Logo Przewdonik Katolicki

Zadania uczniów

Monika Białkowska i Henryk Sweryniak
Fot. Aneduard/Adobe Stock

Jakakolwiek próba ustawienia się wyżej, zdobywania zaszczytnych miejsc, nazywania siebie „mistrzami” jest śmieszna i skazana z góry na porażkę. Nie będziemy nigdy więksi od Niego

MONIKA BIAŁKOWSKA: O Piotrze i Dwunastu mówiliśmy już parę razy, ale trochę tak, jakby to na nich świat się kończył. A przecież uczniów Jezusa było więcej, nie tylko Dwunastu. Oni też byli posyłani. I Jezus też nauczał o nich, o ich obowiązkach, misji. I mam takie wrażenie, że trochę o tej misji zapomnieliśmy – o misji, która jest też naszą! I o zadaniach, które też są nasze, jeśli idziemy za Jezusem…

KS. HENRYK SEWERYNIAK: Z tym „nasze” sprawa jest nieco skomplikowana. Jezus do przekazywania Objawienia powołał świadków: Dwunastu, potem siedemdziesięciu dwóch uczniów, posłanych „jak owce między wilki”. Przy Dwunastu nie możemy powiedzieć, że ich misja jest naszą, na pewno nie mogą powiedzieć tego świeccy. To jest posłannictwo, które noszą dziś w Kościele biskupi.

MB: Ale już liczba siedemdziesięciu dwóch nawiązuje do symboliki Starego Testamentu i oznacza wszystkich. Tu się mieścimy bez wątpienia.

HS: Tak, zwłaszcza że już Ewangelia Janowa słowo „uczeń” rozumie zdaje się szeroko, a Kościół rozciąga dziś to pojęcie na wszystkich ochrzczonych i bierzmowanych, którzy mają być świadkami i ewangelizatorami. I Jezus tym uczniom stawia konkretne warunki, konkretne wymagania. To ważne, bo nie mają oni być jakimiś biernymi pośrednikami, tubą przekazującą Boże orędzie, ale mają być uczniami i posłańcami, mają się w misję zaangażować, przeżyć ją, przemyśleć i wyrażać na swój sposób i w swoim czasie, w swojej kulturze.

MB: Przede wszystkim mają przekazywać dalej to, co usłyszeli. Znali wcześniej funkcję uczniów ze swojego żydowskiego świata, tyle że teraz zamiast przekazywać Torę, będą przekazywali Jezusa.

HS: Jak mówiliśmy, Jezus w pewnym sensie zajmuje miejsce Tory. A to oznacza, że ten, kto przyjmuje Jego naukę, przyjmuje nie tylko zestaw informacji, ale Jego samego. To jest pierwsza cecha charakterystyczna uczniów Jezusa…

MB: Że nie głoszą teorii?

HS: Głoszą spotkanie, relację z żywym Bogiem, że spotykają Boga w człowieku i że inni spotykają Boga w nich. „Kto was przyjmuje, mnie przyjmuje; a kto mnie przyjmuje, przyjmuje tego, który mnie posłał. Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest moim uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody”. Tego nie ma żaden inny nauczyciel i inni uczniowie. Ale też żaden uczeń nie ma tak wyraźnie przypominane, że nigdy nie dorówna swojemu nauczycielowi.

MB: Oj… W sumie jak sobie niektórych swoich nauczycieli przypomnę, to nie tylko wielu uczniów im dorównało, ale i prześcignęło… I w sumie to jest naturalne i każdy mądry nauczyciel jest dumny, kiedy uczniowie idą coraz wyżej.

HS: A Jezus nie jest zwyczajnym nauczycielem. To nie jest kwestia wieku, doświadczenia czy wiedzy, którą można zdobyć, ale kwestia Jego natury. Jest Bogiem, jest początkiem i źródłem wiedzy, więc siłą rzeczy nigdy nie będzie tak, że któryś z Jego uczniów będzie od Niego większy. To jest niemożliwe.

MB: Swoją drogą jakakolwiek próba ustawienia się wyżej, zdobywania zaszczytnych miejsc, nazywania siebie „mistrzami” jest z tej perspektywy śmieszna i skazana z góry na porażkę. Nie będziemy nigdy więksi od Niego: w tej świadomości jest jakaś pokora uczniów. Nie będziemy więksi, ale On w nasze ręce daje moc nauczania i moc uzdrawiania…

HS: Jezus uczył, jak mamy się zabrać za nauczanie – za to kształtowanie, modelowanie świata, relacji międzyludzkich z Nim i w Nim. Tłumaczył, co trzeba, a czego nie wolno robić. Nie brać ze sobą chleba, torby czy pieniędzy, iść w jednych butach i sukni. Nie iść do pogan i Samarytan, ale do owiec, które poginęły z domu Izraela. Uzdrawiać, wskrzeszać, oczyszczać trędowatych, wypędzać duchy. Nie zarabiać na tym, ale przyjmować tyle, żeby przeżyć. To wszystko w dużym uproszczeniu, ale chodzi o to, żeby uczniowie nie zachowywali się jak możni tego świata, żeby nie panowali, nie narzucali innym swojej woli, ale po prostu – szli i przekazywali innym to, co sami otrzymali. „Kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać życie swoje na okup za wielu”.

MB: Ciekawe i ważne jest też to, że funkcja głoszenia Jezusa nie jest jakimś dodatkiem do życia. Jeśli ktoś się do niej zabiera, musi się stać ważniejsza od innych obowiązków. Nie ma oglądania się wstecz, jakichś starych przywiązań. Uczeń Jezusa jest kimś, kto jest do dyspozycji. Przy okazji staje się też wędrowcem – bardzo lubię tę metaforę i wewnętrzną wolność, jaka się z nią wiąże. „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”…

HS: Nietypowe jest również to, że nauka Jezusa wymaga opowiedzenia się za albo przeciw niej. Nie można pozostać wobec niej obojętnym, neutralnym. „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie” – mówi Jezus.

MB: Ciekawe to w świetle współczesnej „cichej apostazji człowieka sytego”, jak to ładnie nazwano w synodalnych syntezach. Ludzie coraz częściej są po prostu obojętni, Jezus ich nie obchodzi. Czy to znaczy, że są przeciwko Niemu?

HS: My możemy tylko mówić o tym, co On sam mówił: tę współczesną neutralność pewnie jakoś by trzeba dopiero badać, zamiast wydawać od razu potępieńcze wyroki. Zwłaszcza że również Jezus powtarzał, żeby w nauczaniu być roztropnym i nie chcieć na siłę nauczać wszystkich. Są ludzie nieprzygotowani, są ludzie, którzy tej nauki nie chcą. Jeśli to, co najcenniejsze, rozda się nieroztropnie ludziom niezdolnym do przyjęcia albo niechętnym, to dary albo podepczą z pogardą, albo odwrócą się od ofiarodawcy, albo go zniesławią.

MB: To jest to słynne „rzucanie pereł przed wieprze”. Jakże dobrze znajome…!

HS: Ostrożność w głoszeniu orędzia Jezusa nie oznacza jednak, że nie spotka się ono z oporem. Opór zapewne będzie, zapewne będzie gwałtowny i również jest wpisany w tę misję, razem z prześladowaniami. I w tym wszystkim, żeby było jeszcze trudniej, uczeń Jezusa musi zachować to, co nazywamy „chrześcijańską pokorą”, czyli roztropność węża, nieskazitelność gołębicy, postawę owcy między wilkami. Nie chodzi tu oczywiście, żeby nie doceniać niezwykłego bogactwa w naszych rękach, czyli orędzia Jezusa. Chodzi raczej o uznanie, że nie my sami jesteśmy źródłem tej informacji i że nie komunikujemy samych siebie. „Co masz, czego byś nie otrzymał” – powie Szaweł. Możemy siać i sprawiać, że ziarno będzie rosło, ale nie jesteśmy twórcami ani ziarna, ani wzrostu. Jeżeli owocują w nas wielkie dary, które otrzymaliśmy, trzeba, żebyśmy zachowywali się z prostotą: „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»”.

MB: Mówiłam to już kiedyś – od nastoletnich czasów powtarzam, że właśnie to mają mi wypisać kiedyś na nagrobku. Przez ponad trzydzieści lat mi nie przeszło, więc raczej nie przejdzie. To jest dla mnie najładniejsza definicja wszystkiego, co tu na ziemi robimy…

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki