Reżyser i scenarzysta, realizujący film na podstawie książki, ryzykują, że po wyjściu z kina widzowie, którzy wcześniej ją przeczytali, będą rozczarowani. „Nie tak wyobrażałam sobie główną bohaterkę” – żaliła się niedawno pewna kinomanka i czytelniczka. „Nie chodzi tylko o wygląd, ale również o zachowanie, mimikę, a nawet charakter. Przecież w książce to jest wszystko dokładnie opisane! Czy oni czytali inną książkę, niż ja?” – pytała retorycznie.
Siła wyobraźni
Sięgając po powieść, opowiadanie, a także reportaż, który nie jest zilustrowany zdjęciami, wielu czytelników uruchamia wyobraźnię i na własny użytek tworzy wizerunki poszczególnych bohaterów. Korzystają ze wskazówek i opisów zawartych w tekście. Powstający w ten sposób obraz nie ogranicza się jedynie do wyglądu. Człowiek jest w stanie stworzyć we własnym umyśle całą postać przedstawioną w czytanej książce, artykule czy też słuchając o niej w radiu albo w podcaście, albo po prostu w czyjejś relacji w trakcie zwykłej rozmowy.
Odbiorca wyobraża sobie nie tylko wygląd, rysy twarzy, sylwetkę, sposób poruszania poszczególnych postaci, które zna tylko z lektury albo ze słyszenia. Robi to przede wszystkim w oparciu o własną wiedzę, doświadczenie, przeżycia, emocje. Trzeba bardzo mocno podkreślić, że tworzenie wyobrażeń przez człowieka ma miejsce nie tylko w zetknięciu z fikcją. Mechanizm ten może mieć znacznie szersze zastosowanie w ludzkim życiu. Także w sferze religijnej. Również w odniesieniu do Boga.
W serwisie Wielkie Pytania w artykule zatytułowanym „Co nam daje wyobraźnia?” Marek Jakubiec zwraca uwagę, że np. dzięki wyobraźni opartej o zmysł dotyku osoby niewidome są w stanie stworzyć coś w rodzaju „obrazu” osoby, z którą się stykają. „Wyobrażają sobie wygląd na podstawie kształtu twarzy. Wyobraźnia pozwala na tworzenie czegoś, co do pewnego stopnia zastępuje zmysł, który nie funkcjonuje prawidłowo” – wyjaśnia artykuł. Wydaje się, że idąc podobnym tokiem myślenia można wywnioskować, iż ludzie tworzą w swoich umysłach obrazy osób, rzeczy, zjawisk, których w danym momencie nie mogą poznać za pomocą zmysłów.
Nie widział i nie może widzieć
We fragmencie książki Psychologia poznawcza dostępnym na stronie psychologia.pwn.pl można przeczytać, że według poglądu na ludzką naturę określanego jako „konstruktywizm” każdy człowiek tworzy własny obraz świata, odpowiadający indywidualnemu doświadczeniu. „Można powiedzieć, że każdy umysł dysponuje swoistą, indywidualną wersją rzeczywistości fizycznej, społecznej i symbolicznej” – stwierdzają autorzy publikacji. Dodają, że nie ma dwóch osób o tym samym doświadczeniu indywidualnym, a nawet gdyby były, każda z nich prawdopodobnie wykorzystałaby taki sam zespół doświadczeń jednostkowych w całkowicie odmienny sposób.
Co ważne, autorzy cytowanej książki zastrzegają od razu, że z powyższego stwierdzenia nie należy wyciągać wniosku, iż poznawcze reprezentacje świata są zasadniczo błędne. „Gdyby tak było, nie moglibyśmy skutecznie działać w świecie, a praktyczna użyteczność naszych reprezentacji umysłowych byłaby niewielka” – zwracają uwagę.
„Nikt na tej ziemi nie widział i nie może widzieć Boga Ojca: daje się On poznać tylko w swoich obrazach” – tak rozpoczyna się w „Słowniku teologii biblijnej” opis pod hasłem: „obraz”. Zacytowane sformułowanie uzupełnione jest odesłaniem do niezwykle istotnego zdania, którym kończy się Prolog w Ewangelii według św. Jana: „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” (J 1,18).
Nieuchronnie musimy mieć
Wspomniany słownik wyjaśnia dalej, że nim się objawił w pełni „w obrazie najdoskonalszym”, którym jest Jego Syn, Jezus Chrystus, Bóg Ojciec pozwolił już „w dawnym przymierzu błyszczeć swej chwale przed ludźmi”. Wskazuje na Mądrość Boga, nazywając ją (za Księgą Mądrości) przeczystym wypływem Jego chwały i obrazem Jego dobroci (por. Mdr 7, 25n). Stwierdza, że ona ukazuje już pewne aspekty Boga. I od razu dodaje, że człowiek, posiadający od chwili swego stworzenia możność panowania nad całą naturą i korzystania z nieśmiertelności, „jest już formalnym obrazem Boga żywego”.
„Obraz jest nieuchronny. Stosunek do Boga jest zawsze zapośredniczony” – powiedział filozof Karol Tarnowski w obszernej rozmowie, którą dziesięć lat temu pod tytułem Obrazy Boga opublikował miesięcznik „Znak”. „Zgadzam się, że nieuchronnie musimy mieć jakiś obraz Boga, Rzeczywistości Ostatecznej” – stwierdził w tej samej rozmowie teolog Piotr Sikora. A religioznawca Krzysztof Mech zauważył: „Być może najlepiej myśleć o obrazie Boga jako o symbolu”.
Uzasadniając swoją propozycję, zwrócił uwagę, że symbol wiąże to, co skończone, co zawsze uwarunkowane, konkretne, historyczne, dziejowe, osobiste, z tym, co jest nienazwane, nieokreślone, niewidzialne. „Spojrzenie na obrazy Boga jako na symbole mogłoby przybliżyć nam myślenie sprzed św. Tomasza z Akwinu, cechujące się przeświadczeniem, że Bóg nieustannie naznacza, opieczętowuje sobą byty. Zostawia w świecie znaczenie” – wyjaśniał naukowiec z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Starzec z brodą w chmurach
Adam Szewczyk, muzyk i felietonista, znany m.in. jako twórca piosenek religijnych, w refleksji pod tytułem Jak wyobrażasz sobie Boga?, zamieszczonej w serwisie Oblackiego Duszpasterstwa Młodzieży NINIWA, przywołał wspomnienie z dzieciństwa. „Nie wiem, czy bardziej mam żal, czy politowanie dla skądinąd ultrasympatycznej pani katechetki, która na lekcji religii o Bogu Ojcu bez ostrzeżenia pokazała nam pewną dużą planszę. Z siłą Niagary uderzył z niej w naszą dziecięcą wyobraźnię wizerunek zanurzonego w kłębiastych chmurach poczciwego starca z długą brodą odzianego w dostojne i białe jak śnieg szaty. To był Bóg” – relacjonował.
Kompozytor przywołał też amerykański eksperyment, w którym badacze pokazywali kilkuset wierzącym uczestnikom różne fotografie z twarzami przypadkowych osób. Mieli oni wskazać tę, która najbardziej przypomina twarz Boga, jaką sobie wyobrażają. Następnie wskazane wizerunki nałożono w komputerze na siebie, tworząc w ten sposób „twarz Boga”, na podstawie Jego obrazu, jaki kilkaset osób nosi w swym umyśle. Uzyskany w ten sposób obraz „oblicza Boga” okazał się młodym, białym, pozbawianym zarostu mężczyzną o kobiecych rysach twarzy.
Nie tylko te dwa przykłady pokazują istniejącą od dawna tendencję do antropomorfizacji obrazu Boga. Szczególnie dobrze widać to w dziełach malarskich, rzeźbiarskich czy w witrażach, których celem jest przedstawienie wizerunku Boga. Jednym z utrwalonych motywów jest pokazywanie Boga Ojca jako starca z brodą górującego nad chmurami i otoczonego gronem aniołów. W Muzeum Powiatowym w Nysie można zobaczyć zabytkową monstrancję, w której powyżej miejsca na Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie widnieją właśnie tak wyrzeźbiony Bóg Ojciec oraz niewielka gołębica jako obraz Ducha Świętego.
Coś dokładnie odwrotnego
Antropomorfizacja Boga Ojca jest zjawiskiem tak powszechnym, że niejednokrotnie osoby głęboko wierzące nie zauważają, iż ma w nim miejsce coś dokładnie odwrotnego, niż mówi Pismo Święte na temat obrazu i podobieństwa Boga i człowieka. W pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju, w opisie dzieła stworzenia, Bóg mówi wyraźnie: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam”. Po czym autor natchniony raz jeszcze nie pozostawia wątpliwości, podkreślając, że „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył”. Obydwa sformułowania nie pozostawiają wątpliwości, że to człowiek jest obrazem Boga, a nie odwrotnie.
Wydawałoby się to oczywiste, a jednak raz po raz okazuje się, że ludzie wyobrażają sobie Boga wzorowanego na człowieku, kształtują sobie Jego obraz odwołując się do wizerunku człowieka, niejednokrotnie bardzo konkretnego człowieka, np. własnego ojca. Jak doniosły niedawno media, reagując na ten fakt, anglikański arcybiskup Yorku Stephen Cottrell – drugi najwyższy rangą duchowny Kościoła Anglii – zasugerował, że nawet pierwsze słowa Modlitwy Pańskiej, „Ojcze nasz”, mogą być „problematyczne” dla niektórych osób. Miał na myśli tych, których doświadczenia z ziemskimi ojcami były destrukcyjne i przemocowe, a także tych wszystkich, „którzy zbyt mocno zmagali się z opresyjnym patriarchalnym uciskiem w życiu”.
Nawet najlepszy ziemski ojciec
Tymczasem Jezus konsekwentnie mówi o Bogu jako Ojcu, nie tylko swoim, ale Ojcu wszystkich ludzi. Czyżby wprowadzał swoich uczniów w błąd? Sprawę wyjaśniał pod koniec lipca w rozmowie z portalem Deon.pl o. Tomasz Nowak OP. Przyznał, że ważny jest kontekst historyczny, w jakim dokonało się objawienie Boga. Miało ono miejsce w konkretnej kulturze, w konkretnym czasie i w konkretnym sposobie myślenia. „Jednocześnie ciągle nam się wymyka. Z jednej strony Bóg szanuje kulturę patriarchalną, w której się objawia i w której jest nazywany Ojcem. Z drugiej strony Boże ojcostwo jest znacznie szersze, niż mogłoby nam się wydawać” – zauważył znany rekolekcjonista, autor książek i youtuber.
Dodał, że redukując ojcostwo Boga tylko do tego, co rozumiemy po ludzku, w dodatku dokładając złe doświadczenia ziemskiego ojca, stworzymy nie tylko nieprawdziwy obraz Boga, ale również Jego karykaturę. „Tymczasem nawet najlepszy ziemski ojciec, w porównaniu z Bogiem Ojcem, jest zredukowany. Postrzeganie Boga przez doświadczenie ziemskich ojców – nawet najlepszych, wzorowych – będzie więc jak patrzenie na cały świat przez dziurkę od klucza” – obrazowo wytłumaczył o. Nowak.
Cała sztuka polega na tym
We wspomnianej wyżej rozmowie o obrazach Boga, opublikowanej przez miesięcznik „Znak”, filozof Karol Tarnowski powiedział, że choć tworzenie przez ludzi obrazu Boga jest „nieuchronne”, to jednak „cała sztuka polega na tym, by nie mylić wyobrażenia Boga z Nim samym, bo wtedy mamy do czynienia z idolatrią (bałwochwalstwem), która, paradoksalnie, bardzo często przeradza się w ateizm, w całkowite odrzucenie Boga”. Doprecyzował, że jeżeli dany obraz Boga nie jest wystarczająco otwarty, jeżeli nie dopuszcza możliwości przezwyciężenia go, to zabija on wiarę, „gdyż osuwa się ona wtedy albo w fundamentalizm, albo w niewiarę”.
Jeszcze ostrzej w tej samej rozmowie sprawę postawił teolog Piotr Sikora. Stwierdził, że choć „nieuchronnie” musimy mieć jakiś obraz Boga, to „zarazem te obrazy są z konieczności wszystkie fałszywe”. Wyjaśnił, że tworzymy je zawsze ze skończonych elementów, a mają odnosić się – czy raczej odnosić nas – do tego, co nieskończone. „Ale też ta ich fałszywość, idolatryczność nie tyle leży w nich samych, ile w naszym stosunku do nich” – zaznaczył. Jego zdaniem problem polega na tym, że do niektórych obrazów Boga (zwłaszcza tych odwołujących się do pojęć abstrakcyjnych, jak np. dobro), łatwo się przywiązać, a od takiego przywiązania niedaleko do bałwochwalstwa.
Od sędziego do...
Znany rekolekcjonista i kierownik duchowy Stanisław Biel SJ cztery lata temu na swoim blogu opisał „Klasyczne zafałszowania obrazu Boga”. Zrobił to (jak sam stwierdził), aby uświadomić czytelnikom „wielość obrazów Boga”. Lista jest imponująca. Znalazły się na niej takie obrazy Boga jak Bóg sędzia, który występuje w różnych formach w postaci napawającego strachem i bojaźnią superboga. Na drugim miejscu o. Biel wymienił Boga samowoli, który jest nieobliczalnym, despotycznym tyranem. Kolejny fałszywy obraz Boga to wszechwładny Ojciec. Wobec Jego ogromnego ojcowskiego autorytetu człowiek czuje się wtłoczony w rolę grzecznego, posłusznego dziecka.
Kolejny to Bóg śmierci, dominujący u osób, które doznały odrzucenia. W takim obrazie zsyła na człowieka wszelkie cierpienie, akceptuje Holokaust, Katyń, bratobójcze wojny w Afryce i Azji, tsunami, AIDS. Zafałszowaniem jest też obraz Boga księgowego, buchaltera, będącego pozbawionym uczuć i serca robotem, który automatycznie rejestruje i zapisuje każdy błąd i wykroczenie człowieka wobec prawa. Jest też Bóg narcysta, snob, który dba jedynie o swoją chwałę i oczekuje jej od człowieka.
Co ciekawe, do klasycznych zafałszowań obrazu Boga znany jezuita zaliczył Boga, który jest zawsze bliski, obecny, zauważalny, dotykalny w życiu. „Skrajną odmianą takiego podejścia jest przekonanie, że Bóg nie pozostawia człowiekowi żadnej wolności. Sam wszystko zaplanował i realizuje” – wyjaśnił o. Biel. Na liście znalazł się także Bóg piorunochron, który stanowi rodzaj zabezpieczania na trudne dni.
Jest też Bóg witamina, który jak automatyczny dystrybutor wie, gdzie brakuje paliwa i tego paliwa dostarcza. Na koniec Bóg rasista, który kocha tylko wybranych i zawsze innych bardziej oraz Bóg urzeczowiony. Istnieje on, podobnie jak rzeczy, osoby, idee, ale w praktyce nie ma żadnego znaczenia w życiu.
Wykreślone przykazanie
Katechizm Kościoła katolickiego stwierdza jednoznacznie: „Bóg w żadnym wypadku nie jest obrazem człowieka. Nie jest ani mężczyzną, ani kobietą. Bóg jest czystym duchem, w którym nie ma miejsca na różnicę płci” (KKK 370). To bardzo stanowcze sformułowanie jest jasnym sygnałem, że budowane na podobieństwo człowieka wizerunki Boga nie pokazują Go takiego, jaki jest. Zamiast do Niego przybliżać, mogą bardzo mocno oddalać.
Janusz Poniewierski, polski publicysta katolicki, autor i redaktor wielu książek poświęconych dziełu Jana Pawła II, też był uczestnikiem opublikowanej przez „Znak” rozmowy o obrazach Boga. Zaskoczeniem może być jego deklaracja, że ma ogromny żal do dużej części Kościołów chrześcijańskich, które w praktyce wykreśliły z Dekalogu przykazanie o nieczynieniu sobie obrazów i nieprzywiązywaniu się do nich. Według „Słownika teologii biblijnej” zakaz ten w pewnym sensie przygotowywał przyjście Syna Bożego, jedynego Obrazu, w którym Ojciec objawił się w pełni. O ile łatwo go wytłumaczyć w odniesieniu do fałszywych bogów, o tyle trudniej go pojąć w odniesieniu do obrazów Boga Jahwe. Słownik wyjaśnia, że autorzy natchnieni, przywykli przecież do antropomorfizowania, sprzeciwiali się zasadniczo nie materialnym reprezentacjom, lecz raczej chcieli podjąć walkę z bałwochwalczą magią i zachować nietkniętą prawdę o transcendencji Boga.
Znany publicysta zauważył, że wierzącym we Wcielenie wspomniany zakaz wydaje się nieaktualny. „Niesłusznie, gdyż, moim zdaniem, wzywa nas ono do tego, żebyśmy nie przywiązywali się nie tylko do żadnego obrazu, ale też do żadnej formy religijności, do żadnej praktyki religijnej, co w chrześcijaństwie, a w katolicyzmie może szczególnie, jest jakąś ciągłą pokusą” – powiedział Poniewierski.
Ks. Jerzy Szymik w artykule na temat obrazu Boga w teologii Josepha Ratzingera/Benedykta XVI napisał, że problem obrazu Boga był dla zmarłego w 2022 r. papieża podstawowym problemem hermeneutycznym, interpretacyjnym teologii. Jego zdaniem rzutuje on na jej założenia i cele, aktualizacje i rozwój, decyduje o toczonych przez nią i w jej wnętrzu dysputach i sporach. Jednak skoro zjawisko tworzenia sobie obrazu Boga dotyczy milionów ludzi na świecie, jest to kwestia nie tylko dla teologów, ale dla wszystkich wierzących.