Pan Jezus, wysyłając przed sobą siedemdziesięciu dwóch uczniów, wskazuje kryteria, jakimi powinni kierować się głosiciele Dobrej Nowiny. Pierwszym jest wspólnotowość, drugim ubóstwo, trzecim – pokój.
Jezus nie wysyła uczniów pojedynczo, ale po dwóch. Braterskie towarzyszenie w głoszeniu jest znakiem, że Dobra Nowina nie zależy od tego, który ją w imieniu Pana przynosi, ale jest własnością Boga. Niezależnie od tego, w jak wspaniały sposób jest przekazywana, to nie człowiek jest jej właścicielem, nie człowiek ustala reguły i zasady, nie człowiek decyduje o zbawieniu innych. Te kwestie leżą w Bożych, nie ludzkich rękach. Wspólnota, nawet tak mała, o jakiej czytamy w tej Ewangelii, ma być wsparciem, ale też stróżem niesionego Słowa. Człowiek, który jest samotnym głosicielem, może ulec iluzji, że jest zbawcą swoich słuchaczy, że orędzie nadziei i pokoju płynie z jego serca i jest dziełem jego wrażliwości. Łatwo można sobie w ten sposób zawłaszczyć Dobrą Nowinę, uczynić z niej narzędzie zdobywania popularności i duchowej władzy nad ludźmi. Wspólnota służy więc do tego, by wspierać, ale także by kwestionować, dzielić się niepokojem, a ostatecznie – mobilizować do powrotu do czystej Ewangelii, by głoszący nie zasłaniał słuchającym Tego, który go posłał.
Wyprawiając siedemdziesięciu dwóch na drogę, Pan mówi: „Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie”. Jego uczniowie są właściwie bezbronni – wobec ludzi o złych zamiarach, ale także wobec różnych życiowych przeszkód, które mogą się pojawić na ich drodze. Ich mocą jest zaufanie Panu. Wiedzą, że są słabi, że o własnych siłach niewiele mogą zrobić. Nie da się głosić Ewangelii, wchodząc między wilki jako wilk i postępować według reguł wilków. Uczeń Jezusa godzi się na to, że jest bezbronny jak owca, bo wie, że Pan go ochroni. Jednak to nie z ubóstwa środków i bezbronności rodzi się piękno głoszenia Słowa, ale z zaufania Bogu. Uczeń Jezusa nie musi paktować z możnymi tego świata, iść na społeczne czy polityczne układy, za wszelką cenę szukać sojuszników, bo wie, że Pan jest przy nim. To mu daje wolność i poczucie bezpieczeństwa nawet w sytuacjach zagrożenia czy niewoli.
I wreszcie pokój, chyba najbardziej wyrazisty znak więzi z Jezusem. Pan naucza swoich uczniów: „najpierw mówcie: pokój temu domowi”. Najpierw, zanim zaczniecie rozmawiać. Dar pokoju jest pierwszy, wyprzedza dialog. On nie zależy od tego, kim jest spotykany człowiek. Jezus nie każe uczniom rozpytywać ludzi o ich pochodzenie, poglądy, sytuację życiową i od tego uzależniać dalsze losy misji. Jemu zależy na tym, by Jego uczniowie byli ludźmi przynoszącymi pokój bez żadnych wstępnych warunków. Chodzi o takie nastawienie serca, które nie dzieli ludzi na godnych i niegodnych, lepszych czy gorszych, przyjaciół czy wrogów. Jeśli Dobrej Nowiny nie wyprzedza dar pokoju, jeśli pokój nie jest fundamentem głoszenia, do świata dociera orędzie przekłamane. Traci ono ewangeliczny charakter. To jest już tylko ideologia, źródło podziałów.
Są tacy, którzy przyjmują ewangeliczny dar pokoju, nawet jeśli nie wierzą, że Chrystus jest ich Zbawicielem. Pośród zamętu, kryzysów i wyzwań świata, w jakim żyjemy, szukają dobra i prawdy, i dzięki temu możliwe jest wspólne budowanie mostów nadziei. Są jednak i tacy, którzy odpowiadają odrzuceniem, konfrontacją albo obojętnością. Co wtedy? Pan mówi: „pokój powróci do was”. To już nie jest nasza sprawa. Nie da się przekazać pokoju drugiemu człowiekowi siłą, bo to stanowi zaprzeczenie jego istoty. W Bożej ekonomii jest to dar, który się nie zmarnuje, nawet jeśli zostanie odrzucony. Na szczęście to nie od nas zależy skuteczność głoszenia Dobrej Nowiny.