Logo Przewdonik Katolicki

Na co komu festiwale literackie

Agnieszka Kostuch
Warsztaty fotografii na rowerze z Filipem Springerem to 10 kilometrów rozmów, zdjęć i poznawania okolicy Festiwalu w Wiśle fot. Festiwal Słowa im. Jerzego Pilcha fot. Granatowe Góry/Rafał SolińskiI

Ich wartość jest nie do przecenienia, dlatego trzeba co nieco o nich wiedzieć, a jeszcze lepiej wziąć w którymś udział. Oferta jest bardzo bogata, całoroczna, jednak prawdziwy ich wysyp następuje w okresie letnim.

Powstał nawet projekt pod nazwą Koalicja Letnich Festiwali Literackich, zrzeszający 9 takich inicjatyw, mający na celu wspieranie ich organizatorów, dzielenie się doświadczeniami i promocję. Co ciekawe, wydarzenia te są organizowane często w małych miejscowościach, o których nierzadko ich uczestnicy albo wcześniej nie słyszeli, albo przynajmniej mają problem z rozpoznaniem ich lokalizacji (np. Buda Ruska, Nowa Ruda, Izabelin, Szczebrzeszyn, Racibórz). Ostatnio do Koalicji dołączył Festiwal Słowa im. Jerzego Pilcha Granatowe Góry, organizowany w Wiśle.

Żywa literatura
To, co łączy te wszystkie wydarzenia, to spotkania autorów z czytelnikami, dyskusje na ważne, aktualne tematy społeczne. Festiwale literackie to nie targi książki, choć stoiska z książkami są nierozerwalną częścią festiwalowego krajobrazu. Wszak kto by przepuścił okazję zdobycia autografu lub dedykacji od ulubionego czy znanego pisarza? A przecież nie każdy przytarga ze sobą z domu egzemplarz do podpisania, szczególnie, gdy dopiero festiwal staje się okazją odkrycia czyjegoś talentu czy konkretnej książki. Powiedzieć jednak, że festiwale literackie pełnią rolę promocji nowości wydawniczych, to wielkie uproszczenie, bez wątpienia krzywdzące dla większości z nich. Nie ukrywam, że jestem ich wielką zwolenniczką przede wszystkim dlatego, że dają możliwość obcowania z żywą literaturą.
Co znaczy „żywa literatura”? Sens tego, być może enigmatycznego, określenia sprowadza się w moim odczuciu do stwierdzenia, że największa wartość literatury wypływa z relacji autor-czytelnik. Jeżeli pisarz pozostaje sam ze swoim tekstem – fizycznie i mentalnie – i nie wchodzi poprzez niego w dialog z innymi, to jego tekst pozostaje martwy. Możliwość fizycznego spotkania i rozmowy czytelnika z autorem daje szansę pogłębienia tej relacji. A gdy dodamy do tego, cytując klasyka, piękne okoliczności przyrody, wtedy ten dialog staje się nie tylko pouczający, ale bardzo przyjemny. Bo trzeba wspomnieć, że większość letnich festiwali literackich w takich przyrodniczym anturażu się odbywa. To wyjście z „salonów”, zamkniętych czterech ścian bibliotek na łono przyrody i zaczerpnięcie świeżego powietrza jest jednym z najbardziej trafionych pomysłów założycieli tych festiwali.

Spacery, przejażdżki i warsztaty
Może zaskakiwać, że na imprezie literackiej nie tylko, mówiąc kolokwialnie, gada się o książkach, ale i spaceruje czy jeździ rowerem. Te dwie ostatnie formy wpisały się już na stałe w programy letnich festiwali. Czasami spacery dotyczą pisarzy, którzy byli związani z danym miejscem, jak np. wędrowanie śladami Jerzego Pilcha po Wiśle, która była jego rodzinnym miastem i której niezwykłe obrazy zostawił w swoich książkach. Czasami są to przechadzki nastawione przede wszystkim na kontakt z przyrodą, np. spacer ornitologiczny z autorem książek o ptakach Jackiem Karczewskim (dodajmy – nie tylko fenomenalnie piszącym, ale i opowiadającym). To właśnie on podczas tegorocznych Granatowych Gór wyraził się, że: „Nasze postrzeganie świata jest zbyt antropocentryczne”. Owo przełożenie wektora uwagi z człowieka na inne stworzenia też może zaskakiwać niejednego miłośnika literatury, w której większości w centrum jednak jest człowiek. Z drugiej strony, jak wyraził się Zbigniew Kadłubek w rozmowie z Andrzejem Drobikiem, autorem książki o Wiśle oczami Pilcha, współorganizującym festiwal: „Nie ma krajobrazu bez człowieka”. Dlatego śmiem twierdzić, że taka forma festiwalu na wolnym powietrzu, w otoczeniu przyrody, pomaga złapać odpowiedni balans między owym antropocentrycznym spojrzeniem na wszystko a postrzeganiem miejsc w oderwaniu od ludzkich historii.
Warto przynajmniej spróbować, czego jestem najlepszym dowodem. Nie interesowałam się dotąd ptakami, nie rozróżniam większości gatunków. Co prawda ich poranne trele już wcześniej mnie zachwycały, ale nie popychały do pogłębienia wiedzy o ich „wykonawcach”. Dopiero spotkanie ze wspomnianym ornitologiem w Wiśle otworzyło mi nieco oczy na te niezwykłe stworzenia i zachęciło do poczytania o nich. Notabene tego rodzaju niespodziewane odkrycia są dla mnie największą motywacją do uczestniczenia w tych festiwalach.
Ich nierozłączną częścią są też warsztaty. I znowu, co zaskakujące, nie tylko z tworzenia tekstów literackich. Podczas tegorocznej edycji festiwalu w Wiśle odbyły się warsztaty fotograficzne (m.in. na rowerze!), kulinarne, czy sadownicze. Jak widać, na każdym kroku spotykają nas kolejne niespodzianki. Czasami program jest tak bogaty, że można dostać zawrotu głowy, ale tylko w pozytywnym znaczeniu. Wydarzenia odbywają się często w równoległym czasie w kilku miejscach, przez co trzeba dokonywać trudnych wyborów, w którym z nich wziąć udział. Ale coraz częściej (pandemia ten proces zintensyfikowała) spotkania są nagrywane i można je odsłuchać w dowolnym czasie (w mediach społecznościowych czy na stronach internetowych festiwali).

Aktualne tematy dla każdego
Gdybym miała pokusić się o skondensowaną odpowiedź na pytanie postawione w tytule – na co komu festiwale literackie – odpowiedziałabym – żeby uwrażliwić na słowo, drugiego człowieka i wszelkie inne stworzenia. Ta nasza wrażliwość na co dzień jeśli nawet nie ginie, to zostaje przytępiona w wirze spraw. Festiwale są cudowną formą wypoczynku – indywidulanego, jak i dla całych rodzin. Bo jeszcze nie wspomniałam, że często głównemu programowi „dla dorosłych” towarzyszy pasmo wydarzeń skierowanych dla młodszych. Są to zarówno spotkania z autorami książek dla dzieci, jak i warsztaty. W Wiśle w tym roku gościł znany pisarz literatury dziecięcej Grzegorz Kasdepke. Chociaż znowu szufladkowanie wszystkich spotkań z pasma głównego jako przeznaczonych dla dorosłych jest mylące. Bo zapewniam, że opowieść o ptakach w wykonaniu Jacka Karczewskiego zainteresowałaby każdego bez względu na wiek (co zresztą zostało udokumentowane na zdjęciach).
Wspomniałam, że festiwale poruszają ważne, aktualne tematy społeczne. I to jest kolejna wielka ich wartość. W tym roku jednym z wiodących tematów na festiwalu w Wiśle był szeroko rozumiany Wschód, z naciskiem na wojnę w Ukrainie. Wśród gości, którzy go poruszyli, był wybitny reportażysta Wojciech Jagielski. Nawiązując do swojego udziału w pierwszej edycji festiwalu, zaczął od przejmującego stwierdzenia, że „rok temu teoretyzowaliśmy, a teraz mamy praktykę”, „to jest też nasza wojna”. Dlatego, życząc wszystkim pokoju, zachęcam do udziału w letnich festiwalach literackich, które poszerzają i pogłębiają spojrzenie na świat.

Co, gdzie i kiedy
8–10 lipca – Zakopiański Festiwal Literacki „Pod Tatry tylko z książką”
13–21 lipca – Festiwal „Góry Literatury” w Nowej Rudzie, Wałbrzychu i Ścinawce Górnej
13–16 lipca – Międzynarodowy Festiwal Literatury Dziecięcej w Rabce
7–13 sierpnia – „Stolica Języka Polskiego” w Szczebrzeszynie
11–14 sierpnia – „Patrząc na Wschód” w Budzie Ruskiej
18–21 sierpnia – „Literacki Sopot”Międzypokoleniowy Festiwal Literatury Dziecięcej: „Ojce i Dziatki” (15–17 lipca w Gdyni, 23–24 lipca w Sopocie, 26–28 sierpnia w Katowicach)

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki