Logo Przewdonik Katolicki

Z ludźmi trzeba być

Bp Damian Muskus OFM
Bp Damian Muskus OFM | il. Agnieszka Robakowska

Łk 10, 1–9 Najpierw mówcie: Pokój temu domowi

Warto zauważyć, że misji głoszenia królestwa Bożego Pan Jezus nie powierza tylko Dwunastu. Wysyła także „innych siedemdziesięciu dwóch”. W tej liczbie powinien odnaleźć się każdy, kto spotkał Zmartwychwstałego w swoim życiu i przejął się Jego nauką. Wszyscy jesteśmy powołani, by dzielić z Nim troskę o świat i być odpowiedzialnym za głoszenie królestwa.
Co to jednak znaczy głosić królestwo? „Jedzcie, co wam podadzą, uzdrawiajcie chorych i mówcie im: przybliżyło się do was królestwo Boże” – mówi Zbawiciel. To nie jest wezwanie do tego, by pouczać innych, jak mają żyć, oceniać ich wybory. Jezus chce, by Jego uczniowie dzielili codzienne życie z tymi, do których są posłani i w warunkach tej codzienności opowiadali im o miłości Boga, o zbawieniu i nadziei. Z ludźmi trzeba po prostu być. Zwyczajna obecność przy drugim, towarzyszenie to bardzo trudny element głoszenia, bo – zwłaszcza gdy nasze serca wypełnione są gorliwymi pragnieniami, ale i wtedy, gdy wpadamy w iluzję, że wiemy lepiej, jak żyć po chrześcijańsku – nie jest łatwe powstrzymanie się od moralizowania.
Wyprawiając siedemdziesięciu dwóch na drogę, Pan mówi: „Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie”. Jego uczniowie są właściwie bezbronni – wobec ludzi o złych zamiarach, ale także wobec różnych życiowych przeszkód, które mogą się pojawić. Ich siłą i jedyną bronią jest zaufanie Panu. Wiedzą, że są słabi, że o własnych siłach niewiele mogą zrobić. Nie da się głosić Ewangelii, wchodząc między wilki jako wilk i postępować według reguł wilków. Uczeń Jezusa godzi się na to, że jest bezbronny jak owca. Ufa, czyli wie, że Pan go ochroni. Bóg jest z nami. To jest najważniejsze.
W głoszeniu Dobrej Nowiny nie jesteśmy samotni. Dzielimy się nią we wspólnocie. Nie jest też ona własnością głoszących, nie zależy od tego, który ją w imieniu Pana przynosi. To nie my jesteśmy jej właścicielami, nie mamy więc prawa ustalać warunków, decydować, komu się należy Ewangelia i zbawienie, i wybierać dróg głoszenia według własnych zasad. To Bóg o tym decyduje. Wspólnota, nawet tak maleńka, bo Pan posyłał uczniów po dwóch, jest wsparciem dla swoich członków, ale jest także stróżem niesionego Słowa.
Samotny głosiciel jest podatny na złudzenie, że zbawia swoich słuchaczy mocą swojej charyzmy, słów i osobowości. W ten sposób można uczynić z Dobrej Nowiny nie słowo Boga, ale narzędzie zdobywania osobistej popularności czy formę nacisku na innych. Po to jest wspólnota, by czuwać nad wiernością czystej Ewangelii.
Jezus naucza swoich uczniów: „Najpierw mówcie: pokój temu domowi”. Pokój nie zależy od tego, kim jest spotykany człowiek. Jezus nie każe uczniom rozpytywać ludzi o ich pochodzenie, poglądy, sytuację życiową. Jemu zależy na tym, by Jego uczniowie byli ludźmi przynoszącymi pokój bez żadnych wstępnych warunków. Chodzi o takie nastawienie serca, które nie dzieli ludzi na godnych i niegodnych, lepszych czy gorszych, przyjaciół czy wrogów. Jeśli Dobrej Nowiny nie wyprzedza dar pokoju, jeśli pokój nie jest fundamentem głoszenia, do świata dociera przekaz zafałszowany, orędzie przekłamane. To już nie jest Ewangelia.
Owszem, są ludzie, którzy przyjmują ewangeliczny dar pokoju, nawet jeśli nie wierzą, że Chrystus jest ich Zbawicielem. Są jednak i tacy, którzy odpowiadają odrzuceniem, konfrontacją albo obojętnością. Co wtedy? Pan mówi: „Pokój powróci do was”. To już nie jest nasza sprawa. Nie da się przekazać pokoju drugiemu człowiekowi siłą, ale Bóg sam zadba o to, by ten dar się nie zmarnował. Może dziś nie zobaczymy owoców naszego świadectwa, ale to nie znaczy, że ich nie ma. Pan sam się o nie troszczy.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki