I choć film zaczyna się wydarzeniem najgorszym z możliwych, kończy się nadzieją. Jeśli myślimy, że kryzys na granicy z Białorusią już minął, to nie łudźmy się – wciąż trwa. Nic się w tym względzie nie zmieniło. Nadal praktykowane są push backi, czyli wyrzucanie uchodźców na stronę białoruską, gdzie czeka ich przemoc ze strony białoruskich żołnierzy i czekają handlarze żywym towarem. Nadal nie przysługuje imigrantom znajdującym się po naszej stronie pomoc humanitarna, bo strefa graniczna jest wciąż zamknięta dla cywili. Jest nawet gorzej: uchodźcy z krajów objętych wojną nie są wpuszczani do Polski, gdy proszą o azyl na oficjalnych przejściach granicznych. Nawet jeśli wśród nich są dzieci. A w sądzie toczy się sprawa przeciwko pięciu osobom, które napoiły i otoczyły opieką oraz przewiozły z lasu do swojego stojącego nieopodal domu rodzinę z siedmiorgiem dzieci. Są sądzeni za to, że napoili ich ciepłą herbatą i karmili zupą z termosu, że pomagali im przebrać się w ciepłe i suche ubrania. Że umożliwili im chwilę odpoczynku w suchym i ciepłym łóżku. Ludziom bezbronnym, zagubionym, wyziębionym, chorym, głodnym, spragnionym. „Trudno jest mieszkać w domu, gdy obok niego umiera człowiek” – powiedziała jedna z oskarżonych. Film Agnieszki Zwiefki opowiada o tym, co się stanie, gdy się ich uratuje.
Śmierć Avin
12 listopada 2021 r. do szpitala w Hajnówce trafiła 38-letnia kobieta w ciąży. Pierwszej pomocy udzielili jej lekarze z organizacji „Medycy na Granicy”, która powstała i działała przez kilka miesięcy podczas największego kryzysu na wschodnim pograniczu. Po interwencji podali informację: „12 listopada, po 17.30, otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące grupy dziesięciu osób, przebywających w lesie, niedaleko uczęszczanej przez samochody drogi. W grupie znajdowała się około 40-letnia kobieta i to jej stan budził szczególny niepokój. Pacjentka dwa dni wcześniej wpadła do wody, w chwili zgłoszenia była nieprzytomna”. Temperatura jej ciała wynosiła 28,8 stopni Celsjusza. Trafiła do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Dziecko, chłopiec, było już martwe. Zostało pochowane na muzułmańskim cmentarzu w Bohonikach 23 listopada. Wkrótce dołączyła do niego ona sama: zmarła w szpitalu na początku grudnia. Osierociła piątkę dzieci w wieku 7–16 lat. Jej mężem i dziećmi zajęła się Straż Graniczna, a potem Fundacja Dialog, która umieściła ich w swoim ośrodku otwartym w Białymstoku, gdzie znaleźli tymczasową opiekę, także psychologiczną. Tragedia ta wydarzyła się w okresie, gdy tereny przygraniczne zostały objęte stanem wyjątkowym i zamknięte – także dla dziennikarzy i pomocy humanitarnej. Uchodźcy, którym udało się przedrzeć przez gęstwiny puszczy, docierali tam, gdzie można było jej udzielić. W przypadku tej rodziny trwało to niemal trzy tygodnie. Zmarła kobieta miała na imię Avin. Byli Kurdami z Iraku, którzy chcieli życia bez prześladowań.
„Co czuje mąż, który stracił ukochaną żonę? Co czują dzieci, które już nigdy nie poczują ciepła swojej matki? Co czuje Runa, nastolatka, która musiała szybko dorosnąć, by pomóc ojcu?” – można było przeczytać w mediach społecznościowych na stronie Fundacji Dialog w dniu pożegnania Avin – jej pogrzeb odbył się w Iraku, Murad z dziećmi postanowił prosić o azyl w Polsce. Taki jest punkt wyjścia filmu dokumentalnego Agnieszki Zwiefki Drzewa milczą, która towarzyszy 16-letniej Runie i opowiada jej dalsze losy.
Zwiefka, autorka filmów: Królowa ciszy o życiu głuchoniemej romskiej dziewczyny, Blizny o kobietach należących do terrorystycznej organizacji Tamilskie Tygrysy oraz Vika, w którym towarzyszy 84-letniej polskiej DJ-ce, podczas kryzysu na granicy z Białorusią pomagała jako wolontariuszka w ośrodku prowadzonym przez Fundację Dialog. To jedyny nierządowy ośrodek otwarty dla uchodźców w Polsce. W wywiadzie radiowym Agnieszka Zwiefka mówiła: „Pamiętam, kiedy Runa pierwszy raz przyjechała do tego miejsca, widzę ten obraz przed oczami, było w niej coś takiego, co mnie zafascynowało. Coś, co powiedziało mi, że muszę zrobić film. Gdzieś uznałam, że jej historia musi zostać opowiedziana”. Miał to być film o tym, co to znaczy być uchodźcą przez pryzmat doświadczeń nastolatek, które na skutek niebezpieczeństw i ekstremalnych sytuacji muszą nagle stać się dorosłe. Zająć się rodzeństwem czy poradzić sobie z depresją lub śmiercią rodziców, i to wszystko po traumach błądzenia po lesie, po push backach, po doświadczeniach przemocy. „Cały czas zależało nam na tym, żeby dać nadzieję w tym filmie. Z ekipą zawsze powtarzaliśmy – światło w mroku”.
18 dni w lesie
Osiemnaście dni byliśmy w lesie – mówi Runa. I to, że nigdy przedtem w swoim życiu nie była w lesie, nie znała lasu w ogóle. A do tego była to puszcza, las dziki, niedostępny. Śnieg, zimno, nagie drzewa, zwierzęta, szybko zapadająca ciemność i nieustanny strach przed ludźmi z latarkami. Ile razy uciekali? Czy byli pushbackowani? Pili wodę z kałuż? Jak bardzo byli głodni? Trzymanie za rękę matki krzyczącej z bólu. Runa, co wiem z opisów wolontariuszy obecnych przy akcji ratunkowej, kiedy pojawiła się Straż Graniczna, położyła się niemal na matce, nie chcąc jej oddać. Bała się push backu? Nie dowiemy się tego z filmu, który skupia się na tym, co potem.
W ośrodku Runa prowadziła dziennik, coś w rodzaju szkicownika, a w nim mnóstwo rysunków mrocznych i pełnych bólu. Drzewa połykające ludzi. Kości. Miała koszmary. Na podstawie tych rysunków powstały animacje, które wyrażają w filmie to, czego nie da się wypowiedzieć: lęk. To – jak mówi Zwiefka – dokument wyobraźni. Są rzeczy, o których nie chce się mówić, ale można je pokazać w inny sposób, czarno-biała animacja to pomysł, który stosowany jest w dokumentach, choć bardzo rzadko. W tym wypadku to eksperyment bardzo udany i przejmujący. Widzimy też, jak Runa, nie zważając na domagających się jej atencji młodszych braci, po prostu zamyka się we własnym świecie, odcina się od otaczającej ją rzeczywistości i rysuje. Kamera towarzyszy jej i całej rodzinie od momentu, gdy pojawili się w ośrodku w Białymstoku. Wtedy, gdy dowiedzieli się o śmierci Avin. Dokumentuje reakcję dzieci na tę druzgocącą wiadomość. Oglądamy to znieruchomiali i zawstydzeni tym, że wchodzimy w życie intymne, tak blisko. Pozwolono nam na to. Runa i jej ojciec zapraszają nas do swojego życia, pokazują swoje słabości i swój bóle, ale też nadzieję. Otrzymują azyl, swoje mieszkanie, uczą się języka, dzieci zaczynają chodzić do szkoły, a Runa próbuje realizować swoje marzenia. Jest silna. Podziwiam ją. Wygląda na to, że wszystko trzyma pod kontrolą. Szybko uczy się języka, pomaga ojcu w sprawach urzędowych, tłumaczy mu dokumenty, przyrządza posiłki dla wszystkich, otacza młodszych braci uczuciem i pieszczotami, jakich zostali pozbawieni po śmierci matki. Tak szybko staje się dorosła.
System
Krytyka systemu pojawia się niby w tle, nienachalnie, bez agitacji. Nie da się inaczej opowiedzieć losów rodziny Runy, bo ich egzystencja jest od systemu całkowicie zależna. Słyszymy urywki audycji radiowych i programów telewizyjnych, słyszymy, jak bardzo niektóre komunikaty mijają się z prawdą. Po śmierci Avin rodzina zgłasza chęć pozostania w Polsce, na decyzję czeka w ośrodku. Mimo pomocy polskich wolontariuszy i zawartych tam przyjaźni dzień mija za dniem. Nuda, bezradność, brak poczucia przynależności, strach przed deportacją, frustracja – w rządowym ośrodku, gdzie nie ma psychologów i wolontariuszy, to wszystko staje się jeszcze bardziej uciążliwe. Ujęcia kurdyjskich nastolatków siedzących w szkole na lekcji historii, znających tylko podstawowe słowa w polskim języku, świadczy o kompletnym nieprzystosowaniu systemu do przyjęcia imigrantów. I o kompletnej obojętności wobec nich. Chociaż film niesie światło, bo mimo ogromnej traumy bohaterowie dokumentu odnajdują w sobie nadzieję i siły, a przyszłość jawi się jaśniej, to jednocześnie mamy świadomość, że gdyby nie ofiara Avin, tak by się wcale nie stało. Musiała umrzeć, żeby jej bliscy otrzymali azyl. W trzecią rocznicę jej śmierci film wyruszył w trasę po kinach studyjnych, a premier zapowiedział zawieszenie prawa do ubiegania się o ochronę międzynarodową dla migrantów szukających schronienia w Polsce.
Film dedykowany jest 55 zidentyfikowanym ofiarom, które zmarły w polskich lasach z wyziębienia i braku pomocy.
---
Drzewa milczą,
Agnieszka Zwiefka,
So FILMS 2024