Inspiracją do postawienia tych pytań jest wywiad, jakiego udzielił niedawno KAI bp Tadeusz Bronakowski oraz tradycyjny sierpniowy apel o trzeźwość, wystosowany przez Zespół KEP ds. Trzeźwości i Osób Uzależnionych. Nie ma wątpliwości, że alkoholizm – mimo zmian, jakie zachodzą w społeczeństwie i tego, jak zmienia się sposób i charakter picia – pozostaje w Polsce dużym problemem. Nie ma również wątpliwości, że Kościół nie tylko może, ale wręcz powinien zabierać głos w kwestii, która dotyczy nie tylko moralności, ale wręcz życia i zdrowia chrześcijan. Pytanie tylko, jak powinien to robić, żeby jego słowa trafiały do współczesnych odbiorców. Co warto podkreślać, a z czego zrezygnować? Jakie elementy dotąd niedoceniane warto byłoby rozwinąć?
Dla Ojczyzny ratowania
W komunikacie zespołu KEP czytamy, że sierpniowa abstynencja jest dobrowolną decyzją z motywów religijnych, moralnych i patriotycznych. „Prosimy ludzi mediów, aby tworzyli kulturę trzeźwości poprzez promocję postaw abstynenckich. Prosimy pracowników kultury i nauki, aby w swoim życiu zawodowym dawali świadectwo życia bez nałogów. Aby owoce ich pracy uczyły wszystkich odbiorców, a zwłaszcza młode pokolenie, pięknego, wolnego życia. Prosimy sprawujących władzę państwową i samorządową, aby autentycznie przejęli się losem Polaków dotkniętych i zagrożonych plagą pijaństwa i alkoholizmu. Aby podjęli natychmiastowe działania naprawcze, pozwalające na ograniczenie tak wysokiego spożycia alkoholu, które wprost zagraża istnieniu narodu. Przede wszystkim należy zakazać reklamy alkoholu i ograniczyć jego dostępność fizyczną i ekonomiczną. Prosimy wszystkich liderów życia społecznego, duchownych i świeckich, o zaangażowanie się w dzieło troski o trzeźwość narodu. (…) Apel kierujemy do wszystkich ludzi dobrej woli, aby włączyli się do tej inicjatywy. Bowiem wartość trzeźwego życia jest wartością ogólnoludzką, a nie tylko zobowiązaniem o charakterze religijnym”.
Ten długi cytat – kiedy uważnie się w niego wczytać – zawiera jeden tylko rzeczowy i skierowany do konkretnego odbiorcy postulat: to słuszne wezwanie do wprowadzenia zakazu reklamy alkoholu. Cała reszta jest zbiorem powtarzanych co roku ogólników, które trudno jest odebrać osobiście i poczuć się zmotywowanym do zmiany w życiu.
Dar abstynencji
W wywiadzie, którego udzielił przewodniczący komisji KEP bp Bronakowski, w zasadzie – poza równie istotnym jak zakaz reklamy apelem o zmniejszanie liczby punktów sprzedaży alkoholu – nie pojawiają się nowe elementy. Większość narracji oparta jest na idei patriotyzmu i nawiązaniach do historii. Czytamy, że sierpniowa abstynencja jest wypełnianiem Jasnogórskich Ślubów Narodu i że przyszłość naszego narodu zależeć będzie od tego, czy kobiety będą decydować się na „dar abstynencji”. Pojawia się również argument, że owszem, po statystykach dotyczących spożywania alkoholu nie widać efektów działania Kościoła w tej kwestii, ale kardynał Wyszyński przekonywał, że taka praca wymaga cierpliwości i długofalowości, więc nie można się zniechęcać brakiem rezultatów.
Nie można nie zapytać: a co, jeśli tych rezultatów nie widać przez pięćdziesiąt lat – a więc przed przynajmniej dwa pokolenia? Czy to znaczy, że trzeba jeszcze większej cierpliwości – czy że nasze działania nie są skuteczne i trzeba znaleźć inny sposób?
Nie chodzi tu o to, żeby krytykować działania komisji KEP. Chodzi o to, żeby pokazać nowe możliwości i świat, w którym mamy dzisiaj mówić o chrześcijańskiej moralności, w tym o trzeźwości – w taki sposób, żeby wykorzystać potencjał tego świata.
Wołanie o trzeźwość młodzieży jest dziś tak samo słuszne, jak nietrafione. Wszystkie badania wskazują bowiem na to, że współczesna młodzież nie pije, a przynajmniej z roku na rok pije coraz mniej.
Rewolucjoniści
Nazywają się różne. No-lo. Sober-curious. Clean life. Nowymi abstynentami. Należą do nurtu współczesnej młodzieży – tej najmłodszej, która ledwo weszła w dorosłość – kreującej modę na trzeźwość. Picie nie jest dla nich dobrą zabawą. Staje się passé, rodzajem rezygnacji z własnej wolności i możliwości. Jeśli dobrze ten nurt zrozumieć i umacniać, picie alkoholu może już w tym pokoleniu stać się tym, czym na naszych oczach stało się palenie papierosów, które w ciągu kilku zaledwie lat przestało być wszechobecne, a nawet stało się wstydem.
Zjawisko to staje się coraz częstsze w pokoleniu Z, czyli urodzonych po 1995 roku. To właśnie ci ludzie tworzą dziś całe środowiska, które nie tylko nie upijają się, ale czasem wręcz całkowicie rezygnują z alkoholu. Jeśli piją, to zawsze świadomie, a nie w ramach kompulsywnych odruchów albo towarzyskiego rytuału. Pytają samych siebie, czy piją dlatego, że chcą – czy wydaje im się, że muszą albo powinni? Troszczą się o siebie: swoje zdrowie, ciało i samopoczucie. Nie lubią kaca. Liczą biologiczne zyski i straty wynikające z każdego upicia się. Wiedzą, ile pustych kalorii wlewają w siebie z każdym kieliszkiem i uznają, że nie jest to tego warte. Po wieczornym imprezowaniu trudno jest wstać na poranny trening, a oni wolą trening niż picie. Kontrolują swój budżet, więc zamiast po raz kolejny się upić, wolą uzbierać pieniądze na egzotyczne wakacje. Nie chcą tracić kontroli nad własnym życiem. Potrafią to, czego nie potrafili ich rodzice: czerpią z życia pełnię przyjemności, nie odcinając się przy tym od żadnych bodźców i nie fundując sobie fałszywych, bo wywołanych alkoholem euforii. Euforię również wolą przeżywać na trzeźwo. „Dobra zabawa” oznacza, że następny dzień jest równie dobry, i to od samego rana – bez bolącej głowy i innych dolegliwości.
Nie są przy tym zero-jedynkowi. Nie piętnują picia, nie nawołują do prohibicji. Sami również od czasu do czasu sięgają po kieliszek. Robią to jednak świadomie. Wiedzą, że odpowiadają za każdą swoją decyzję i niespecjalnie zachwyca ich działanie pod jakimkolwiek przymusem – nawet jeśli jest to presja grupy rówieśniczej.
Bunt młodych
Jeśli można mówić o buncie pokoleniowym, to w tym pokoleniu polega on właśnie na tym, że młodzi odrzucają tezę swoich rodziców o alkoholu, który rozwiązuje wszystkie ich problemy. Zamiast sięgać po kieliszek, umawiają się więc na wizytę do terapeuty. Nie przejmują się i nie powielają już opinii starszych, że „kto nie pije, ten donosi”, znaczy: jest podejrzany. W ich świecie odmienność nie jest niczym złym i nie pociąga za sobą oceny. Nie krępują się na imprezie odmawiać alkoholu i nie przestają przy tym świetnie się bawić. Mają za to nad sobą jeden ważny straszak, którego nie mieli ich rodzice: to media społecznościowe. Współcześni młodzi mają świadomość, że każdy ich ewentualny wyczyn w stanie nietrzeźwości w jednej chwili trafić może do sieci, gdzie zobaczy go nie tylko rodzina, ale również pracodawca. To sprawia, że nie chcą podejmować takiego ryzyka.
Badania prowadzone przez różne źródła i w różnych krajach wskazują na wyraźny trend: najbardziej trzeźwe pokolenie to pokolenie najmłodszych dorosłych. W Polsce ten trend jest jeszcze dużo słabszy niż w Wielkiej Brytanii, Skandynawii czy USA, ale staje się już wyraźnie zauważalny – również w polskich statystykach z roku na rok zmniejsza się spożycie alkoholu wśród młodzieży.
Oczywiście rynek to widzi i wykorzystuje na swój sposób. Jedną z największych kampanii promujących życie bez alkoholu są działania producenta napojów alkoholowych – poszerzającego jednocześnie swoją ofertę o szeroką gamę produktów 0%. Jeśli to zmniejsza spożycie alkoholu, trudno dopatrywać się w tym czegoś złego – ostatecznie celem jest ograniczenie picia, a nie bankructwo koncernów.
Jestem trzeźwy
Na ile Kościół wyczuwa te trendy i potrafi je wykorzystać? Na ile jest świadomy, o kim mówi, przestrzegając w swoich komunikatach przed rozpijaniem młodzieży?
Ciekawe były inicjatywy podejmowane przez ks. Piotra Brząkalika, duszpasterza trzeźwości archidiecezji katowickiej, dziś już na emeryturze. To on był pomysłodawcą i współorganizatorem ogólnopolskiej kampanii „Prowadzę, jestem trzeźwy”. Nie namawiał do odstawienia alkoholu, ale promował modę na trzeźwość. Współpracował przy tym z profesjonalistami w dziedzinie reklamy i z artystami grafikami. Jeden z plakatów kampanii, autorstwa prof. Romana Kalarusa, otrzymywał nagrody na Biennale Plakatu Polskiego i na Triennale Plakatu w Japonii. Zwracał uwagę, że powoli wprawdzie, ale jednak zmienia się społeczne przyzwolenie na prowadzenie po alkoholu.
Takie kampanie i taki sposób myślenia o promowaniu trzeźwości jest dziś zadaniem Kościoła. Argumenty patriotyczne nie mają szansy oddziaływać skutecznie na pokolenie współczesnych dwudziestolatków. Nie odwołują się do ich świata i do języka, którym się posługują. Pozostają czystą abstrakcją.
Profilaktyka nie prohibicja
Mamy dziś do zrobienia dużo więcej niż głoszenie abstrakcyjnych wezwań. W dziedzinie teologii moralnej ciekawe i ważne jest zbudowanie wykładni do tezy, sformułowanej przez bp. Bronakowskiego, że alkohol „odbiera życie wieczne”. Potrzebne jest dookreślenie – dla kolejnego już pokolenia – co to znaczy, że pijaństwo jest grzechem i jakie konkretnie w tym grzechu kryje się zło? W jaki sposób krzywdzą siebie i swoje otoczenie? Dlaczego upijając się, sprzeciwiają się woli Bożej?
Ale są i inne zadania, poza samą teologią. Jeśli rozumiemy (a świat rozumie to od ponad stu lat), że całkowita prohibicja jest nieskuteczna, to niezwykle ważna staje się profilaktyka. Oznacza to takie działanie, żeby młodzież nie miała powodów do tego, by sięgać po alkohol. Taki cel pociąga za sobą konkretne zadania, również dla duszpasterstw młodzieży. To przede wszystkim edukacja emocjonalna i pomoc młodym w budowaniu poczucia własnej wartości oraz takie kształtowanie ich asertywności, żeby nie bali się przeciwstawić swoim rówieśnikom. To również praca z młodymi i z całymi rodzinami nad umiejętnością budowania zdrowych i głębokich relacji w rodzinach. To również – czego często się nie zauważa – umożliwienie młodym rozwijania swoich pasji, danie im przestrzeni do konstruktywnego spędzania wolnego czasu. Młody człowiek, który sam potrafi regulować swoje emocje, nie będzie musiał ich regulować za pomocą alkoholu. Jeśli będzie miał sensownie wypełniony czas i pasję, która go pochłonie, nie będzie siedział pod blokiem i pił. Jeśli będzie świadomy własnej wartości, nie będzie leczył kompleksów przez rozpaczliwe próby zaimponowania kolegom. Sensownie ukształtowany młody człowiek po prostu nie będzie klientem sklepów monopolowych – to nie jest ich target.
Młodzież już to rozumie i zdaje się prowadzić świat przyszłości w stronę większej trzeźwości. Kościół może się do nich przyłączyć i im w tym pomóc. Powtarzając slogany sprzed lat, przegapić tylko może wielką, antyalkoholową rewolucję.