jako Niepokalanej. Łączą one, podobnie jak doktryna bł. Jana Dunsa Szkota, prawdę o Jej wolności od grzechu pierwszych rodziców z godnością i dziełem Jej Syna. Ukazywana jest jako nadzieja dana Ewie i Adamowi już wtedy, gdy zostali wyrzuceni z raju, jako ta, która miażdży głowę węża, przynosząc światu Odkupiciela. Nazywana jest drugą Ewą, która naprawia błąd pierwszej, ale też Tą, która dzięki swojej czystości duchowej jest niedostępna dla szatana i całkowicie nad nim panuje. Od wieków śpiewane w Polsce pieśni sprawiały, że wierni właśnie pod płaszczem Niepokalanej i ze względu na jej wolność od grzechu pierwszych rodziców szukali schronienia i opieki.
Jak słusznie wskazuje autorka wspomnianego wystąpienia, dla wizjonerek w Gietrzwałdzie w 1877 roku to, że objawiająca się Piękna Pani przedstawia się jako niepokalanie poczęta, nie było ani tajemnicze, ani nieznane. Jedynie potwierdzało Jej tożsamość przez odwołanie do świetnie znanych treści, które dziewczęta słyszały i zapewne same powtarzały, śpiewając podczas liturgii albo pracy. Teologowie mogli się kłócić, ale Polacy wiedzieli swoje i, jak się ostatecznie okazało, mieli rację.
Druga tajemnica fatimska
Jak wspomniałam na początku, o kult swojego niepokalanego serca upomniała się sama Maryja i miało to miejsce w Fatimie. Powiedziała wtedy pastuszkom, że Bóg chce ustanowienia na świecie nabożeństwa do Niepokalanego Serca. Dzięki temu miało zostać uratowanych wielu grzeszników (wcześniej dzieci miały wizję piekła, która nimi głęboko wstrząsnęła), a na świecie – zapanować pokój. Maryja domagała się także poświęcenia Rosji Jej Sercu i wprowadzenia nabożeństwa pierwszych sobót, a więc przyjmowania w każdą pierwszą sobotę miesiąca Komunii św. i ofiarowywania jej w intencji zadośćuczynienia za grzechy. Najpiękniejsza jest zapowiedź kończąca tę tajemnicę – że ostatecznie Niepokalane Serce zatriumfuje i nastanie okres pokoju.
Obecnie, kiedy za naszą wschodnią granicą trwa wyniszczająca wojna, trzeba nam wrócić do tego nabożeństwa i jeszcze gorliwie je popularyzować. Przede wszystkim jednak ważne jest przyjęcie sedna tej formy pobożności, a więc naśladowanie Niepokalanej w doskonałym posłuszeństwie natchnieniom Ducha. Skoro tyle wieków trwaliśmy przy doktrynie o tym, że jest Ona pełna łaski, czas brać z Niej przykład.