Logo Przewdonik Katolicki

Śmierć na granicy

Natalia Budzyńska
fot. Stanisław Bielski/Reporter/East News

Więc Podlasie znowu ma być zamknięte. Pas ziemi przygranicznej od 200 metrów do kilku kilometrów ma być pod panowaniem wojska i Straży Granicznej. Somalijka ma rację: jest się czego bać. Strach rodzi przemoc. Co ci ludzie mają zrobić? – myślę sobie. Ci między słupkami granicznymi, za które zostali zepchnięci przez służby białoruskie, a metalowym płotem najeżonym concertiną. Co mają zrobić?

Sześćdziesiąta śmierć na pograniczu z Białorusią. Tym razem zmarł polski żołnierz ugodzony nożem przytwierdzonym do patyka. Czyja ręka trzymała kij? Zanim cokolwiek się wyjaśniło, wszyscy już wiedzą: migranta. Choć sytuacja wygląda na typową prowokację białoruskich służb, a właśnie dowiaduję się, że wśród uratowanych w lesie uchodźców, którzy obecnie przebywają w ośrodku otwartym, są świadkowie zdarzenia.
Zgodnie mówią, że sprawcą był Marokańczyk, który dostał nóż od Białorusinów. Ich zeznania, jak i inne dowody będą spisane i mam nadzieję, że sprawca zostanie ujęty. Młoda Somalijka, która spadła z płotu (na szczęście bez żadnego złamania), za co oberwała gazem pieprzowym w twarz, poprosiła o azyl w Polsce i dzięki pomocy aktywistów dostała się do ośrodka. Opowiadała prawnikowi Kamilowi Syllerowi, który od początku kryzysu na granicy pomaga uchodźcom, że pomiędzy słupkami granicznymi a płotem rozmawiało się o ataku nożownika. Koczują tam setki migrantów – tak, na polskiej ziemi, pijąc brudną wodę z kałuż, w strachu przed białoruskimi służbami, przed pobiciem i gwałtami, no i przed handlarzami ludźmi, bo takich kobiet jak ona jest tam wiele. Są jeszcze dzieci i nieletni. Więc o ataku rozmawiało się, bo wszyscy bali się przeraźliwie odwetu polskich żołnierzy, że teraz to oni wszyscy zostaną potraktowani jak mordercy, że będzie jeszcze gorzej i gorzej.
Ten i inne ataki na polskich żołnierzy nie są nikomu na rękę. Z wyjątkiem Białorusi i Rosji – to chyba jasne. Właśnie o to chodzi: żeby było agresywnie, drastycznie, żeby ktoś zginął i żeby konflikt eskalował i przekroczył wszystkie międzynarodowe prawa. Na przykład żeby stracić panowanie nad sobą i w stresie zacząć strzelać w kierunku obcego państwa.
Więc Podlasie znowu ma być zamknięte. Pas ziemi przygranicznej od 200 metrów do kilku kilometrów ma być pod panowaniem wojska i Straży Granicznej. Somalijka ma rację: jest się czego bać. Strach rodzi przemoc. Co ci ludzie mają zrobić? – myślę sobie. Ci między słupkami granicznymi, za które zostali zepchnięci przez służby białoruskie, a metalowym płotem najeżonym concertiną. Co mają zrobić? Są w Polsce, potrzebują pomocy, wykorzystywani przez wrogie nam państwa są zakładnikami polityki. Nie rozumiem, dlaczego nie można ich wpuścić w sposób kontrolowany, umieścić w ośrodku zamkniętym, sprawdzić dokumenty i wtedy podjąć decyzję: eksmitować do ich kraju lub przyjąć wniosek o azyl. Tymczasem dzieje się wolnoamerykanka: komu się uda, ten wygrany, a my nawet nie wiemy, kto naszą granicę przekracza, i narażamy bezpieczeństwo kraju i żołnierzy.
Ofiarami są zwykli ludzie, niewinni, ci wszyscy, co zmarli na pograniczu, ci, którym nie udzielono pomocy, nie zawołano karetki, pobito, pozostawiono, anonimowi zaginięci, pochowani w obcej ziemi. I ten polski żołnierz. Cześć ich pamięci.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki