Mijają trzy lata od opublikowania ważnej książki opisującej polską religijność Bóg a sprawa polska. Mirosława Grabowska, badaczka życia religijnego, w podsumowaniu badań nad przemianami zachodzącymi w sferze życia wiary z nutą optymizmu zauważa: „Mimo wszystko ludzie wciąż deklarują: «wierzę», «jestem osobą wierzącą». Taka deklaracja na pewno może mieć różne znaczenie – może wyrażać głęboko przeżywaną wiarę, wierność tradycji, konformizm. Niezależnie jednak od tego stanowi istotny fakt zarówno w skali indywidulanej, jak i społeczno-kulturowej. Deklarujący nie chce lub nie może (sądzi, że nie należy) zakomunikować: «nie wierzę», nie chce przejść «na drugą stronę». Jest to postawa kształtowania się czegoś, co nazwałabym «postawą wertykalną», która polega na uznaniu, że poza tu i teraz istnieje coś transcendentnego, co «przekracza doczesność»”.
Autorka stwierdza, że na życie religijne ogromny wpływ mają znaczące wydarzenia, instytucje religijne czy liderzy religijni. Opublikowany w listopadzie 2021 r. raport z badań CBOS Religijność młodych na tle ogółu społeczeństwa ta sama autorka rozpoczyna zdaniem: „Obecnie nie zadaje się już pytania, czy religijność społeczeństwa polskiego się zmienia (…). Pytamy raczej, jak to się dzieje: na czym ten proces polega, jakie są jego mechanizmy, jakie czynniki go przyspieszają. Niełatwo na te pytania odpowiedzieć. Dlatego że religijność jest postawą złożoną, wielowymiarową i nie wszystkie jej elementy muszą podlegać zmianom o tym samym charakterze i w tym samym tempie”.
Diagnozy nie są optymistyczne
Myślę, że każdy, kto oczekiwał na wyniki tego badania, nie spodziewał się optymistycznych diagnoz. Obraz świątyni z mniejszą liczbą uczestników liturgii zapewne jeszcze długi czas z nami pozostanie, tak jak pozostanie pytanie, jak do tego doszło. Przeglądając wykresy ilustrujące raport CBOS, niełatwo znaleźć punkt, w którym wszystko się zaczęło. Na przełomie lat 1995–1996 wyraźnie zaznaczył się zarówno spadek osób deklarujących się jako „głęboko wierzące” (z 32 proc. w roku 1993 do ok. 10 proc. w roku 1996), jak i wzrosła liczba deklaracji samookreślających respondentów jako osoby „raczej niewierzące” (analogicznie od 2 proc. do 5 proc.). Może się wydawać, że już ostatnie lata XX w. wskazywały na ogromne zmiany w polskiej religijności i nie powinniśmy być tym zaskoczeni. Nie powinno też być zaskoczeniem, że proces przemian udziału w praktykach religijnych nie jest uzależniony od wykształcenia, płci czy miejsca zamieszkania badanych osób, zmienia się jedynie natężenie tych spadków w poszczególnych grupach. Szokuje, przynajmniej mnie, wykres opisujący przemiany religijności ze względu na wiek. Uchwycenie dramatów, jakie musiały się dziać w ostatnich 5–6 latach w życiu dzisiejszych 20- czy 40-latków, są po prostu przejmujące. Wśród osób urodzonych po 1997 r. osób regularnie praktykujących ubyło o 32,7 punktu procentowego, niepraktykujących przybyło o 18,4 punktu, stało się to zaledwie w ciągu ostatnich siedmiu lat. Potężne przemiany, jakie zachodziły w najmłodszym pokoleniu, ilustrują rysunki opisujące deklaracje udziału w praktykach religijnych w latach 1992–2001. Regularne praktyki religijne ilustrowane są stromo opadającą linią, która wydaje się nie mieć końca, brak praktyk religijnych zaczyna się na wykresie stabilną, lekko opadającą prostą, która nagle w 2017 r. zaczyna ostro piąć się w górę.
Niepewność interpretacyjną budzi wspinającą się krzywa, która odzwierciedla deklaracje nieregularnego podejmowania praktyk religijnych. Co kryje się za tymi deklaracjami: czy to jedynie obrona tego, że jednak jestem osobą wierzącą, czasami wypełniam swój obowiązek, czy to wyraz emocji, może bezradności, czy wręcz przeciwnie – nadziei, czy to religijność na próbę, kiedy uczestnictwo w liturgii nie spełniło pokładanych w nim nadziei, co staje się argumentem, że można je pomijać? Być może w tym wykresie skrywa się jakaś nadzieja, że udział w praktykach religijnych dla młodych ludzi ma jeszcze jakiś sens?
Gdzie jest pokolenie JP2?
Wydaje się jednak pewnym, że posługiwanie się w opisie polskiej religijności kategoriami pokoleń: JP2, Lednicy czy też Światowych Dni Młodzieży raczej uspokajało osoby odpowiedzialne za rozwój życia religijnego w Polsce, niż był to trwały owoc ich działań. Były to zjawiska istotne, ale należy je dzisiaj traktować jako trwające jedynie tak długo, dopóki wzbudzały emocje. Wraz z wygasająca pamięcią emocji, czy też wraz z wydarzeniami, które działy się w ostatnich latach wokół lub w samym środowisku wiary, „pokolenia” te powoli wypalały się, a wśród dzisiejszych dwudziestokilkulatków raczej już nie istnieją. Dlatego warto stawiać pytania odnoszące się do tego, jak do tego doszło, dlaczego tak to się potoczyło, a przede wszystkim: co zrobiono nie tak.
Badanie CBOS opisuje codzienność religijności Polaków w końcu 2021 r. Wiemy, że jako wierzących określa siebie 87,4 proc. badanych, osoby opisujące siebie jako niewierzące stanowią 12,5 proc. respondentów. Sprawozdanie z uczestniczenia w praktykach religijnych wskazuje, że jako regularnie praktykujących określa siebie 42,9 proc. badanych, a całkowicie niepraktykującymi nazywa siebie 24,1 proc. respondentów. Wiemy też, że dynamika zmian jest większa w środowiskach wielkomiejskich, wśród osób wykształconych i pośród ludzi młodych. Nie będę zbyt odkrywczy, wskazując, że intuicja społeczna upatruje powodów dynamiki tego stanu rzeczy w czterech przestrzeniach kryzysu instytucji Kościoła, który jest związany ze skandalami o charakterze seksualnym i przede wszystkim sposobami reagowania na te przestępstwa, ale i związanego z nowym modelem Kościoła prezentowanym czy to przez Urząd Nauczycielski, czy też poszczególne episkopaty europejskie. Stan ten powiązany jest z kryzysami: instytucji rodziny, pandemii oraz tymi związanymi z laicyzacją i zmianami wartości realizowanych w społeczeństwie. Zjawiska te zostały już dostatecznie opisane i każdy bez trudu znajdzie materiały dookreślające wymienione problemy.
Moim zdaniem warto zwrócić uwagę na dynamikę reakcji Kościoła na powyższe kryzysy. Sądzę, że osoby odpowiedzialne za te działania pominęły oczywistą w kulturze współczesnej konieczność szybkiej jednoznacznej reakcji na kryzys. Dotąd kryzysy lokalne były łatwo rozwiązywalne, odnosiły się bowiem do konkretnej osoby, konkretnego wydarzenia, do konkretnej społeczności. Żyjąc w erze „globalnej wioski”, w podejmowanych działaniach nie można pomijać istotnego wyróżnika, że obecnie wydarzenie, które staje się powodem kryzysu, nie odnosi się jedynie do obszaru, w którym miało ono miejsce, odnosi się przede wszystkim do społecznego funkcjonowania tego wydarzania. Jeżeli jednak wydarzenie to połączone jest z działaniami hierarchii, wpływa na całą społeczność Kościoła i dotyka nawet najlepiej funkcjonującej parafii.
Zabrakło autentyczności?
Nie ukrywam, że podczas czytania raportu CBOS największe emocje towarzyszyły mi podczas lektury opisu religijności młodzieży. Moje myślenie o młodych ludziach łączy się od zawsze z odkrywaniem ideałów, zachwytem nad pięknem, dobrem, miłością. Naturalne stało się pytanie, dlaczego młodzi nie odkrywają tych wartości w praktykowaniu religii. Odpowiedź odsyła do logicznych konsekwencji: jak realizować te wartości z ludźmi, którzy tych ideałów nie potrafili ochronić, a co gorsza – naruszyli je. Nawet jeśli są wśród nich ludzie autentycznie realizujący ideały katolicyzmu, trudno identyfikować się młodemu człowiekowi z osobami negatywnie opisywanymi społecznie. W kulturze współczesnej autentyczność to przeciwieństwo fałszu. Co więcej, idąc tropem szkicu Pawła Lisickiego, współcześnie mit autentyczności nakazuje bunt przeciw odziedziczonym normom i sposobom zachowania, wzywa do twórczego poszukiwania źródła prawdy w sobie samym. Tak nacechowana wrażliwość człowieka współczesnego dodatkowo wzmaga reakcje powodujące odrzucenie poszukiwania sensu w praktykowaniu religijności katolickiej. Stan ten uchwycił kard. Joseph Ratzinger w artykule z 1997 r. Wiara i teologia dzisiaj. „Nie jesteśmy w stanie dotrzeć do ostatecznej prawdy samej w sobie, ale możemy jedynie obserwować jej zewnętrzne przejawy przez różne «soczewki» i za pośrednictwem naszego sposobu postrzegania. Wszystko, co postrzegamy, nie jest prawdziwą rzeczywistością, taką jaka istnieje sama w sobie, ale jedynie jej odzwierciedleniem, współmiernym do naszego sposobu postrzegania” – pisał kardynał. Autentyczność – pożądana cecha przez współczesnego młodego człowieka zyskała w kryzysach Kościoła dodatkowy powód, dodatkową „soczewkę”, by realizować ją poza nim.
Pytanie o sens praktyk
Są także wśród młodych ludzi i tacy, którzy na praktykowanie religijności patrzą w sposób magiczny, co samo w sobie może być powodem kryzysu. Pytanie, co złego stanie się w moim życiu, jeżeli porzucę coniedzielny obowiązek mszalny, staje się także motywem podejmowania praktyk religijnych. To swoiste tabu nieobecności na Mszy zostało skutecznie zniesione podjętą przez Kościół w Polsce strategią reakcji na pandemię. Okazało się, że są rzeczy istotniejsze od rzeczywistej obecności w świątyni. Zdobyto wiedzę, że nic strasznego w życiu się nie wydarzyło bez niedzielnego uczestnictwa we Mszy, można zatem swobodnie dyspensować się od obowiązku praktyk.
Niemniej ważnym – w kontekście kryzysu religijności – jest oczekiwany sposób realizacji cotygodniowych praktyk religijnych. Prawdziwy sens tych praktyk wydaje się dzisiaj niestety drugorzędny. Liczy się przeżycie takie, jakiego oczekuje uczestnik. Ojciec Tomasz Grabowski i ks. Wojciech Nowicki w książce Liturgia krok po kroku dobrze kreślą to zjawisko: „Dziś myślimy o liturgii bardzo praktycznie, utylitarystycznie wręcz, wszystko musi być zrobione sprawnie, doskonale pod względem techniki, tak, żeby ludzie słyszeli i rozumieli. (…) Wieki pierwszego tysiąclecia w ogóle nie przejmowały się tym, czy coś jest zrozumiałe, czy niezrozumiałe, praktyczne czy niepraktyczne. Miało być przede wszystkim pełne sensu”. Ten ostatni, co nie oznacza najmniej ważny aspekt kryzysu religijności polskiej, domaga się dogłębnego przeanalizowania, także w kontekście zezwolenia na nadużycia liturgiczne nawet ze strony hierarchów kościelnych. Współcześnie nietrudno wskazać przykłady, kiedy prawdziwy sens liturgii nie tylko przecieka przez palce, ale staje się elementem zakłócającym „autentycznie” pożądane przeżycie.
W tytule tego tekstu zawarta jest relacja indywidualnych spraw w relacji do Boga. Koresponduje on w sposób oczywisty z tytułem książki M. Grabowskiej. Żyjemy w czasach nie tylko chaosu, ale przede wszystkim w czasach szybkiego redefiniowania relacji społecznych, aspiracji czy też praw i obowiązków. Na polską religijność wprawdzie spodziewanie, ale jednak zaskakująco szybko spadł proces sekularyzacji i laicyzacji. Proces ten, podsycany kryzysami dziejącymi się w Kościele i wokół Kościoła, doprowadził do dramatycznej katastrofy pojęciowej; stworzenia takiego rozumienia Boga, który w świecie dogmatów młodego pokolenia zajmuje jedynie takie miejsce, jakie współczesne kultura Mu wskazała.
REMIGIUSZ T. CIESIELSKI
Historyk, doktor nauk o poznaniu i komunikacji, doktor habilitowany nauk o kulturze i religii. Autor m.in. monografii Metamorfozy maski i Kulturowe i społeczne konteksty modlitwy katolickiej. Profesor uczelni w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dyrektor Szkoły Doktorskiej Nauk Humanistycznych UAM, kierownik Zakładu Hermeneutyki Kultury w Instytucie Kulturoznawstwa UAM