Logo Przewdonik Katolicki

Cena konfliktu z ideologią

Małgorzata Bilska
fot. Monkpress/East News

Rozmowa o wierności ideałom i powojennej sytuacji Kościoła z ks. Janem Nowakiem, postulatorem w procesie beatyfikacyjnym ks. Michała Rapacza

Beatyfikacja ks. Michała Rapacza jest ważna nie tylko dla diecezji krakowskiej, bo stąd pochodził. Co miało kluczowy wpływ na jego wiarę i odważną postawę wobec zagrożenia?
– Na ukształtowanie postawy ks. Michała Rapacza największy miały wpływ miały autorytety instytucjonalne: rodzina, szkoła i Kościół. Przyszedł na świat w 1904 r. we wsi Tenczyn niedaleko Myślenic, w głęboko wierzącej rodzinie. Jego rodzice, Jan i Marianna, ciężko pracowali na roli. Każdy dzień rozpoczynali od modlitwy. Dzieci też w niej uczestniczyły. Mimo dużej odległości od kościoła rodzina nigdy nie opuszczała Mszy św. niedzielnej. Dzieci uczyły się od rodziców zaufania do Boga i pobożności. Przede wszystkim jednak wyniosły z domu wartości Ewangelii, które nie były żadną abstrakcją – poświęcenie, ofiara dla drugiego dokonywały się na co dzień. Naśladowanie Chrystusa sługa Boży zaczął w domu, obserwując je u najbliższych.
Rodzice byli zgodnym małżeństwem, cieszyli się dobrą opinią. Przykazania i wiara w Boga stanowiły wyznacznik ich wyborów moralnych. Kierowali się etyką chrześcijańską. Matka wpajała synowi miłość do Maryi. W domu często wspólnie odmawiano różaniec. Ojciec z kolei dał mu błogosławieństwa na drogę życia, prowadząc go pod krzyż w myślenickim kościele… Oboje stanowili dla dzieci autorytet osobowy. Michał był zdolny, znakomicie się uczył, co go wyróżniało wśród rówieśników. Dzięki zrozumieniu i wsparciu rodziców rozpoczął naukę w gimnazjum. Dzięki temu w 1926 roku wstąpił do seminarium duchownego w Krakowie.

Mały Michał podobno bardzo lubił się uczyć?
– Jako gimnazjalista wyróżniał się też tym, że nigdy nie opuszczał modlitwy „Anioł Pański”. Bez względu na okoliczności modlił się nią o stałej porze. Kiedy był klerykiem seminarium, należał do Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa, więc można przypuszczać, że bliski był mu Jego kult. Często korzystał ze spowiedzi i Eucharystii, z medytacji i adoracji. Był rozmodlonym, nieco ascetycznym, młodym człowiekiem, który życie postanowił oddać na służbę Bogu i ludziom. Nie był jednak odludkiem. W gronie kolegów był lubiany. Postrzegali go jako cichego, skromnego, pilnego i obowiązkowego.

Ksiądz Rapacz przyjął święcenia w 1931 roku. W tym samym roku w Płocku siostra Faustyna Kowalska usłyszała od Jezusa polecenie: namaluj mój obraz. To było osiem lat przed wybuchem II wojny światowej. Już wtedy na sile przybierał w kraju ruch robotniczy i ideologia marksistowska. Dziś ksiądz jest przedstawiany jako „męczennik komunizmu”, to jednak pewne uproszczenie. Został zamordowany przez bojówkę 12 maja 1946 roku. To był szczególny okres w historii Polski. Nie znamy nazwisk sprawców. Co wiadomo dziś na pewno o jego śmierci?
– Ks. Michał Rapacz jest męczennikiem za wiarę, gdyż za głoszenie prawdy Bożej i wierność Ewangelii był prześladowany i zamordowany. Nigdy nie walczył z komunizmem w sposób bezpośredni. Siłowy. Jak dobry pasterz po prostu bronił wiary i sumienia parafian, powierzonych mu przez Boga, przed ateizacją, jaką narzucały prawnie i na wszelkie inne sposoby władze komunistyczne. Był wtedy administratorem parafii w Płokach.
Trzeba podkreślić, że oddawał się z najwyższą gorliwością i poświęceniem posłudze sakramentalnej – i modlitwie. Modlił się nawet za prześladowców. Jego bezkompromisowa postawa płynąca z ewangelicznego „tak – tak, nie – nie” była solą w oku dla wrogów Boga i Kościoła. Był on dla nich niebezpieczny ze względu na mocną wiarę, gorliwość, wierność Bogu i Kościołowi. Jego słowa hartowały sumienia ludzi, którzy mogli zagrażać nowemu porządkowi. Dlatego otrzymywał pogróżki, straszono go śmiercią, a życzliwi radzili, by na jakiś czas usunął się z parafii. Ks. Rapacz nie uległ strachowi. Był gotów oddać życie za to, w co wierzył. 12 maja 1946 roku późnym wieczorem, komuniści jednej z bojówek, jakie funkcjonowały w tym czasie w okolicy, uprowadzili go z plebanii do lasu i tam zastrzelili. Ponieważ ludzie bali się o życie, został pochowany, ale nie szukano sprawców. Nikt z miejscowych ich nie wydał. Nie szukała ich oczywiście też władza – śledztwo nic nie dało, sprawców nie wykryto. Na długie lata wokół jego śmierci zapanowała zmowa milczenia. O jego pamięć upomniał się dopiero biskup pomocniczy krakowski Julian Groblicki, który w latach 1986–1987 jako pierwszy zaczął w diecezji gromadzić materiały potwierdzające jego świętość. Prawdy można było zacząć szukać tak naprawdę po 1989 roku.

To paradoks, że księdzu udało się przeżyć wojnę (tu też zapisał zresztą piękną kartę, pomagając walczącym w podziemiu Polakom), a zginął rok po niej. Jego radykalny opór wobec zmian, jakie następowały, demonstrowany publicznie, był ryzykowny. Wiedział, na co się naraża!
– Po wojnie komuniści tworzyli bojówki i bez sądu mordowali. Wpływ na wszelkie decyzje ks. Rapacza miał sam Pan Bóg, który powołał go do głoszenia Ewangelii i posługi sakramentalnej. On był wierny swojemu powołaniu i woli Bożej. Niezależnie od okoliczności i zmieniających się sytuacji był gorliwym duszpasterzem. Nie należał do ruchu oporu, z nikim wprost nie walczył. On po prostu nie godził się na usuwanie Boga i wiary z życia Polaków. Nie lękał się wrogów i nie ulegał ich naciskom. Kiedy grozili, że go zamordują, leżał nocami krzyżem w kościele. Odprawiał drogę krzyżową, by umieć przyjąć wolę Bożą.

Na plebanii w Płokach gospodynią była jego przyrodnia siostra, Katarzyna. Co wiemy o ich relacji?
– Do parafii należało gospodarstwo rolne, dlatego potrzebni byli różni ludzie do pomocy. Jego siostra nie założyła rodziny. To była korzystna sytuacja chyba dla nich obojga. Siostra mogła mu pomóc, więc to zrobiła. Zawsze broniła brata – także w momencie, kiedy na plebanię wtargnęli komuniści. Próbowała go ratować, potem zaalarmowała ludzi. Napastnicy zamknęli ją w sąsiednim pokoju, grożąc jej zabójstwem. Kiedy brata wyprowadzano, słyszała słowa, które mówił na głos: Fiat voluntas tua (Niech się stanie wola Twoja).

Wyniesienie księdza na ołtarze to inspiracja dla innych, że można osiągnąć świętość „tu i teraz”. Zastanawiam się natomiast, czego uczy nas ofiara ks. Rapacza i innych męczenników reżimów totalitarnych w epoce płynnej ponowoczesności, w której ruchy społeczne przyjęły skrajnie inną strategię walki niż ruch robotniczy w XIX i XX wieku. Jeśli rewolucja dokonuje się metodą soft power, bez bezpośredniej siły i przemocy fizycznej, bez głoszenia prawdy obiektywnej w paradygmacie oświecenia; głosi się pluralizm, demokrację, wolne media i prawa człowieka itd., nie da się już zostać męczennikiem! Bo nikt nie zabija ludzi Kościoła za poglądy. Wystarczy podważać wiarygodność instytucji. Ten sam cel da się osiągnąć bez rozlewu krwi.
– Ks. Michał Rapacz uczy nas wierności Bogu. Przypomina o tym, jak ważne i cenne są sakramenty; daje wzór modlitwy i formacji; ukazuje wartość i wielkość postawy niezłomnej, wiary mocnej i pewnej. Pomaga też swoim wstawiennictwem w naszej trudnej sytuacji. Daje nam odkrywać, że wszelkie ideologie wrogie Bogu, Kościołowi i religii katolickiej naznaczone są nienawiścią do życia. One człowieka nie wyzwalają, ich obietnice to utopia. Współczesne ruchy społeczne pozornie nie walczą, ale cała ich ideologia jest za cywilizacją śmierci.
Wróg zawsze jest ten sam. Czasem atakuje podstępnie, czasem – wprost, niszcząc człowieka i wszelkie symbole obecności Boga. Ks. Michał woła do nas: zmień sposób myślenia i zapragnij miłości przebaczającej! Wróć do Boga! Zaufaj i wróć do sakramentów. Bądź Mu wierny!

---

Ks. Jan Nowak
Prezbiter diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Był ojcem duchownym w seminariach w Koszalinie, Krakowie i Karagandzie. Pracował na misjach w Kazachstanie. Przez sześć lat spowiednik w sanktuarium w Łagiewnikach. Postulator procesów beatyfikacyjnych księży Władysława Bukowińskiego i Michała Rapacza

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki