Logo Przewdonik Katolicki

Festiwale

Natalia Budzyńska
Fot. Wikipedia

Organizują go ludzie, którzy wiedzą, że takie miejsca mają swoją duszę i że natura sprzyja czytaniu i rozmowom. Spotkaniom i szczerości. Poszukiwaniom i zbliżeniom. Mówią tak: wierzymy, że natura wzmaga ducha Litery. Że uwalnia i oczyszcza umysł, który na powrót staje się zdolny zbliżyć się do zrozumienia tego, co niewyrażalne.

Wiele jest letnich festiwali literackich, coraz więcej. Właściwie ostatnie lata to ich prawdziwy wysyp. Kiedyś jeździło się na festiwale muzyczne. Potem jeździło się na festiwale filmowe. Teraz jeździ się na literackie. Można w ten sposób spędzić wakacje.
Niektóre są szczególnie modne, a to ze względu na osobistości, które je firmują. Na przykład Góry Literatury, za które odpowiedzialna jest Olga Tokarczuk, chociaż po aferze z jednym ze sponsorów (firmą windykacyjną) okazało się, że jednak wcale nie – Olga Tokarczuk nie ma z tym nic wspólnego, tylko fundacja jej imienia. Jakoś tak to tłumaczono, dość zawile, do tego stopnia, że się pogubiłam. Filip Springer też wyrobił sobie markę i na wymyślony przez niego, choć firmowany przez Fundację Instytut Reportażu, wędrowny festiwal Miedzianka Po Drodze zjeżdżają się fani i czytelnicy. Wspominam tu o festiwalach, o których się pisze, które mają tak zwaną prasę. To już nawet nie chodzi o pieniądze, z tymi zawsze jest kłopot, ale wiadomo, że jak masz nazwisko i odpowiedni rozgłos, to i sponsorzy się znajdą.
Właściwie to chciałam napisać o festiwalu literackim zupełnie innym, organizowanym na marginesie wielkiego świata, o którym nikt nie wspomni, bo odbywa się na końcu świata, gdzie mało kto dojedzie i – co najważniejsze – nikt nie gwiazdorzy. Byłam niedaleko, więc wiem. Buda Ruska. Mówi nam to coś? Skoro „ruska”, to gdzieś na wschodzie, prawda? Bingo! Wieś nad Czarną Hańczą. Niedaleko są Suwałki, Sejny i granica z Litwą. Do 1939 r. zamieszkana tylko i wyłącznie przez rosyjskich staroobrzędowców. Dziś liczba mieszkańców nie osiąga setki. I właśnie tutaj, w tym zapomnianym przez świat miejscu, co roku w sierpniu odbywa się festiwal Patrząc na Wschód.
Organizują go ludzie, którzy wiedzą, że takie miejsca mają swoją duszę i że natura sprzyja czytaniu i rozmowom. Spotkaniom i szczerości. Poszukiwaniom i zbliżeniom. Mówią tak: wierzymy, że natura wzmaga ducha Litery. Że uwalnia i oczyszcza umysł, który na powrót staje się zdolny zbliżyć się do zrozumienia tego, co niewyrażalne. Każdy to wie, każdy, kto spróbował czytać, leżąc na hamaku, albo chociażby na kocu, schowany gdzieś w trawach, słuchając śpiewu ptaków.
I tak niedaleko od tego podlaskiego raju znajduje się inne miejsce, gdzie granica ma kształt stalowego muru. Ten wysoki płot, z którego spadają młodzi mężczyźni i kobiety w ciąży, uciekające z Somalii, Syrii i innych krajów, znalazł się nawet na magnesie reklamującym inną wieś, urokliwe Kruszyniany z tatarskim meczetem o zielonych ścianach. A ponieważ na magnesie jest jeszcze wizerunek żołnierzy Straży Granicznej, to każe mi przypuszczać, że to ich pomysł.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki