Logo Przewdonik Katolicki

Mobbing

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Takich afer związanych z „wielkimi szefami” jest coraz więcej, co nie oznacza, że problem dotyczy tylko znanych ludzi. Po prostu o tych się pisze.

Czy przypadkiem nie wyszła jakiś czas temu książka o tym, że każdy szef jest psychopatą? Że musi posiadać jakieś cechy psychopatyczne, bo to one są najbardziej pożądane na wysokich stanowiskach? Nie jest tak źle. Owszem, była taka książka, ale dane są bardziej dla szefów łaskawe. Jon Ronson, autor The Psychopath Test: Journey Through the Madness Industry, zbadał, że wśród dyrektorów osoby z psychopatyczną osobowością stanowią 4 procent. Uf, można mieć dużą nadzieję, że na takiego się nie trafi, prawda? Ale jednocześnie, kto z nas nie miał trudności z szefem w ciągu swojego zawodowego życia. Pewnie, nie wszystkie trudności są podyktowane toksycznymi relacjami, czasem tylko ogólnym nastrojem, na który wpływ ma wiele czynników zewnętrznych. No ale jeśli weźmiemy pod uwagę inne obliczenia, które mówią, że psychopaci to 1 procent całej populacji, to widzimy, że upodobali sobie szczególnie podzbiór liderów, kierowników, dyrektorów – jednym słowem szefów.
Dlaczego o tym piszę? Czyżbym właśnie doświadczyła upokarzającego działania szefa-psychopaty? Na szczęście nie, ale też z tego powodu nie mam szefa. Jestem, jak to się mówi, freelancerem. Nikt nade mną nie będzie stał i się wyżywał, wyzywając, robiąc groźne miny, wyrażając podniesionym głosem swoje wymagania lub wręcz odwrotnie: milczeniem sugerował jakąś potworną winę, jakiej się dopuściłam, i szykującą się karę. Przez nikogo nie będę przewracać się bezsennie, zastanawiając się nad swoją pozycją w zespole pracowników. Nie będę drżała na telefon, który może wytrącić mnie w najmniej spodziewanej chwili z błogo spędzanego czasu poza firmą. I tak dalej, i tak dalej… Na szczęście wśród moich szefów nie było stuprocentowego psychopaty, nie doświadczyłam też mobbingu, który jeszcze dwie dekady temu wszyscy traktowali jako normę. A kiedy pracownik wybiegał nagle z zebrania do łazienki, żeby sobie popłakać, patrzyło się na niego jak na przewrażliwionego młodzieńca albo paniusię przed okresem.
Wygląda na to, że redaktor Tomasz Lis właśnie z tamtych czasów pochodzi. Dziennikarze wp.pl opublikowali mobbingowe relacje pracowników „Newsweeka”, zdradzające zdecydowanie psychopatyczne cechy osobowości Lisa, a przynajmniej jego chamskie i seksistowskie zachowanie wobec pracowników, a on się wszystkiego wyparł.
Takich afer związanych z „wielkimi szefami” jest coraz więcej, co nie oznacza, że problem dotyczy tylko znanych ludzi. Po prostu o tych się pisze. Inni, na mniej widocznych stołkach, mają się świetnie i wciąż, według nich, pewnie jest OK. Trzymać swoich podwładnych w psychicznych kleszczach, żartować na temat ich wyglądu (a co, nie powinni mieć do siebie dystansu?), wyżyć swoje frustracje (no bez przesady, nie można czasem podnieść głosu?), skarcić „debila” za źle wykonaną pracę (co, obraża go to?), skomentować zainteresowania seksualne (ha, ha, ha). Grunt, żeby się bał.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki