Logo Przewdonik Katolicki

Niepokojące tempo zmian

ks. Wojciech Nowicki, redaktor naczelny
fot. Piotr Łysakowski

Mnie jednak nurtuje pytanie, dlaczego młodzi, poszukując odpowiedzi na życiowe dylematy, nie znaleźli satysfakcjonującej odpowiedzi ze strony wspólnoty wierzących?

Opublikowane w listopadzie, w dokumencie Religijność młodych na tle ogółu społeczeństwa, dane CBOS ukazują niepokojącą tendencję – choć odsetek osób deklarujących się w Polsce jako wierzące wciąż jest wysoki. W marcu 1992 r. osoby wierzące i głęboko wierzące stanowiły 94 proc. ogółu badanych, a w sierpniu 2021 – 87,4 proc. Kiedy jednak przyglądamy się bardziej szczegółowym danym, powodów do optymizmu nie ma. Chociaż trzeba też przyznać szczerze, że nie ma w tych danych szczególnego zaskoczenia. Kto uczęszcza w miarę regularnie na niedzielną Eucharystię, ten wie, że jest mniej ludzi w kościołach. Kto ma dzieci w szkole, doskonale zdaje sobie sprawę, jak duży jest odsetek uczniów wypisujących się z lekcji religii. Może jedno w tych badaniach zaskakuje: tempo zmian.
Kiedy zastanawiam się nad wynikami badań CBOS, myślę o dziejach Izraela, które opisuje nam Stary Testament. Jest to historia wierności i niewierności narodu wybranego przez Boga wobec swego Stwórcy. Z jednej strony Izrael daje się prowadzić Bogu, sprawuje kult, z drugiej bałwochwalczo czci złotego cielca na pustyni, zniecierpliwiony długą nieobecnością Mojżesza. Podobnie Księga Sędziów opisuje nam odchodzenie Izraela od wiary i praktyk i wynikające z tego konsekwencje. Pan nie posyłałby tylu proroków, wzywających do nawrócenia, gdyby ludzie zawsze tak samo intensywnie wierzyli i praktykowali. W historię ludzkości w jakimś sensie wpisane jest odchodzenie. I zarazem wychodzenie Boga naprzeciw. Aż po tajemnicę Wcielenia, która na zawsze już uświadomi nam, że Bóg chrześcijan jest Bogiem-który-przychodzi, Bogiem-z-nami.
Nie szukam usprawiedliwienia, dlaczego coraz mniej Polaków wierzy i praktykuje. Po prostu widzę w tym pewną prawidłowość. Widzę, że zawsze są jakieś czynniki niesprzyjające, zawsze są jakieś tendencje, zawsze są jakieś konteksty. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że to przyszło z zewnątrz, że to nie nasza wina. Że to sekularyzacja z Zachodu, antychrześcijańskie ideologie, złe decyzje hierarchii, koniunktura polityczna, niesprzyjające media… Naturalnie, w jakieś mierze to prawda. To kontekst, środowisko wartości, w których żyjemy. One nie pozostają bez znaczenia.
A jednak wolałbym, żebyśmy zaczęli najpierw stawiać pytania sobie. Czy zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby ukazać innym piękno wiary? Czy potrafiliśmy w świecie mówiącym językiem korzyści ukazać korzyść, wynikającą z przyjęcia chrześcijańskiego przesłania o Bogu obecnym i działającym w życiu człowieka? Ale też, czy naszych sumień nie obciążają zaniedbania, błędne decyzje, zła wola, brak determinacji, przez które blask Ewangelii został przysłonięty? Czy Dobrej Nowiny nie zaćmiły skandale, nadużycia, chciwość, pazerność, żądza władzy, nieumiarkowanie, lenistwo? Nie, nie tamtych, ale nasze. Bo kiedy sami na co dzień kierujemy się tym, co w istocie zaprzecza Ewangelii, nasze mówienie i przekonywanie do niej staje się niewiarygodne.
A to właśnie wiarygodność uczniów Chrystusa może być kluczowa w interpretacji wyników badań CBOS. Patrząc na wykres praktyk pokolenia Y, czyli urodzonego między 1980 a 1996 r.,
a jeszcze bardziej pokolenia Z (urodzeni po 1997), widzimy, jak krzywa gwałtownie idzie w dół. Ostatnie lata to przerażające przyspieszenie tempa odchodzenia od wiary i praktyk religijnych. Można krótko stwierdzić, że to pokolenie dało się uwieść ideologiom: konsumpcjonizmowi, hedonizmowi, indywidualizmowi… Być może. Mnie jednak nurtuje pytanie, dlaczego młodzi, poszukując odpowiedzi na życiowe dylematy, nie znaleźli satysfakcjonującej odpowiedzi ze strony wspólnoty wierzących? Dlaczego my nie potrafiliśmy ich uwieść, dlaczego pozwoliliśmy im dać się uwieść ułudzie?
Nikt z nas, niezależnie, jaką ma w Kościele funkcję, zadanie i powołanie, nie powinien obojętnie przejść wobec zaprezentowanych danych. Powinny być dla nas wyrzutem sumienia i bodźcem do refleksji, co zmienić, aby Kościół był bardziej przekonujący, zwłaszcza dla młodego pokolenia. Bo co do tego, że „nie ma nic piękniejszego niż zostać dosięgniętym, zaskoczonym przez Ewangelię, przez Chrystusa. Nie ma nic piękniejszego niż poznać Go i dzielić się z innymi przyjaźnią z Nim” (Benedykt XVI), chyba wszyscy wierzący się zgadzają?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki